Sprawdzanie telefonu partnerowi

Sprawdzanie telefonu partnerowi bez jego wiedzy jest częstą praktyką po zdradzie, lub po sytuacjach sugerujących zdradę. Wiele osób zadaje pytanie, czy to dobrze, że sprawdzają telefony i co w związku z tym dalej? Czy to jedyna opcja po zdradach? Ten artykuł dotyczy wskazówek związanych ze sprawdzaniem telefonu.

Pochylimy się nad konsekwencjami i komunikatami sprawdzania telefonu partnerowi. Odpowiemy sobie na pytanie, co zrobić w sytuacji, kiedy sprawdzasz telefon, bądź jest sprawdzany Tobie.

Zapraszam!

Dlaczego sprawdzasz telefon?

Sprawdzanie telefonu jest formą zabezpieczania siebie przed kolejną zdradą (najczęściej). Innymi słowy, jest zwróceniem się do swojego bólu i zajęcie się nim. Obrazowo mógłbym tą sytuację porównać do tego, że gdy ktoś zraniłby mnie na przykład nożem, to pierwszym odruchem będzie zwrócenie się ku ranie i zlekceważenie napastnika. Następnie, gdy sytuacja już zostanie rozwiązana, w każdym kolejnym kontakcie z "napastnikiem" sprawdzam go, czy nie ma przy sobie noża. Daję mu tym samym znak, że mu nie ufam i jednocześnie nie oddalam go od siebie, bo z jakiegoś powodu był dla mnie bliski. Jest to niebezpieczna sytuacja.

To mi przypomina syndrom sztokholmski, choć nim nie jest. Jednak zwracam na niego uwagę, żebyś zauważył, że w tej konstelacji emocjonalnej nie rozwiązuję problemu.

Kto powinien radzić sobie ze sprawdzaniem telefonu?

Niestety, sprawdzanie telefonu partnerowi nie jest czynnością, z którą partner powinien sobie radzić, ale właśnie osoba, która sprawdza telefon.

Rozumiem sytuację, że partner zranił i zdradził. Problem emocjonalny powstaje po stronie osoby sprawdzającej i dotyczy bezpośrednio skrzywdzonego. Zaś problemem po stronie zdradzającego nie jest to, że sprawdzany mu jest telefon, ale że dopuścił się zdrady. Te dwie kwestie należy bardzo mocno rozgraniczyć, ponieważ zrzucenie odpowiedzialności za sprawdzanie telefonu na zdradzającego utrudnia rozwiązanie problemu.

Co komunikujesz poprzez sprawdzanie telefonu partnerowi?

Gdy sprawdzasz partnerowi telefon, to nieświadomie komunikujesz mu kilka rzeczy.

Po pierwsze - gdy sprawdzasz telefon partnerowi, nie ufasz mu

Trudno jest rozwiązać jakikolwiek problem emocjonalny bez zaufania. Brak zaufania przyczynia się także do nieumiejętności słuchania. Brak słuchania powoduje blokady na rozwój. Można mówić, że daje się kredyt zaufania, ale przy jednoczesnym kontrolowaniu telefonu, wyraźnie daje się komunikat: "Nie ufam Ci".

Partner jednocześnie będzie czuł presję i przytłoczenie. Nie dość, że odbiera od Ciebie sprzeczne sygnały emocjonalne, ale także widzi, że sprawdzany jest mu telefon i nie dostaje przestrzeni do rozwiązania problemu.

Po drugie - kiedy sprawdzasz telefon partnerowi, uzależniasz się od niego

Poprzez nasilenie emocji w trudnej sytuacji uzależniasz się od zdradzającego.

Jeśli partner należy do osób, które nie poradziły sobie z emocjami i zdradził, to będzie miał nie tylko wyrzuty sumienia, ale jednocześnie nie będzie wiedział w jaki sposób Ci to wynagrodzić. Zachodzi później błędne koło w postaci tańca między dwojgiem ludzi. Jedno nie ufa, drugie próbuje przekonać do zaufania a atmosfera między dwojgiem dodatkowo gęstnieje. Paradoksalnie kontrola telefonu w przekonaniu ma dać ulgę, a w rzeczywistości zwiększa napięcie.

Jeśli jednak partner należy do osób manipulujących, wówczas, jeśli sprawdzasz telefon partnerowi, zostajesz przysłowiowo "ugotowany". Dlaczego? Już wyjaśniam.

Pierwsze co usłyszysz, to że była to Twoja wina. Drugie, że musisz się zmienić. A po trzecie, stracisz swoją wartość i godność we własnych i jego oczach. I to wszystko dlatego, że pozwoliłaś sobie na kontrolowanie i uzależnienie.

Po trzecie - sprawdzając telefon partnerowi zaczynasz toczyć wojnę

Użyję prostego słowa, mścisz się. Sprawdzanie telefonu partnerowi jest formą toczenia wojny z partnerem. Ty kontrolujesz, on się wypiera, Ty sprawdzasz, a on próbuje coś z tym zrobić, naprawić albo uzależnić Cię. Taki taniec nie ma końca, dopóki jedna ze stron nie odpuści i konstruktywnie nie podejdzie do tematu.

Uwaga!

Konstruktywnie, nie zawsze oznacza, że musicie ze sobą razem dalej być!

Sprawdzanie telefonu partnerowi bez wyraźnej zdrady

Jeśli jednak zachodzi sytuacja, że partner sprawdza Ci telefon, ale nie dokonałeś żadnej zdrady, albo jesteś w początku relacji z taką osobą, to rozważ kilka poniższych informacji.

Jaką miał przeszłość, ze sprawdza Ci telefon i co z tym robi?

Wiesz już, że sprawdzanie telefonu bez wyraźnego powodu nie jest zdrowe. nie buduje zdrowej prywatności i relacji. powoduje niepokój i chaos emocjonalny. Zwracam też uwagę na uwagi kierowane do partnerów typu:

Z kim piszesz? Pokaż mi telefon.

Dużo takich uwag bez kontekstu humorystycznego jest toksycznych. Przeszłość tutaj nie ma żadnego znaczenia, ponieważ jest pewnym balastem, który należy uformować na przyszłość. Pamiętaj, że nie powinno się usprawiedliwiać żadnego czynu.

Dlatego warto mieć na uwadze te kwestie i zastanowić się co z tym zrobić. Przede wszystkim, partner powinien być świadomy, że ma z tym problem. Jest to warunek konieczny do rozwiązania problemu. Niektórzy nie wchodzą w związki z takimi osobami, ale jeśli decydujesz się zostać, to warto ocenić jego świadomość, na przykład zadając pytanie, "czy rozumiesz, że takie zachowanie nie służy naszej relacji?". Jeśli partner Ci odpowie, że to normalne, albo odwróci uwagę od tematu, miej pewność, że tej świadomości nie posiada.

Drugą sprawą, po ocenie świadomości problemu jest pytanie, czy z tym coś robi. I znowu, musi podać Ci konkrety, na przykład:

  1. Rozumiem, że sprawdzam telefon i mnie samego to denerwuje, ale staram się rozmawiać o tym z "przyjacielem" i radzić. Proszę Cię informuj mnie o tym za każdym razem. Chciałbym wiedzieć, kiedy Ci to przeszkadza i bądź w tym konsekwentna. Nie pokazuj mi telefonu i mów, że na to się umówiliśmy.
  2. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego postanowiłem w ciągu 3 tygodni zapisać się do psychoterapeuty, aby problem przepracować.

Jeśli nie padnie żaden konkret, można śmiało domniemywać, że problem nie zostanie rozwiązany, a tym bardziej przepracowany.

Nadzieja w związku. Czyli o tym, dlaczego nadzieja zabija?

Wierzysz partnerowi, że się zmieni i przestanie pić? Wierzysz, że gdy podczas jednej imprezy uderzył Ciebie a potem obiecał, że się poprawi, to będzie jak w bajce?

Dzisiaj o nadziei w związku i o tym, dlaczego nadzieja zabija. Czym zastąpić nadzieję i jak rozsądnie spojrzeć na relację.

Nadzieja w związku - czym jest?

