Matka tylko jedna - a ojciec?

Powiem szczerze, że niektóre komentarze mnie zbulwersowały, bo to, że matka tylko jedna jest superbohaterką to jedno, ale często jest tak, że samo przekonanie o własnej sile powoduje zepchnięcie mężczyzny na plan dalszy niż pies domownik. Artykuł jest odpowiedzią na ten post na facebooku, który wywołał trochę kontrowersji.

"Gdy matka tylko jedna jest superbohaterką!"

Nasunęły mi się pewne przemyślenia po komentarzach związanych z tym, że rola ojca jest niesamowicie ważna w życiu dziecka. Na kilkaset komentarzy kobiet i mężczyzn, tylko 7 kobiet i jeden mężczyzna uznali, że artykuł był stekiem bzdur.

Mnóstwo świadectw w komentarzach, pełno wiadomości prywatnych nadsyłanych do mnie, potwierdzają poważne konsekwencje nieobecności ojca w życiu dziecka i mężczyzny w życiu rodziny.

Jednak wciąż zadziwia mnie fakt, że pojawiają się kobiety, nieliczne kobiety, które odbierają artykuł jako atak na swoją osobę i do tego płci żeńskiej. Rzeczywiście, napisałem w tytule "Obecność mężczyzny w rodzinie jest najważniejsza", ale czy to oznacza, że sam tytuł mówi wszystko?

Argumentacja, że matka tylko jedna

Przytoczę kilka argumentów, którymi posługują się niektórzy na potwierdzenie tezy, że jednak mężczyzna jest drugi, a nawet trzeci w kolejności w rodzinie, pod względem wagi odgrywanej roli w rodzinie.

"Mama jest superbohaterką, zatem mąż jest tylko dodatkiem".

Ten argument jest podawany jako najczęstszy spośród osób, które twierdzą inaczej. Przyjrzyjmy się temu bliżej. Podaję, że rola ojca jest bardzo ważna, ale jest inna niż rola kobiety w rodzinie. Oznacza to, że jest tak samo ważna, jak rola kobiety, ale...

Nieliczne czytelniczki zwracają uwagę na to, że to mama jest superbohaterką. To ona sprząta, pierze, gotuje, zajmuje się dzieckiem, pracuje itd. Mąż z kolei według nich, siedzi i się przygląda, czasem coś zrobi w ogrodzie. Jego pasją jest oglądanie telewizji.

Mało tego, związek takiej kobiety jest bardzo udany (tak twierdzą superbohaterki). A to ciekawe, bo z drugiej strony oznajmiając, że dziecko jest ważniejsze od ojca, on jest dodatkiem do rodziny, mąż jest tylko pionkiem w domu a mężczyzna to dawca nasienia. Dostrzegam pewną niespójność w takich komentarzach.

Pozwól, że opowiem Ci historię pewnej kobiety - superbohaterki

Poznałem kobietę, która chciała ze mną budować biznes. Kobieta wydawać się mogło ułożona, kochana, cierpliwa, wie czego chce. Znajomość kwitnie, rozwija się pojawia się mnóstwo pomysłów na wspólne interesy. Jednak był pewien problem. Ona po 25 latach małżeństwa, ma już doświadczenie, które ja, trzystoletni facet nie powinienem bagatelizować. Wie lepiej, jak ona sobie poukładała życie i to jakiego ma męża. Jeśli próbuję jej uświadomić, że jednak jest inaczej, niż mówi, dostaję rykoszetem. Nie mam prawa jej mówić o swoich spostrzeżeniach, pomimo, że działa w mojej branży i nie jest psychologiem.

Nadszedł dla niej pewien moment, jak w każdej rozwijającej się przyjaźni, że powiedziała coś co mogło bardzo zranić nowego "przyjaciela". Wychodzą pazury, raz, drugi, trzeci. Za trzecim razem ucinam dyskusję i stawiam ultimatum.

Nie zrozumiała, więc kontakt zerwałem. Nie chcę truć sobie głowy toksycznymi relacjami.

W czym był problem? Nie miałem prawa powiedzieć własnego zdania, że jej mąż też może mieć potrzeby, że ona też popełniła pewne błędy.

