Nastoletnia miłość, rodzice i konsekwencje.

2 czerwca 2018
2 min. czytania
Adam Filipczuk

Miłość czy przyjemność?

Młode lata napawają nas optymizmem. Często chcielibyśmy do nich wrócić, ze względu na sielankę, jaką nam serwowały. Pełno wspaniałych znajomych, mnóstwo imprez, kilka pierwszych miłości, niechęć do przebywania w domu ze znienawidzoną matką lub ojcem.

Z jednej strony troska rodzicielska, z drugiej niezrozumienie młodego człowieka sprawiają, że środowisko rówieśników staje się bardziej atrakcyjne od rodzinnego.

W szkole na biologii uczą anatomii człowieka, na wychowaniu do życia w rodzinie o antykoncepcji, jakoby była to jedyna, słuszna i w 100% skuteczna metoda zapobiegania ciąży.

Pokutuje myśl, że jeśli kogoś kocham, to dlaczego mam nie uprawiać z tą osobą seksu? Ma się pewność, ze prezerwatywa, spirala i inne metody antykoncepcji dają zapewnienie przed nieplanowaną ciążą.

Rodzice są bardzo staroświeccy, zwłaszcza, ze sami popełnili te błędy. Dlaczego więc, skoro oni się nie zabezpieczyli, mają nieślubne dzieci, mają mnie pouczać jak żyć? - myślenie młodego człowieka.

I ja się z tym zgadzam. Nastoletni ludzie są niesamowicie krytyczni względem rodziców i postaw, które są nam prezentowane jako autorytety. Jeśli któryś z nich zachowa się inaczej, niż głoszą wyznawane przez nich poglądy, to brak spójności sprawia, że nie nadają się na autorytet.

Tutaj uwaga do rodziców!

Kochani, jeśli zaniedbujecie rozmowy od małego z dzieckiem. To nie dziwcie się, że nie macie posłuchu i więzi z nastoletnim człowiekiem. Oni was obserwują i patrzą, czy to co mówicie, jest spójne z tym co robicie.

Jeśli występuje dysonans pomiędzy tymi dwiema sprawami, to bądźcie pewni, ze wychodzicie na hipokrytę w oczach swojego dziecka. 14-17 letni ludzie, są już naprawdę dojrzali umysłowo, na tyle bardziej, że nie musicie ich traktować jak dzieci.

Wracając do życia młodego człowieka.

Pierwsza miłość wydaje się być czymś pięknym. Poznawanie się i tęsknota za drugą osobą nadaje bardzo wielu barw intymności, zaangażowania, radości, przyjemności. Nie ma obowiązków domowych i można ze sobą spędzać razem czas na różnorodnych czynnościach.

Czasem buduje się wiele ciekawych przygód, co dodatkowo umacnia związki. Niektóre z nich trwają nawet całe życie, inne się zaraz rozpadają, a jeszcze inne...

No właśnie...

Imprezy, alkohol, może nawet samotne spędzanie czasu w domu dziewczyny, czy chłopaka. Antykoncepcja zawiedzie i co dalej?

Strach, panika, co powiedzą rodzice... Chłopak się wypina, bo nie chce dziecka, jest na to za wcześnie. Młoda dziewczyna zostaje sama z dylematem, albo i bez niego, czy pozbyć się niechcianej ciąży.

Jedne dokonują aborcji, inne jednak donoszą, jeszcze inne mają większy kłopot, bo nagle zabrakło wsparcia rodziców. Potem dziewczyna zostaje sama na całe życie, może z alimentami, ale z dzieckiem na pewno i brakiem pieniędzy na rodzinę, o którą zadbać winien był młody chłopak.

A nawet gdyby doszło do ślubu, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo rozwodu już w pierwszych latach życia małżeńskiego.

Dziewczyny wiedzą, że seks nie jest w dobrym momencie. Boją się jednak, że bez niego chłopak nie będzie jej kochał. Czy ktoś w ogóle uświadamia to swoim dzieciom?

Nastoletni chłopcy nie myślą w kategoriach przyszłościowych. A przynajmniej jest ich niewielu. Chłopakom raczej nie przetłumaczymy, że "słuchaj, nie naciskaj na dziewczynę, bo ją skrzywdzisz", jeśli nie mają wpojonego kręgosłupa moralnego.

Zastanawiam się jednak, dlaczego dziewczynom nikt nie mówi o tych sprawach? Dlaczego dziewczyny mając 25 lat, wciąż myślą, że bez seksu miłość nie istnieje?

Dlaczego tak piękne i mądre istoty, które potrafią dbać o dom, w naturalny sposób potrafią budować rodzinę, tej jednej rzeczy nie rozumieją, że seks jest ostatnią rzeczą, jaką mogą oddać facetowi?

Co najdziwniejsze, wiemy przecież, że seks dla facetów to 80% mózgu. Przynajmniej tak wygląda karykatura krążąca po internecie. Dlaczego więc, na logikę biorąc, jeśli oddamy facetowi 80% potencjału, jaki w nim drzemie, to wymagamy, by się angażował, skoro dostał już co chciał?

O autorze
Nazywam się Adam Filipczuk. Od 2017 roku przeprowadziłem ponad 4000 godzin psychoterapii. Z moich usług skorzystało co najmniej 300 klientów do dnia dzisiejszego (listopad 2020). Jestem osobą bardzo wrażliwą i nastawioną bardzo mocno na relację z klientem. Po za tym, że prowadzę bloga, zajmuję się akwarystyką i jestem szczęśliwym mężem i ojcem 6 letniej córeczki Marysii.

Mogą Cię zainteresować

Adam Filipczuk © 2024 All rights reserved.
Strona stworzona przez BrandUP!