Nadzieja w związku jest jak kinder niespodzianka. Masz nadzieję, że po otwarciu dostaniesz to, o czym Twoje wewnętrzne dziecko marzy. Nadzieja jest uczuciem, które ma swój cel. Ona ma dać nam siłę do dążenia do celu. Ma ona znaczenie przede wszystkim dla osób wierzących, zakładających cele na kolejne dni, walczących o sukces w jakimś przedsięwzięciu. Jednakże najważniejszą funkcją tego uczucia jest dać nam siłę.

Mierz siły na zamiary

Obok samej nadziei jest też rozum. Pozwala nam ocenić naszą rzeczywistość i odnieść się do tego, co aktualnie ma miejsce. Mierzyć siły na zamiary oznacza obserwować, żeby nie dać się zmanipulować, a również przyznać przed sobą, że coś nie jest pożądane. Do świadomego wejścia w relację, potrzebna jest nam dojrzałość.

Konsekwencje bezmyślnego podążania za nadzieją

Ponieważ nadzieja dotyczy wyłącznie Ciebie (Ty ją czujesz), w pakiecie z tym uczuciem dostajesz złudzenie co do osoby, z którą żyjesz (projekcja).

Mówiąc bardziej profesjonalnie, projektujesz (poprzez nadzieję) swoje marzenia na osobę drugą. To z kolei oznacza, że prawda (rzeczywistość) ulega zniekształceniu w Twoich oczach. I tak, partner brudzący w domu staje się wybielony. Człowiek pijący alkohol staje się niepijący. Marian wyzywający od "szmat" staje się kulturalny. Kobieta krzycząca bez powodu staje się łagodna. Justyna krytykująca staje się wyrozumiała i tak dalej. Pamiętaj jednak, że to Ty ją postrzegasz, a co wcale nie musi oznaczać, że ta osoba potem się zmieni.

Dlaczego nadzieja w związku potrafi zabić?

Ignorując funkcję nadziei, można bardzo mocno "wkopać się" w toksyczną relację. W różnych grupach na facebooku (między innymi mojej) można przeczytać o wielu bardzo trudnych historiach, niekiedy mrożących krew w żyłach. I sama nadzieja nie zabije, ale nieumiejętne korzystanie z daru nadziei, może doprowadzić w najgorszym wypadku do śmierci osoby, która taką nadzieję żywi.

Na koniec pozwolę sobie przytoczyć opowieść Anthony de Mello:

Istnieje niezwykle sugestywne opowiadanie o małym chłopcu wędrującym wzdłuż brzegu rzeki. Spostrzega krokodyla złapanego w sieć. Krokodyl odzywa się do niego:

– Czy ulitujesz się nade mną i uwolnisz mnie? Być może wyglądam fatalnie, ale wiesz, to nie moja wina. Tak mnie stworzono. Bez względu na mój wygląd bije we mnie serce matki. Przybyłam tutaj w poszukiwaniu pożywienia dla moich małych i wpadłam w pułapkę.

Na to chłopiec:

– Gdybym pomógł ci uwolnić się z tej pułapki, złapałabyś mnie i pożarła.

Na co krokodyl:

– Czy myślisz, że zrobiłabym to swemu dobroczyńcy i wyzwolicielowi?

Chłopiec daje się przekonać i zdejmuje sieć, a krokodyl go łapie. Uwięziony pomiędzy szczękami krokodyla mówi:

– A więc tym mi odpłacasz za mój dobry uczynek? Krokodyl odpowiada:

– No tak, synu, nie odnoś tego tak wyłącznie do siebie. Taki jest świat. Takie są reguły życia.

Chłopiec protestuje, wobec czego krokodyl składa propozycje:

– Zapytajmy kogoś, czy nie mam racji?

Wtem chłopiec spostrzega ptaka siedzącego na gałęzi i pyta:

– Ptaku, czy krokodyl ma racje?

Ptak odpowiada:

– Krokodyl ma rację. Spójrz na mnie. Pewnego razu wracałem do gniazda niosąc pożywienie dla moich małych. Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy zobaczyłem węża wspinającego się po cichu po pniu wprost ku gniazdu. Byłem całkowicie bezradny. Wąż pożerał moje małe, jedno po drugim. Krzyczałem i piszczałem, ale bezskutecznie. Krokodyl ma rację, takie jest prawo życia, tak skonstruowany jest świat.

Na co krokodyl:– No widzisz.

Ale chłopiec nie rezygnuje i prosi:

– Zapytajmy jeszcze kogoś innego.

Krokodyl zgadza się. Na brzegu rzeki pasie się stary osioł.

– Ośle – mówi chłopczyk – czy krokodyl ma racje? Osioł odpowiada:

– Tak, ma całkowitą rację. Spójrz na mnie. Cale życie pracowałem ciężko dla mego pana i ledwo miałem co jeść. Teraz kiedy jestem stary i bezużyteczny, pan wypuścił mnie i tak oto wędruję po świecie, czekając, aż jakiś dziki zwierz zakończy dni mego życia. Krokodyl ma rację, takie jest życie, tak jest skonstruowany świat.

Krokodyl na to:

– No widzisz.

Chłopiec nie ustępuje:

– Daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę. Zapytajmy kogoś raz jeszcze. Pamiętaj o tym, jak bylem dobry dla ciebie.

Krokodyl się zgadza. Chłopiec widzi przebiegającego królika i pyta:

– Króliku, czy krokodyl ma racje?

Królik siada i zwraca się do krokodyla:

– Powiedziałeś tak temu chłopcu?

Krokodyl mówi:

– Tak.

Na co królik:

– Poczekaj chwile, musimy to przedyskutować. Krokodyl na to się zgadza.

– Jakże możemy dyskutować, skoro trzymasz tego chłopca w paszczy? – stwierdza królik. – Wypuść go, musi wziąć udział w naszej naradzie.

A na to krokodyl:

– Jesteś sprytny, króliku. Jak go wypuszczę, to mi ucieknie.

Królik w odpowiedzi:

– Myślałem, że jesteś rozsądniejszy. Gdyby chciał uciekać, jedno uderzenie twojego ogona zabije go. Krokodyl zgadza się z królikiem i wypuszcza chłopca.

Królik krzyczy:

– Uciekaj! – i chłopiec daje nogi za pas.

Wówczas królik zwraca się do chłopca:

– Czy nie przepadasz za mięsem krokodyla? Czy ludzie z twojej wsi nie lubią smacznych posiłków? Tak naprawdę, to do końca nie wypuściłeś krokodyla z sieci. Tkwi w niej jeszcze. Dlaczego nie pójdziesz do swej wsi i nie zawołasz swych ziomków?

Chłopiec tak czyni.

Mieszkańcy wioski przybywają z siekierami, włóczniami i kijami, i zabijają krokodyla. Chłopcu towarzyszy jego pies. Dostrzega królika, lapie go i zagryza. Chłopiec przybywa zbyt późno. Umierający królik mówi:

– Krokodyl miał rację, takie jest prawo życia.

Nadzieja jest źródłem siły, nie wykorzystuj jej przeciwko sobie.

Czy wina zawsze leży po obu stronach? Rozpad małżeństwa.

W sieci od pewnego momentu zawrzało na słowa o tym, że winą za rozpad małżeństwa obarcza się obie strony. Rzeczywiście, wielu psychologów w pewnym momencie zaczęło o tym mówić głośno i przez jakiś czas. Nawet po dzień dzisiejszy panuje przekonanie o współwinie małżonków, partnerów. Po części warto przeczytać artykuł o konsekwencjach życia z osobą zaburzoną, a dzisiaj podejmę próbę opisania problematyki związanej z winą za rozpad związku.

Zapraszam.

Historie, które zapadły mi w pamięć.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której związujesz się z mężczyzną a Twój związek kwitnie. Masz wrażenie, że cały świat kładzie Ci kwiaty pod Twoje stopy, bo przecież zakochanie ma swój urok. Po kilku miesiącach zachodzisz w ciążę i udajesz się do partnera oznajmić mu nowinę. Jesteś szczęśliwa, podekscytowana i wierzysz, że partner weźmie Ciebie w objęcia i ucałuje. Stajesz naprzeciw niego i opowiadasz mu, co się wydarzyło.

Partner stoi jak wryty. Zadaje Ci pytanie, czy to prawda? Gdy potwierdzasz, on Ci oznajmia, że jesteś dz*wką. Towarzyszy Ci szok, niedowierzanie, poczucie krzywdy. Nie wiesz co masz mu odpowiedzieć, więc milczysz.