Efekt wieloletniej terapii? Możliwe, bo dostała od psychoterapeuty informację zwrotną, że już więcej nic się nie da zrobić. Jakoś inaczej widziałem całą sytuację i sama prosiła o zdanie na temat jej relacji w rodzinie. Najciekawsze w jej wypowiedziach było to, że mąż jej NIE POMAGA. Kobieta skarży się, że JEST BARDZO ZMĘCZONA JEGO NIEPORADNOŚCIĄ.

Niestety, przepraszam za mocne słowa, sama sobie go takiego wychowała.

Niech ta historia będzie przestrogą dla tych, którzy uważają, że wiedzą najlepiej. Nigdy nie wiadomo, co można stracić w przyszłości.

Nie chcę powiedzieć, przytaczając tą historię, że tylko kobieta jest temu winna. Czasami po prostu facet nawalił i tyle. Warto jednak zachować nutę pokory, by nie obrastać w złość i skorupę żalu do mężczyzn. Nie psuj sobie życia już na przyszłość. Wybacz i idź dalej. Weź część odpowiedzialności na siebie, jest to dużo zdrowsze.

Zgodzę się, że związek jest udany w początkowym stadium rozwoju, zakochania, uprawiania seksu.

Zachodzę jednak w głowę, jak można być tak upartym i spychać mężczyznę do roli parobka w domu, wstawiając dziecko na miejsce mężczyzny i jeszcze mieć pretensje, że facet nic nie robi.

To albo dbamy o dobry stan psychiczny partnera, albo w ogóle nie wchodzimy w małżeństwo. Bo od tego jesteśmy w związku,żeby on lub ona czuli się z nami dobrze. W przeciwnym wypadku czeka nas depresja, nerwica po kłótniach, albo jeszcze inne nerwice, kiedy partner nagle zdradzi tą kobietę.

Mówię poważnie. Wciąż przychodzą do mnie kobiety, które z powodu traktowania mężczyzny jako 3cią a nawet gorszą osobę od psa domownika, odrzucały nieświadomie faceta na dalszy plan. Następnie nabawiły się depresji z powodu nieudanych relacji albo nerwicy po zdradzie.

Nie dziwi mnie więc, że nagle związki się sypią.

Zgadzam się z tym, że matka jest superbohaterką, matka tylko jedna jest w takich sytuacjach. Uczulam jednak, że taka superbohaterka przejmuje rolę mężczyzny, staje się wobec niego pełna żalu, goryczy i nienawiści z powodu jego "lenistwa".

I mogą mnie państwo zlinczować za to co powiem, ale w dalszych kolejach losu, kobiety stają się opryskliwe, wymagające, nie potrafią odpuścić i ciągle mają jakieś żale, pretensje, wypominają i zniżają faceta do roli psa, który ma za zadanie robić "aport".

Zaś facet się wtedy nakręca, krzyczy, grozi, potem daje spokój, zaczyna szukać miłości na boku, a na końcu dochodzi do zdrady.

A gdzie był początek tego wszystkiego?

A właśnie w przekonaniu, że facet jest mało ważny.

Czy były jeszcze jakieś inne argumenty?

"Wychowałam się bez ojca, mama była superbohaterką i nie mam problemów z dogadywaniem się z mężczyznami."

Dobrze, załóżmy, że takich problemów nie ma, ale fakt wspomnienia, że mężczyzna jest jedynie dodatkiem do rodziny, świadczy o pewnej pogardzie względem tej płci. A jeśli nie pogardzie, to przynajmniej o nie traktowaniu jego osoby poważnie.

Mało tego, jako koledzy może i świetnie się dogadują z nami, bo spędziły sporo czasu na komunikacji w męskim gronie. Pozostaje jednak kwestia przekonania, co do powagi mężczyzny w związku.

Dlaczego tak się dzieje?

Nie ukrywam, że coraz więcej mężczyzn traci swoją pewność siebie i staje się albo pantoflarzami, albo "świniami", co jednak nie oznacza, że jako kobieta mam nie wiedzieć kogo szukać. Bo na razie sprowadza się do tego, że biorę byle kogo a potem narzekam na niego i oznajmiam światu, że mężczyzna jest be.

A skoro on jest be, to matka jest superbohaterką, dziecko jest ważniejsze. Przecież matka tylko jedna jest.

Idąc dalej, jeśli dziecko jest ważniejsze, to ojciec nie ma prawa głosu. Dziecko wtedy cierpi katusze, kiedy ojciec wprowadzać próbuje dyscyplinę. (Wybacz sarkazm)

Jeśli ojciec nie ma głosu, to dziecko wychowuje się w atmosferze braku poszanowania dla kobiety i ojca. Przecież kobieta nie chciała uznać racji męża w obecności dziecka.