Innym razem, pewien mężczyzna trwając w związku, stale słyszy krytykę. O ile na początku związku wszystko układało się dobrze, to po zawarciu małżeństwa i urodzeniu dziecka, nagle jakby w kobietę demon wstąpił. Mężczyzna z niedowierzaniem i pewnym poczucie straty stara się pomóc, ale z czasem jest tylko coraz gorzej. Gorzej do tego stopnia, że emocjonalnie nie radzi sobie już z krytyką, wypominaniem i zaczyna myśleć o zdradzie w związku. Wszystkiego też musiał się domyślać.

Na poczet kolejnej historii przywołajmy imię kobiety: Ania. Ania poznaje mężczyznę, z którym jej się świetnie układa. Jest romantyczny, raz na jakiś czas zabiera ją do hotelu, potem wraca do pracy, bo jak sam twierdzi, jeździ w delegacje. Ania się przyzwyczaja. Myśli, że jest to normalne. Po ślubie wychodzą na jaw kontakty seksualne mężczyzny z innymi kobietami. Ania jest w szoku, nie wie co ma zrobić. On jej zaprzecza i tworzy otoczkę niewinnego. Gdy Ania pokazuje mu twarde dowody, bądź zeznania innych kobiet, mężczyzna obracając kota ogonem twierdzi, że wymyśla i jest idiotką. A tak w ogóle, to nie powinna wierzyć jakimś tam ludziom. Tylko nie przyszło jej do głowy, że na wstępnym etapie związku, podczas gdy mężczyzna znikał w delegacje, nie było z nim kontaktu. Żadnego, kontaktu...

Pewna dziewczyna poznała mężczyznę, o którym wiedziała, że ma problem z alkoholem. Przez dziewięć lat, gdy umówili się, że nie będzie pił, poza imprezami wszystko było dobrze. Teraz jest alkoholikiem i kobieta pyta, co ma zrobić, ponieważ jak ją poniżał po wypiciu, tak teraz znacznie częściej to robi. Również dochodzi do rękoczynów.

Inna historia, która zapadła mi w pamięć, to historia kobiety jeszcze z początku mojej pracy terapeutycznej. Za namową swojego kolegi, kobieta zgłosiła się do mnie po wsparcie. Nie chciała brać rozwodu, ponieważ dopiero była po ślubie już kilka miesięcy. W dniu ślubu, jej luby zamiast pójść z nią dopełnić rytuału małżeńskiego, poszedł grać w gry komputerowe i kolokwialnie mówiąc, tak został.

Ostatnio coraz częściej zgłaszają się do mnie kobiety z zapytaniem o to, co mają robić, ponieważ mężczyźni nie mają ochoty na współżycie z nią. Niektórzy z ich partnerów zgadzają się na terapię. Jak się okazuje, w tej sferze najczęstszą przyczyną takiego stanu rzeczy, którą odkrywamy w moim gabinecie, jest uzależnienie od pornografii.

Rozkład win w relacji

Kłótnie w związku są częste. Są też nieodłącznym elementem narastającego napięcia emocjonalnego w relacji w każdym z partnerów. Nie oszukujmy się, jeśli jeden z partnerów jest spokojny, to drugi kłóci się jedynie sam ze sobą. A powyższych historii mogę mnożyć w nieskończoność. W samej grupie facebookowej, którą prowadzę, takich historii jest cała masa.

Podobnie w gabinecie podczas rozmów z klientami indywidualnie i parami małżeńskimi da się zauważyć nierówny rozkład winy. Chociażby świeże doświadczenia z parą małżeńską w ostatnim czasie przywołują mi na myśl, kiedy mężczyzna przechodził u mnie terapię z powodu fizycznej agresji wobec żony. Na uwagę zasługuje fakt, że podczas wielu terapii małżeńskich nie daje się rozłożyć uwagi po równo w czasie dla obu partnerów. Bardzo często jeden z partnerów dostaje więcej atencji.

Czy łatwo jest rozsądzić o winie?

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wartości indywidualne każdej z osób. Pomyślmy, jaką winę ponosi za rozpad małżeństwa mężczyzna zdradzający, a jaką winę ponosi mężczyzna zdradzający krytykującą kobietę? W świetle prawa można by powiedzieć, że jedynie mężczyzna. W świetle konfliktów oboje, ale czy aby na pewno tak jest?

System wartości jest dosyć trwałym i skutecznym systemem rozsądzania o winie. Mężczyzna zdradzający poniesie tego konsekwencje w świetle prawa czy innych zasad społecznych, a w tej samej sytuacji kobieta pozostanie niewinna. Z jednej strony zrozumiałe jest to, a zdrada jest czynem niewspółmiernie adekwatnym do atmosfery i zazwyczaj wynika z pewnej niedojrzałości. Podobnie jak ciągła krytyka kobiety wobec męża, również jest pewną formą niedojrzałej komunikacji.

Jak to niektórzy mówią:

Bądź mądry i pisz wiersze!

Co warto wiedzieć, gdy mówimy o rozłożeniu winy?

Psycholodzy zwracają szczególną uwagę na cyrkularność relacji, a nie na pozyskanie, czy wyłuszczenie winy z jednej ze strony. W terapiach małżeńskich unika się winnego z powodu ryzyka niepowodzenia terapii. Przyjęcie założenia, że wina leży po obu stronach, jest pewnym uproszczeniem i skrótem myślowym. Ma na celu doprowadzić do złagodzenia konfliktu, czyli nie doprowadzić do jego eskalacji.

Inaczej sprawa ma się, gdy mówimy o nierównowadze emocjonalnej w związku. Ta zazwyczaj występuje w większości małżeństwach, a ich rozwiązanie zależy już od dojrzałości komunikacyjnej i determinacji członków związku. Jednak gdy dochodzi do rozpadu małżeństwa, warto to głośno powiedzieć, że nie zawsze wina leży po obu stronach. Popatrzmy na klasyczny przykład takiej sprawy:

Narcyz i ofiara przemocy domowej

W powyższym tytułowym układzie śmiało można powiedzieć, że wina leży po stronie narcyza. Owinie sobie ofiarę wokół palca i dramaturgia życiowa ofiary jest gotowa. Niestety taki układ sił trwa bardzo często latami, a ofiara ma poczucie winy, że kiedyś zdecydowała się odejść od narcyza. Jednak, czy ktoś był w stanie zdiagnozować narcyza? Nawet w próbie terapii indywidualnej to się nie udaje z uwagi na specyfikę tego zaburzenia i często pozostają jedynie domysły.

Podobnie jest z psychopatą. Dlaczego przywołałem ofiarę przemocy domowej? Osoby po traumach z dzieciństwa mają większą szansę uwikłać się tak trudne relacje. Czy to będą osoby DDD, DDA, z depresjami, czy innymi przypadłościami, to zawsze ryzyko wejścia w trudną relację się większe.

Dojrzałość osobista

W tym artykule opowiadam skąd się bierze dojrzałość człowieka i jak jej szukać, a teraz powiem kilka słów, o co chodzi z tą dojrzałości i konfliktowością w rozkładzie winy. Myślę, że warto wspomnieć o kilku kluczowych korzyściach płynących z osobistej dojrzałości:

Są to rzeczy, które przychodzą mi do głowy na już, a po głębszym zastanowieniu, z pewnością znajdziemy tego znacznie więcej.

Dodam jeszcze, że przy dojrzałości osobistej dużo łatwiej zauważyć skalę winy za czyny w relacji. Osoby dojrzałe dosyć szybko połapują się w relacjach i wstępnej ich toksyczności.

Podsumowując

Układ sił praktycznie zawsze jest nierówny w relacji. Podobnie rozłożenie obowiązków jest nierówne i poczucie sprawiedliwości emocjonalnej ma zupełnie inny wymiar, niż sprawiedliwość według zasług, prawa, czy innego tworu filozofów.

Niektóre zachowania można odnieść do systemu wartości, a co za tym idzie, osoba taka powinna ponieść konsekwencje i nie jest ważna skala konfliktu między partnerami. Wymaga tego dojrzałość, aby patrzeć na relację, nie na zemstę.

Konsekwencje funkcjonowania z osobami dotkniętymi zaburzeniami emocjonalnymi.

Istnieje pewne niezrozumienie relacyjności pomiędzy zaburzeniami osobowości, chorobami psychicznymi i zaburzeniami emocjonalnymi. O ile człowiek sam sobie nie jest winien chorób i zaburzeń z powodu braku psychoedukacji, o tyle trudno już mówić o funkcjonowaniu. Nieświadomość jest głównym czynnikiem wpływającym na jakość relacji międzyludzkich a co za tym idzie, dokonywania wyborów. 

W tym artykule przybliżę temat relacyjności i czy warto pochylać się nad osobami z zaburzeniami.

Zaburzenia emocjonalne, kto jest winny?

Trudno jednoznacznie określić, kto jest winien zaburzeń emocjonalnych, ale są pewne czynniki, które mogą podpowiedzieć jak funkcjonować i jak określać etyczną sferę działania wobec osób z zaburzeniami. Istnieje świadomość społeczna co do nieświadomości swoich emocji wśród osób z zaburzeniami. Dlatego też wiele osób próbuje usprawiedliwiać ich zachowanie. Czasami można usłyszeć, żeby komuś odpuścić, ponieważ to co zrobił, jest wynikiem traktowania przez ojca. I tutaj pojawia się problem. Taka postawa stoi w opozycji do dbania o swoje dobro i może generować frustrację.

Tak samo jak osoby dotknięte różnymi chorobami, tak osoby z zaburzeniami mają obowiązek dbać o siebie. Wyjątki stanowią Ci, którzy muszą być pod stałą opiekę z uwagi na wyłączoną świadomość swoich emocji, co widać w podejmowaniu zachowań zagrażających życiu lub zdrowiu. Pozostałe przypadki nie mogą zostać zwolnione z myślenia. 

Pobłażanie

Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że osoby z zaburzeniami łatwiej uciekają się do wpływu na społeczeństwo. Gdy taka osoba trafi na podatny grunt, to z powodu osobistej nieświadomości będzie utwierdzać się w przekonaniu, że robi tak, jak należy. Sięgając do przykładu przychodzi mi na myśl mężczyzna, który często był bity przez ojca alkoholika. Jego mama również była bita. Młodzieniec dusił w sobie emocje, ponieważ nie był w stanie nic zrobić po za patrzeniem na to co się dzieje. Można sobie wyobrazić jak ogromne spustoszenie emocjonalne pojawia się w jego sercu. Czy zatem taki mężczyzna, który w przyszłości będzie pił i bił, powinien dostać litość i próbę pomocy?

Jak reagować?

Otóż ten mężczyzna podjął decyzję, za którą jest odpowiedzialny. 

Jak to się dzieje, że jeden człowiek w podobnej sytuacji będzie milszy i życzliwy, a drugi opryskliwy i nieznośny? A tak, że jeden i drugi podjęli decyzję. 

Te decyzje mają swoje konsekwencje w relacjach z ludźmi. I w tej sytuacji, od męża, żony, dzieci, rodziców zależy, od społeczeństwa, gdzie ten człowiek się znajdzie. Czy znajdzie się na piedestale pomocowym, czy jednak dostanie lekcję życiową i być może, nauczy się żyć?

Trzeba pamiętać, że nie każdy odbiera lekcję. Niektórzy nawet nie chcą.

Do mnie często piszą ludzie z prośbą i zapytaniem o pomoc. Niedawno napisał do mnie młody mężczyzna, z zapytaniem o spotkanie dla pary, bo ma kryzys w związku. Nie spodobała mu się forma płatności kartą, dlatego zareagował bardzo szybko:

"dziękuję, rezygnuję"

A następnie zablokował mnie. Nie zdążyłem nawet zaproponować mu innej formy płatności. Ten człowiek nie pozwolił na dialog. Pomyślałem sobie, że dobrze, że mnie zablokował. Nie potrzebuję klientów, którzy wiedzą lepiej. Może z kimś innym się dogada?

Żeby przejść terapię, trzeba chcieć się otworzyć na ból, na coś, co może być inne, odmienne. Żeby zbudować piękne relacje, również trzeba chcieć się otworzyć na ból, na coś co jest inne, odmienne. Żeby być szczęśliwym, również trzeba chcieć się otworzyć na ból, na coś co jest inne i odmienne. 

Dlatego o ile można współczuć, to nie rekomenduję litości.

Bowiem jest to droga, która pozwala drugiemu człowiekowi zobaczyć, dać szansę na zmianę. Jeśli on jest nieświadomy, to w świadomości tego co dzieje się z tym człowiekiem, lepiej jest mu nie pozwolić na agresję. W ten sposób uczy się nabierania świadomości.

3 rzeczy, których zaniedbanie przed związkiem, ma prawo skończyć się katastrofą w relacji.

Dzisiaj opowiem wam jakie błędy popełniają ludzie przy zakładaniu związku - a właściwie przed. Błędy, których związek wam nie podaruje i może się wysypać na drodze do budowania wspólnego szczęścia.

Są to 3 podstawowe błędy, które uważam za nieakceptowalne i z góry skazujące na wegetację związku lub jego rozpad. Dlatego przeczytaj ten artykuł uważnie i zastanów się, czy przypadkiem Ciebie on dotyczy?

Żeby dobrze zrozumieć ten artykuł musisz wiedzieć, że nie będę pisał o wielu aspektach popełniania błędów, ale zaznaczę 3 podstawowe, które zaczynają się niewinnie i niosą za sobą brutalne konsekwencje.

Brak dojrzałości zawodowej

Pierwsze zaniedbanie i niestety muszę być brutalny w tym temacie. Istnieje wielu mężczyzn nie znających swojej drogi zawodowej. De facto nie zaobserwowałem tej zależności od strony kobiet tak często, jak mężczyzn. Kobiety łatwiej się dostosowują do płci męskiej. Mężczyźni są częściej bardziej tolerancyjni do tego, że kobiety wykonują jakąkolwiek pracę i jest im z tym dobrze. Inaczej sprawa wygląda po stronie kobiecej.

Brak perspektywy na swoje życie jest podyktowane nie zgłębianiem przyszłości swojego życia. Niestety, trzeba to powiedzieć, że nie określenie swojej drogi zawodowej jest wynikiem braku refleksji nad swoim życiem.

Nie mam nic przeciwko mężczyznom, którzy od samego początku wiedzą, że chcą być informatykami i domatorami. Od początku do końca siedzą w domach przy komputerze i jasno, oraz wyraźnie sugerują potencjalnej partnerce, że jest to jego styl życia i albo się z tym godzi, albo nie. Podobnie w innych stylach życia zawodowego i osobistego.

Odwrócenie sytuacji po czasie

Zastanawiałem się dlaczego w moim odczuciu przedsiębiorcy są bardziej narażeni na rozwody (niestety nie ma takich danych w GUS - nie zostały uwzględnione, a jest to jedynie moja obserwacja). Rozmawiałem z kilkoma przedsiębiorcami na ten temat i można faktycznie połączyć ze statystykami pewną zależność.

Według danych GUS z 2018 r, najczęstszymi przyczynami rozwodów są:

Osobiście uważam, że najczęstszy powód wymieniony w danych GUS stanowi niepotrzebne rozwody. Z jednej strony rozumiem tą sytuację, ponieważ z psychologicznego punktu widzenia dostrzegam tutaj uparte trwanie w swoich przekonaniach, aniżeli niezgodność charakterów.

Na uwagę zasługuje rosnąca liczba rozwodów z przyczyn nieporozumień finansowych. Patrząc na te dane nie mogę oprzeć się wrażeniu, że osoby zakładające swoje firmy po latach trwania małżeństwa, stają się bardziej narażone na rozpad związku.

Gdy jedna ze stron zakłada firmę po latach związku

I tutaj się zaczynają konflikty, bowiem jeden z partnerów zaczyna być w szoku, a jego poczucie bezpieczeństwa nagle zaczyna się chwiać (brak dojrzałości, który często się zdarza - patrz punkt następny tego artykułu). Pojawia się lęk, a ponieważ ukochana osoba nie radzi sobie z nim, to na kogo zacznie przerzucać te emocje?

Oczywiście, że na partnera zakładającego firmę. I nie dość, że człowiek zakładając przedsiębiorstwo jest narażony na stres i lęk o finanse, to jeszcze ze strony najbliższych zaczyna doświadczać nagonki: a po co Ci to, nie rób tego, nie rzucaj etatu, nie będziemy mieli pieniędzy, oszalałeś!