Ponieważ mowa o braku poszanowania, to nagle kobieta się budzi, żeby ojciec z tym coś zrobił. A on ma to zwyczajnie gdzieś. Ze względu na jej brak współpracy w przeszłości, nie zamierza sobie psuć humoru przez kobietę. Ona nigdy nie liczyła się z jego zdaniem. Po 20 latach jest już za późno na wymagania od faceta.

Może też być i druga opcja. Matka zostaje sama z dzieckiem, które "włazi jej na głowę" i zostaje sama z przekonaniem, które miała na początku:

"Facet jest gorszy niż dziecko".

Skoro matka tylko jedna jest, to przyjmij jednak za fakt, że ojciec też tylko jeden jest!

Zostaw proszę komentarz pod tym linkiem (click)

Jak mężczyzna przeżywa rozstanie

Jak mężczyzna przeżywa rozstanie?

Jest to autorski cytat, który wywnioskowałem na podstawie obserwacji terapeutycznej co do tego, jak mężczyzna przeżywa rozstanie. Nie chcę powiedzieć, że mężczyzna przeżywa słabo, albo wcale go rozstanie nie dotyka, bo byłoby to kłamstwo. Mamy jednak tendencje do tłumienia lub wypierania swoich błędów i tego co czujemy.

Jednak zwracam się do Ciebie z męskim apelem, że są pewne rzeczy, które należałoby uszanować i sprawy, których jako facet należałoby się nauczyć. Przede wszystkim jest jedna rzecz, której ja jako facet musiałem się pozbyć i Ciebie również zachęcam do tego.

Czego musiałem się pozbyć?
Męskiej dumy.

Dlaczego?

Zwróćmy uwagę na to jak ona funkcjonuje. Duma jest też elementem wpływającym na to, jak mężczyzna przeżywa rozstanie.

Po pierwsze, duma owa nie pozwala na dyktowanie nam warunków przez mężczyzn mniej doświadczonych. Przyjmujemy wskazówki od tych, którzy mają naprawdę coś do powiedzenia (John Gray). Gray nie zwraca jednak uwagi na to, skąd to się bierze. Według mnie, to ma podłoże właśnie w naszym honorze, który określam jako dumę.

Po drugie, zapominamy w relacji z kobietami o kluczowej rzeczy (kobiety to również dotyczy). Zapomina się o tym, że płeć przeciwna, jest płcią przeciwną. To znaczy, że mężczyzna nie jest kobietą (gdy jego rozmówcą jest kobieta), oraz kobieta nie jest mężczyzną (gdy rozmawiasz z nią jako facet).

Co dalej?

Oczywiste, prawda? Ameryki nie odkryłem, że tak jest, ale jak to się mówi, najciemniej pod latarnią. A jeszcze jaśniej, chodzi o to, że w trakcie dynamicznej relacji z kobietą, mężczyzną, wpadamy w system działania taki, jaki pasuje mnie jako mężczyźnie i tobie jako kobiecie. Tym samym traktujemy naszego rozmówcę tak samo, jakbyśmy traktowali partnera, który byłby tej samej płci.

Wówczas nie trudno o porażkę w relacjach.

A dzieje się tak dlatego, że ja jako mężczyzna w dynamicznych relacjach, wpadając w system funkcjonowania męskiego i traktując kobietę jak mężczyznę, zaczynam traktować ją jako rywalkę.

Co wtedy się dzieje?

Są dwa rodzaje reakcji, które zauważam.
Ucieczka - występuje na dwa sposoby. Wyprowadzam się we wściekłości, frustracji, zostawiam dziewczynę, rodzinę, dziecko, lub oddaję się pod rządy kobiety dla świętego spokoju. W obu przypadkach tego spokoju nie dostanę... Niestety...
Walka - ubliżam kobiecie, krzyczę, poniżam, zdarza się, że podnoszę na nią rękę, popchnę, ścisnę mocno.

Tak się dzieje w sytuacji, gdy nie przegryzę swojej dumy męskiej. Ten honor jest w porządku, ale w kontaktach z innymi mężczyznami. W przypadku relacji z kobietami, trzeba brać poprawkę na jej reakcje, które de facto nie wynikają z tego, że ona chce ze mną rywalizować, ale z tego, że szuka u mnie wsparcia, szuka męskiego pierwiastka opiekuńczości, łagodności, rozsądku i determinacji w działaniu.