Jeśli taki przedsiębiorca nie uzyska wsparcia, to druga osoba niestety będzie musiała się zaaklimatyzować do nowej sytuacji, albo (nierzadko) zaczyna dominować i staje się bardziej nerwowa. Powód takiej nerwówki jest tylko jeden - brak akceptacji dla działań partnera zakładającego firmę z powodu osobistego lęku o przyszłość.

Co należy zrobić, aby uniknąć rozpadu?

Pamiętacie te opowieści rodziców, żeby nie zakładać rodziny zanim nie podejmie się pracy? Trochę prawdy jest w tym. Jeśli mamy braki w komunikacji i rozumieniu swoich emocji, wówczas zaczynają się one uwidaczniać coraz mocniej.

Wyobraź sobie taką sytuację:

Zakładasz rodzinę, ale nie masz konkretnego planu na siebie. Żyjesz przez 10 lat w małżeństwie i nagle orientujesz się mając 32 lata, że Twoją misją było zupełnie coś innego. Zmiany w Twoim życiu zachodzą bardzo szybko, a partner chodzi jak na szpilkach i zaczyna się bać.

Pogłębiająca się ta sytuacja będzie powodowała coraz więcej kłótni. Być może finanse na chwilę upadną, albo firma padnie za rok i przedsiębiorca zbierze kolejne cięgi od partnera.

Babcie miały rację, a ja tylko doprecyzuję, że musisz mieć na siebie plan w dalekiej przyszłości, byś mógł zaoferować swojemu partnerowi plan na dalsze lata waszego życia.

Oczywiście nie przeczę udanym związkom w podobnych sytuacjach. Jednak jest to podyktowane głęboką dojrzałością życiową drugiej strony.

Brak wiedzy - bezmyślne działanie

Duo - mówiąc inaczej, brak wiedzy jest przyczyną bezmyślnego wchodzenia w związek - a co za tym idzie - skutkuje działaniem emocjonalnym. Trzeba pamiętać, że wchodząc w związek wnosi się swoje zasoby i braki. Zatem człowiek pracuje na tym co ma, albo nie pracuje, bo nie ma na czym. Najczęściej wpada się w pułapkę własnych przekonań. Nie doświadcza się odniesienia do wzorca prawidłowej relacji, co skutkuje przekonaniem o odpowiednim ukształtowaniu do założenia rodziny.

Brak wzorca prawidłowej relacji jest główną przyczyną dramatów w relacjach rodzinnych. Wówczas bardzo łatwo o zbagatelizowanie początków alkoholizmu, zapędów narcystycznych, a człowiek w swojej naiwności mocno wierzy w zmianę partnera.

Zdobywaj wiedzę - w szkole tego nie uczą!

Niestety w szkołach nie uczą nawet słuchania. Jest to problem. Stąd pracując chociażby przez dwa lata w swoim gabinecie nie mam w co włożyć ręce, tyle mam pracy. A tego bloga piszę właśnie po to, by osoby go czytając zdobywały tę wiedzę.

Ta wiedza obecnie kosztuje krocie. Jest ceniona i słusznie. Zdobywając podstawową wiedzę i wdrażając w swoje życie, Twój związek może osiągać poziom, jakiego nie ma większość ludzi na świecie. Takie mam zdanie.

Odnoś się do wzorców

Odnoszenie swoich zachowań i partnera do wzorców, które człowiek poznaje ma kluczowe znaczenie na przyszłość budowanej relacji. Te wzorce musi zapełnić wiedza o prawidłowej relacji. W ten sposób można samemu pracować nad sobą i związkiem.

Wyobraź sobie, że szukając poradnika dotyczącego szpachlowania pokoju, uczysz się. Tak samo jest z zakładaniem związku. Możesz się tego nauczyć już zanim wejdziesz w związek. A przynajmniej posiądziesz wiedzę w temacie, co umożliwi Ci dobry start.

Zachęcam szczególnie mężczyzn do szukania wiedzy

Niestety z przykrością muszę powiedzieć, że statystycznie więcej kobiet interesuje się rozwojem w zakresie relacji. Warto, aby również mężczyźni docenili tę wiedzę i zaczęli jej szukać.

Panowie, nie zamykajmy się w świecie męskich tematów podrywu, techniki i pracy. Te sprawy są słuszne ale dla samotnych mężczyzn nie budujących relacji. Aby budować relacje z kobietą, trzeba uczyć się właśnie komunikacji i rozumienia emocji.

Zaczynanie od tyłu

Dosłownie i w przenośni zaczynanie od tyłu jest karkołomną decyzją. Już pisałem na ten temat w artykule o współżyciu przed ślubem. Natomiast tutaj rozwinę temat o kilka nowych kwestii.

Seks spontanicznie - bo tak wyszło

3 rzeczy, których zaniedbanie przed związkiem, ma prawo skończyć się katastrofą w relacji.

Znów kłania nam się brak przewidywania konsekwencji. Jedni mają więcej szczęścia inni nie. Niestety, najczęściej kobieta na tym cierpi, bowiem mężczyźni w razie pojawienia się dziecka dają "dyla" - rzadziej kobiety, chociaż i tak się zdarza.

Oczywiście, rozumiem chemię, która pojawia się między dwojgiem ludzi. Jednak mi jako psychologowi daje to pewne informacje. Zwraca się uwagę na to, że jest dobrze tu i teraz...

Prawdę powiedziawszy, to dopiero jest kupowanie kota w worku...

Nie znam partnera, nie znam jego prawdziwych cech, wad, zalet a już decyduję się z nim wiązać emocjonalnie i intymnie. Wiesz, jak trudno jest później wymiksować się z toksycznego związku po takich przeżyciach?

Nie jest łatwo

Zgadzam się z tym, że nie jest łatwo nie kochać się z mężczyzną/kobietą, który/a wywołuje w nas tak silne emocje pożądania. Jest przyjemnie, jest dobrze i ma się poczucie, że "złapało się Pana Boga za nogi". Te emocje są na tyle silne, że czasami zwyczajnie poddajemy się temu i nie ma w tym nic złego. Miłość erotyczna jest wspaniałą sprawą.

Problem pojawia się, kiedy zaczynamy dostrzegać problemy i wady u partnera. A już szczególnie pojawiają się dylematy w obliczu coraz większego niezrozumienia.

Zamieszkanie ze sobą

Zamieszkanie ze sobą przed zawarciem związku małżeńskiego samo w sobie nie jest niczym złym. Natomiast w obliczu nie trafienia na odpowiednią osobę zaczynają się prawdziwe schody w relacjach.

Żeby wyjaśnić moje stanowisko dotyczące "trafiania na odpowiednią osobę" - nie chcę powiedzieć, że są tylko nieliczne osoby, które do Ciebie pasują, ale zwyczajnie możesz budować związek z każdą napotkaną osobą. Istnieją tylko pewne warunki, aby to mogło się udać.

  1. Dojrzałość emocjonalna
  2. Dojrzałość zawodowa
  3. Wysokie umiejętności interpersonalne (składa się na to wiele czynników)

Jednak z powodu braków u praktycznie "każdego człowieka" musimy nauczyć się obserwować drugą stronę, zanim wejdziemy w głębsze relacje. Da się to zrobić i pokazuję to każdej osobie, która przyjdzie do mnie na konsultacje. Oczywiście nie narzucam nikomu decyzji. Towarzyszę swoim klientom.

Sprawa mieszkania ze sobą wspólnie przed ślubem ma bardzo podobny wydźwięk co współżycie. Oprócz już istniejącego współżycia dochodzą sprawy finansowe i wspólnego czasu. Przy braku odpowiedniej dojrzałości ta relacja może się posypać jak "domek z kart".

Sfera zawodowa, finansowa i wspólnie spędzanego czasu napawa ogromną nadzieją i chęcią budowania relacji. Zresztą, podobnie i przed wspólnym zamieszkaniem. Wyjątek stanowi fakt silniejszego uzależnienia od okoliczności, w których się znajduje taka para i wysiłku włożonego w budowanie tej relacji. Często jest problem z zerwaniem z powodu sentymentu do wspomnień i "straconego" czasu.

Nie wiem, jak ma wyglądać mój związek - wiem tylko ogólnie!

Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się drogi czytelniku nad tym, jak miałby wyglądać Twój związek z przyszłym partnerem? Jakie padają wtedy odpowiedzi (zrobiłem małe badanie):

Zauważyliście co się dzieje, kiedy zadaję pytanie, jak powinien wyglądać związek? Większość opisów dotyczy konkretnych cech. Wyżej wymienione cechy w większym lub mniejszym stopniu obrazują związek, ale dotyczą bardziej dojrzałości osobistej w relacji. Opisywane cechy bardziej tyczą się dojrzałości osób w związku aniżeli samej relacji.

Co mam do zaoferowania - czego chcę?

A zadałeś sobie kiedyś trud, by odpowiedzieć na pytanie, co masz do zaoferowania partnerowi? Z pomocą przychodzi pierwszy punkt naszych rozważań. Dodatkowo, nie bez znaczenia jest to, co masz do zaoferowania partnerowi osobiście.

Dojrzałość zawodowa jest kluczem do utrzymania stałego i trwałego związku. Pamiętajmy, że wchodząc w związek dajemy to, co mamy w swoich zasobach. Zatem co się stanie, jeśli to się nagle zmieni? Dotychczasowe życie partnerskie legnie w gruzach, ponieważ partner zostanie zmuszony do zmiany stylu życia i nawyków jakie wypracował, co nierzadko bywa bardzo trudne.

Trzeba być świadomym swoich braków i zasobów, aby wiedzieć, jak będzie wyglądał mój związek. Również warto znać wizję swojego małżeństwa. Częściej padają cechy kobiet/mężczyzn jak oni mają wyglądać/zachowywać się. Niestety te cechy zostają zostawione w obliczu zderzenia się z nieodpowiednią osobą w kontekście naiwnej wiary w zmianę partnera.

Podsumowując

Podsumuję artykuł w kilku punktach, czego potrzeba Tobie, żeby związek miał większe szanse na przetrwanie, a nawet wejść na wysoki poziom relacji.

I tu absolutnie nie chodzi o cechy charakteru drugiej osoby, a to w jaki sposób będziecie wspólnie chcieli budować swoją przyszłość. Powodzenia!

List kobiety do mężczyzny

Wielu mężczyzn chciałoby mieć wrażliwą i kochającą kobietę. Mamy obecnie czasy, w których każdy wszystko potrafi. Nie ma jasnego podziału na role poza sytuacjami wymagającymi siły fizycznej. A i to nie jest do końca jasne, bo niektóre kobiety mają tej siły wystarczająco dużo, żeby na przykład poodkurzać dom ciężkim odkurzaczem. Wiele spraw zostało przewartościowanych i to powoduje, że moje serce się gubi. Już sama nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy to faktycznie świat stanął na głowie.

Czy to ze mną jest coś nie tak?

Obecnie jako kobieta muszę się uczyć od nowa relacji z mężczyznami i tego jak szanować siebie. Mam wrażenie, że wraz ze zmianą pokoleń role za każdym razem odwracają się. Obecnie, częściej mężczyźni pokazują swoje słabości. Mówię to w moim osobistym rozumieniu okoliczności. Pijackie imprezy kończące się moją interwencją, bo chłopak nie jest w stanie usiąść już za kierownicą, nastręczają mnie poczuciem niezrozumienia kto i za co jest odpowiedzialny. Przykro mi jest…

Kto i za co jest odpowiedzialny?

Portale społecznościowe są pełne pięknych kobiet. Oczywiście, chcemy się pokazać jak najlepiej, jakoś tak bardzo nam zależy na tym, by dobrze wyglądać. Co ciekawe, stale dostaję informacje zwrotne, że im ładniejsze zdjęcie, tym jestem fajniejsza. Ciekawe to uczucie jest, kiedy ktoś może mnie adorować. Wiem, brzmi to próżnie, ale w realnym świecie jest tego coraz mniej. A tak bym chciała poczuć się piękna w oczach mężczyzny, nie tylko na instagramie…

Nie tylko na instagramie…

Poznając kogoś nowego często ufam bezgranicznie, że to ma sens. Patrzę na mężczyznę jak na kogoś wartego uwagi. Nie interesują mnie jego wady, bowiem głęboko wierzę, że nawet jeśli byłyby problemy, to zacznie nad nimi pracować. Intuicyjnie wiem, jaki powinien być mężczyzna, ale z jakiegoś powodu rozjeżdżająca się rzeczywistość sprawia, że moja samoocena spada i zaczynam głupieć. Zastanawiam się wówczas, czy to ja popełniam błędy, że się nie układa?

Czy to ja popełniam błędy, że się nie układa?

Coraz ciężej jest zbudować piękną relację z mężczyznami. Nie wiem co się dzieje, że to niekończący się koszmar jest. Po latach takich porażek staję się wredna, cyniczna, dominująca. Chcę, aby kolejna relacja nie sprawiała mi przykrości, więc nakładam maskę szczęśliwej kobiety i radzącej sobie ze wszystkim. Nie mam wyjścia, bo widzę niezagospodarowaną przestrzeń przez płeć męską w relacji.

Widzę niezagospodarowaną przestrzeń przez płeć męską.

A ja potrzebuję męskiej ręki. Potrzebuję mężczyzny, który nie będzie brał do siebie moich emocji. Nie wiem co z nimi jest, że nie podejmują się konfrontacji ze mną. Najczęściej są to dwie skrajności. Albo jestem bita i poniżana, albo w ogóle nie czuję męskiej siły, tylko lękliwe dziecko poddające się każdemu „mojemu rozkazowi”. Denerwuje mnie taka sytuacja. Czy wszystko musi być na mojej głowie?

Potrzebuję męskiej ręki!

Brak decydowania, proponowania różnych rozwiązań ze strony męskiej, brak zaangażowania, brak myślenia - tak mogę opisać to z czym się spotykam. Nie przeczę przebojowości męskiej i zaradności, ale w konfrontacji ze mną tego nie ma. To jest rozczarowujące! Bez rozsądnego podejścia do życia i wzięcia sprawy w swoje ręce taki mężczyzna jest mi naprawdę niepotrzebny. Sama sobie dam radę i to bardzo dobrze.

Po co mi chłopak, który nie potrafi kochać?

Naprawdę, chodzi mi jedynie o budowanie relacji ze mną jako kobietą, o zrozumienie mnie i chęć bycia razem, o potrząśnięcie mną, kiedy trzeba i czasami zabranie z moich barków wielu spraw. A gdy widzę mężczyznę biegającego z kumplami, zaniedbującego własny dom, dzieci, siedzącego z  piwem w ręku, czuję się jak służąca a nie kochanka, przyjaciółka, kumpela do życia. Nic więc dziwnego, że nie mam ochoty na „zabawy”, gdy jestem przesiąknięta obowiązkami domowymi.

Nic więc dziwnego, że nie mam ochoty na „zabawy”, gdy jestem przesiąknięta obowiązkami domowymi.

Spotykam się z mężczyznami niezdecydowanymi, niepoukładanymi, jednocześnie płaczącymi i mówiącymi, że są niedojrzali i w sumie to się pogubili, ale to ja mam was tego uczyć. Autentycznie! Właśnie usłyszałam od mojego byłego partnera, że to moja wina, bo nie potrafiłam dać mu warunków do wzrostu. Dopiero psycholog mi uświadomił, że tak naprawdę szukał we mnie swojego ojca albo matki. Nigdy więcej matkowania mężczyźnie….

Nigdy więcej matkowania mężczyźnie….

Wspomniałam o tym, że role się odwracają. Słyszałam niekiedy od mężczyzn, że boją się „twardych babek”. Domyślam się, że chodzi o kobiety silne, dominujące, pełne ekspresji emocjonalnej, potrafiące dopiec ciętym językiem. Wiem, że takie kobiety są, ale wiem też, że gdyby postawa ich mężczyzn była od samego początku odpowiedzialna, to te kobiety stałyby się miłe, sympatyczne, pełne energii. Nawet, jeśli miałbyś mnie posłać do psychologa, bo uznałbyś, że między nami jest źle, to pójdę.

Jeśli miałbyś mnie posłać do psychologa - to pójdę.