Druga kwestia jest taka, że trzeba pamiętać o uczuciach, które a priori nie są w naszym umyśle na pierwszym planie. Stąd wynika nieporozumienie w relacjach z kobietami. Aby tego uniknąć, potrzebujesz poznać swoje emocje i to w jaki sposób reagujesz na różne sytuacje. Pozwoli Ci to zapanować nie tylko nad sobą, ale także nad rozhisteryzowaniem kobiecym.

Niestety, dopóki nie przegryziesz swojej męskiej i przerośniętej dumy, nie będziesz w stanie zaakceptować kobiety takiej, jaka jest. Będziesz chciał ją zmieniać po swojemu i nie zbudujesz cudownej relacji z nią. Mało tego, nigdy jej nie zrozumiesz.

PS: Jeśli potrafisz dostrzec uczucia swojej kobiety, to prawdopodobnie już jesteś w połowie drogi do lepszego związku, albo jesteś facetem na odpowiednim miejscu, zakładając, że już przerobiłeś to, co wyżej opisałem.

Wracając do cytatu...

Dlaczego napisałem o dumie męskiej?
Ano dlatego, ponieważ przerośnięta duma powoduje brak akceptacji kobiety emocjonalnej i staranie rozumienia na poziomie rozumowym. To mija się z celem, bowiem komunikacja nie trafia na odpowiedni grunt porozumienia.

Mówi się, że para chciałaby rozumieć się bez słów. To wbrew pozorom jest niewykonalne, albo przede wszystkim niesamowicie trudne. Jednak da się to zrobić tylko wtedy, gdy naprawdę potrafię czytać emocje drugiej ukochanej mi osoby. Niestety, taki sposób porozumiewania się ma swoje wady.

Nawyki wyniesione z domu czasami nie pozwalają nam zadziałać w taki sposób, żeby druga osoba czuła się w 100% dobrze. Oczywiście wymaga to także dojrzałości drugiej strony, żeby nie robić wyrzutów z powodu załatwienia sprawy tak, jak on to potrafi, lub ona.

Wróćmy teraz do konsekwencji, czyli jak mężczyzna przeżywa rozstanie.

Brak odpowiednio ustawionej dumy w swoim sercu, jest przyczynkiem do kolejnych nieudanych związków. Jak już zapewne się domyślasz, albo też nie, podpowiem, że aby samemu zostać zrozumianym, należy zrozumieć drugą istotę. Zatem biorąc to pod uwagę, nic więc dziwnego, że rodzi się frustracja z powodu braku poszanowania do męskich spraw.

Przykład pacjenta

A w zasadzie tak właśnie odbieramy tą całą sytuację, bo nie rozumiemy kobiety. Miałem właśnie pacjenta, któremu duma nie pozwalała na wyciągnięcie od kobiety przeprosin, co powodowało kolejną jego frustrację i popadanie w depresję. Jednocześnie związek jego się psuł, a rozmowy wyglądały jak odbijanie sobie piłeczki pingpongowej. Mam wrażenie, że mężczyzna chciał przyprzeć do muru kobietę tylko po to, by wyciągnąć od niej "dlaczego to zrobiła"?

A wystarczyło po prostu zaakceptować to, co ona czuła. Ot tak, nie biorąc tego na rozum. I wiesz co? Po czasie, gdy ona się zablokowała na niego, on ją odzyskał sugerując się wskazówkami, które udzieliłem.

Dobra, ale odbiegłem od tematu.

Wymieńmy konsekwencje, jak mężczyzna przeżywa rozstanie. Oczywiście mam na myśli mężczyzn, którzy tak czy siak, mieli niejednoznaczne intencje:
słabe albo znikome przeżywanie tej sytuacji
płacenie alimentów, które de facto często nie są płacone
kolejny nieudany związek, kolejny i kolejny
odzyskanie wolności od związku (przeczytaj również wolność w związku)
radość, bo nie muszę mieć dziecka na karku
nie zaprzątanie sobie myślami obowiązków, oraz zwalenie winy na "puszczalską laskę"

Nie zawsze tak jest, bo czasami facet przeżywa je głębiej, ale wiadomo, nie był świadomy tego co się dzieje. Tak czy siak, kobieta te konsekwencje nosi większe.