Uwierz mi: miałam taką sytuację. Jednak musisz wiedzieć jedną ważną rzecz. Psycholog jest osobą najczęściej obiektywną i jeśli jest doświadczony, to zrozumie, po czyjej stronie jest przegięcie. Tak było w moim przypadku. Mężczyzna, który mnie wysłał do psychologa, nie był zadowolony, bo mnie stracił. Podjęłam taką decyzję wiedząc, z czym przyszło mi się mierzyć. On za nic w świecie nie podniósł tematu zmiany naszej relacji, to ja miałam to zrobić. Ehh ta wasza duma…

Ehh ta wasza duma...

Dopomnę jeszcze coś o naszej kobiecej determinacji w budowaniu relacji. Tak, to jest najważniejsza rzecz, której potrzebuję w relacji z mężczyzną. Budowanie związku, relacji, komunikacji, niczego więcej mi nie trzeba. Jednak jeśli nam tego zabraknie, stajemy się jak hieny, jak harpie, które chcą mieć to, co najcenniejsze. Miłość jest naszą siła napędową do życia. Bez niej albo więdniemy, albo rośniemy i kwitniemy. Czy jesteś gotowy i otwarty na dialog? Czy jesteś na tyle kreatywny, aby tworzyć nową rzeczywistość? Czy za młodu nie marzyłeś o ratowaniu pięknej?

Czy za młodu nie marzyłeś o ratowaniu pięknej?

Idąc dalej rzadko czuję się wysłuchana, zrozumiana. Wiem też, że sama nie jestem idealna i niejednokrotnie potrafię wyolbrzymiać, ale potrzebuję chwili uwagi i zastanowienia się nad tym "o czym ona mówi". Nie chcę byś każde moje zwrócenie Ci uwagi o cokolwiek odbierał nieustannie jako atak. Chciałabym byś wiedział, że możesz opuścić tarczę, spojrzeć na mnie jak na przyjaciela, jak na partnera. Partnera z którym współpracujesz. Nikt nie jest wyżej, nikt niżej.

Potrzebuję chwili uwagi i zastanowienia się nad tym "o czym ona mówi".

Chciałabym poruszyć temat duszenia w sobie emocji przez mężczyzn. Wiele razy gdy zaczynam rozmowę o tym, co mnie boli i w jaki sposób mężczyzna sprawia mi przykrość. nagle obsypuje mnie w odzewie tym co mu nie gra. Nagle sytuacja z przed tygodnia nie była tak jasna i klarowna jak to mogłoby się wydawać. Strasznie mnie to boli, że wciąż nie mogę nakłonić do mężczyzny do szczerości, do rozmów, do wyrzucania z siebie na bieżąco tego co boli. Nie chcę byś się tak bardzo na mnie zamykał...

Nie chcę byś się tak bardzo na mnie zamykał...

Chciałabym widzieć w Tobie chęć rozmowy, chęć rozejmu - bo to co się dzieje ostatnio to nieustanna walka. Proszę pomyśl nad tym.

Pozostaje jeszcze temat zranień, które w sobie noszę. Czasami bywa, że odpycham widząc męskie zaloty. Nie robię tego świadomie. Po czasie dopiero zrozumiałam, dlaczego tak a nie inaczej się działo. Dzisiaj pokutuję za swoje błędy. Każdy potrzebuje doceniania i odrzucanie miłych i cudownych chwil od drugiej osoby wcale nie jest miłe.

Na początku zawsze jest cudownie...

Na koniec chcę dodać, że na początku zawsze jest cudownie. Chciałabym natomaist, by to trwało wiecznie. A z jakiegoś powodu po wyczerpaniu pokładów emocjonalnych i wejściu w rutynę to wszystko znika. Twoje pomysły drogi mężczyzno przestają być realizowane, przestajesz się angażować, zaczynasz mówić wiele i nic nie robić. Zaczynam dostrzegać, że to wszystko było kłamstwem.

Dlatego usycham…

Zaufanie - naiwność czy roztropność?

Czym jest zaufanie? Czy warto ufać każdemu? Czy warto dawać kredyt zaufania osobie, która nas rani? Jak rozporządzać zaufaniem? I czy zaufanie jest niezależną kwestią emocjonalną, czy jednak możemy nad nim panować?

Na te pytania postaram się państwu odpowiedzieć w tym artykule. Zapraszam!

Czym jest zaufanie?

Zaufanie jest przekonaniem o prawdziwości danej osoby, o tym, że ta osoba przekazuje nam prawdziwe informacje, że jest spójna i możemy czuć się przy niej bezpiecznie. Chociaż intuicyjnie wiemy Czym jest zaufanie, problemy przysparzają nam sytuacje w których to zaufanie zostaje nadszarpnięte. Co wtedy zrobić i jak należy podejść do sprawy, o tym poniżej.

Czy warto każdemu ufać?

Czy warto mieć zaufanie do każdego napotkanego człowieka?

Uważam, że tak.

Ma to swoje podłoże w sposobie funkcjonowania emocji. Jeśli podchodzimy podejrzliwie do każdej napotkanej osoby, wówczas czujemy dyskomfort, lęk. Nie chcemy czuć się zranieni przez nową, nieznaną nam osobę bez powodu. Ale czy to oznacza, że musimy być nieostrożni? - Nie. Rzecz polega na tym, że kredyt zaufania warto dawać nowej osobie, ale warto też zwracać uwagę na to, jakie treści tej osobie przekazujemy. 

Podchodząc do tego tematu bezkrytycznie, możemy dając kredyt zaufania narażać się na ataki słowne/emocjonalne. Zaś w swojej ostrożności i roztropności możemy ocenić, co należałoby przekazać nowej osobie, aby sprawdzić, czy ta osoba jest godna tego kredytu zaufania, którym go obdarzamy. 

Nasze serce jest wówczas spokojniejsze. Nie musimy się obawiać, że zostaniemy zranieni. 

A co z zaufaniem, gdy osoba, którą już dłużej znamy, a szczególnie bliska naszemu sercu, zrani nas? 

Część odpowiedzi znajdziesz w artykule o zdradzie. Wspominam tam, że warto dać kredyt zaufania w połączeniu z odpowiedzialnością za decyzje jakie podejmujemy w tej sytuacji. Wróć do pierwszego akapitu i porównaj obie sytuację. 

Powiecie, że jestem szalony i naiwny. Mówię o tym otwarcie, ponieważ czuję się z tym rewelacyjnie. Wiem, że każdy może mnie zranić, niezależnie od tego w jakiej znajduję się sytuacji.

Czy się otworzę, czy nie otworzę - również jestem narażony na ataki. Dlatego jestem w pełni przekonany, że lepiej dać kredyt zaufania i zaakceptować fakt zranienia, niezależnie od sytuacji. Nie muszę się przez to obawiać ataków i doprowadzać siebie w ten sposób do stanów nerwicowych. 

Czy nad zaufaniem możemy mieć kontrolę?

Czy zaufanie jest kwestią niezależną od naszego umysłu? Tak naprawdę to zależy od naszego sposobu myślenia. Mamy 3 rodzaje podejmowania decyzji.

  1. Racjonalne
  2. Emocjonalne i 
  3. Emocjonalno-racjonalne

Temat Opisałem w oddzielnym artykule, ale dzisiaj przyjrzymy się temu po krótce. Jeśli mamy sposób podejmowania decyzji emocjonalny - zaufanie będziemy uzależniać od tego, co zrobi Partner. A to z kolei prowadzi do kontroli i sprzeczek, tak jak to ma miejsce w opisanych sytuacjach w artykule o zdradzie. 

W przypadku decyzji racjonalnych możemy podjąć kroki trochę bardziej stabilniejsze. Polega to na tym, że podejmujemy decyzje o tym, czy dalej być z tą osobą, czy nie. Wówczas, albo dajemy nowy kredyt zaufania i nową szansę albo skreślamy tą relację. 

W przypadku podejmowania decyzji emocjonalno-racjonalnych mamy do czynienia ze spokojem i rozumieniem swoich emocji. Mamy świadomość, że możemy być ponownie zranieni, ale akceptujemy taką sytuację. Daje to nam poczucie spokoju i jednocześnie szansy na naprawienie tego co nas spotkało.

Zaufanie a sposoby podejmowania decyzji.

Jak już wcześniej wspomniałem analizując trzy sposoby podejmowania decyzji, rzeczywiście możemy mieć kontrolę nad udzielaniem zaufania. Zależy od tego, czy nasze myślenie jest uzależnione od emocji, czy jednak nasze myślenie polega na głębokiej samoświadomości o czym świadczy również nasza dojrzałość. Ponieważ dojrzały człowiek bardzo dobrze sobie radzi w trudnych sytuacjach i swojego bólu nie traktuje jako uzależnienie od tego, co zrobiła osoba trzecia.

Jak działają emocje?

Emocje zawsze podpisują się pod tym, jakie podejmujemy decyzje. Jeśli uznajemy, że partner nas zranił i nas to boli, a my czekamy na ruch partnera, by zmienił swoje zachowanie, mamy do czynienia z uzależnianiem się od partnera. Pojawiają się wówczas emocje w postaci lęku, niepewności, bólu, opisane we wspomnianym wyżej artykule. 

Dając świadomie kredyt zaufania możesz uznać, że dajesz partnerowi szansę, ale dajesz również do zrozumienia, że Twoja decyzja będzie podyktowana jako kontr-decyzja do tego, co zrobi Twój partner. W uzależnieniu się od partnera nie ma miejsca na podjęcie samodzielnie decyzji, która mogłaby zakończyć tę farsę wzajemnego ranienia się. 

Dąż do tego poziomu dojrzałości. Nie bądź zależny od tego, co robią inni ludzie. Dawaj kredyt zaufania i bądź świadomy, że ataki i tak nadejdą. Zaakceptuj tą sytuację bądź roztropny w tym co robisz. 

Dać komuś kredyt zaufania nie oznacza bycie naiwnym. Oznacza to świadomy wybór podarowania szansy drugiej osobie, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że sami jesteśmy omylni 

Bądź spójny ze sobą samym i jednocześnie szczęśliwym.

Zdrada w związku - co zrobić?

W tym wpisie, opowiem Ci, co zrobić, kiedy podejrzewasz partnera o zdradę lub gdy dowiadujesz się, że faktycznie zdradził. Nie będę opowiadał, na czym polega zdrada, ponieważ pojęcie zdrady każdy intuicyjnie rozumie. Dodatkowo jest to materiał na oddzielny wpis. 

Obecny materiał podzielę na dwie części. W pierwszej opowiem,  co zrobić kiedy podejrzewasz partnera o zdradę, a w drugiej części opowiem, jakie warto podjąć kroki, gdy faktycznie zdrada miała miejsce.

Zanim jednak Ci o tym opowiem, musisz wiedzieć, jak postępować w sytuacji, gdy nie masz pewności, czy zdrada na pewno miała miejsce.

Jak poradzić sobie, kiedy podejrzewam partnera o zdradę? 

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że jest to sytuacja niepewna. W związku z tym nietrafione działania mogą okazać się nieskuteczne. Ponieważ nie masz pewności co do faktycznej zdrady, podjęcie działań zapobiegających zdradzie, może spowodować dodatkowe pogorszenie sytuacji w relacjach. 

Jako psycholog zdaję sobie sprawę, że niektórzy podejrzewają zdradę opierając się na wcześniejszych doświadczeniach. Jeśli u Ciebie występuje taka sytuacja, zalecałbym jednak konsultacje z psychologiem. Nie dlatego, że z tobą jest coś nie tak, ale dlatego że możesz pogorszyć sytuację w zależności od tego, jak silne emocje przeżywasz w związku z niepewną sytuacją.

Niekiedy jedna lub dwie konsultacje pomogą zrozumieć istotę rzeczy, oraz podejść do sprawy rozsądnie i trafnie. 

Dowody zdrady a samopoczucie.

Podejrzewanie partnera o zdradę jest o tyle niebezpieczne dla Ciebie, że w takim stanie z dnia na dzień czujesz się coraz gorzej. Twoje zaufanie do partnera drastycznie spada. Niektórzy moi klienci zaczynają w tym samym czasie sprawdzać swojego partnera. Kontrolują go do tego stopnia, że nawet jeżeli partner mówi prawdę, nie ma szansy na porozumienie. Bynajmniej nie wynika to ze złej woli, ale wzburzone emocje w zwiazku nie pozwalają racjonalnie spojrzeć na sytuację.

Podczas podejrzenia o zdradę, najczęściej brakuje twardych dowodów na nią. Taka sytuacja dodatkowo potęguje kłótnie. Rozumiem kontrolowanie partnera w celu poszukiwania twardych dowodów. Uważam jednak, że jest to dodatkowy strzał we własną stopę. 

Odpuść zanim się załamiesz.

Poprzez kontrolowanie zadajesz sobie dodatkowy ból. Jest to potwierdzone na moich konsultacjach. Klienci się do tego przyznawają. Niepewność i sprawdzanie partnera powoduje negatywne emocje, z którymi nie do końca klienci sobie radzą w ciągu dni, tygodni a nawet miesięcy. 

Biorąc pod uwagę samopoczucie swoich klientów zawsze zalecam, aby klienci odpuścili swoim potencjalnym winowajcom. Jeśli podjęcie tej decyzji sprawia ogromne trudności, wtedy zachęcam do terapii. 

To Ty masz władzę nad swoimi emocjami.

Świadome podarowanie kredytu zaufania partnerowi w takiej sytuacji, jest najlepszą opcją, którą możesz zrobić dla siebie. Powód jest bardzo prosty. Wspomniałem wyżej, że kontrolowanie partnera wzbudza negatywne emocje a to przekłada się na relacje z partnerem. Dodatkowo emocje te nie pozwalają nam normalnie funkcjonować, przez co może dochodzić do toksycznych relacji. Niekiedy włączają się stany depresyjne lub nerwicowe u osoby czującej się zdradzaną. 

Aby uniknąć tej sytuacji zachęcam do zaniechania kontroli partnera i zadbania o własne samopoczucie. Świadome udzielanie kredytu zaufania powoduje, że nie uzależniasz siebie od decyzji partnera. W związku z tym Twoja siła w relacji z partnerem jest o tyle większa, że potencjalny winowajca to odczuwa. Odczuwa to w poprzez rozluźnienie atmosfery.

Ty zaś przez to, że dajesz sobie prawo do nowego życia, komunikujesz partnerowi, że jego działanie będzie miało brzemienne w skutkach konsekwencje. Niestety, w sytuacji kiedy bardzo silnie podejrzewasz partnera o zdradę, nie da się tego uczynić bez terapii i wzrastania do dojrzałości która pozwoliłaby Tobie czuć się lepiej.

Zaczekaj na rozwój wydarzeń.

Po osiągnięciu samoświadomości, homeostazy w swoim samopoczuciu, będziesz w stanie zaczekać na rozwój wydarzeń i w odpowiednim momencie podjąć konkretne kroki, działania. 

Dlatego też swoich klientów zachęcam do tego, aby zaczekali na dowód który "spada jak grom z jasnego nieba".

Dlatego, że "kłamstwo zawsze ma krótkie nogi" i prędzej czy później ona wyjdzie na jaw.

Do tego czasu będziesz mógł/mogła dobrze czuć się, niezależnie od rozwoju wydarzeń. Jeśli zastanowisz się nad obiema sytuacjami, zauważysz że lepiej jest krócej cierpieć i przeżyć to krótko, intensywnie. Dzięki czemu nabierasz nowego doświadczenia ale nie załamujesz się tak, jak to miałoby miejsce w pierwszym przypadku. 

Co zrobić, gdy partner zdradził i jesteś tego pewny?

A teraz wyobraź sobie, że dowody zdrady spadają na Ciebie jak grom z jasnego nieba. Oczywiście przeżywasz bardzo silne emocje, to zrozumiałe jest. Jednak jesteś w stanie zrobić kilka rzeczy, o których poniżej:

Przedstaw partnerowi dowód zdrady.

To jest ten moment kiedy prosisz partnera o rozmowę, tak abyście mieli co najmniej pół godziny na wymianę zdań. Musisz zachować wszystkie możliwe siły na to, aby spokojnie i rzeczowo przeprowadzić taką dyskusję.

Teraz pokazujesz partnerowi dowód zdrady i następnie zadajesz mu konkretne pytanie:

Co z tym zrobimy?

Na pytanie: "co z tym zrobimy?" partner będzie ci musiał odpowiedzieć. Absolutnie nie pytaj partnera dlaczego to zrobił i po co. Ponieważ Najczęściej jest tak, że on tego nie wie, a Ty tym bardziej się tego nie dowiesz. 

A nawet gdybyś się o tym dowiedziała lub dowiedział, to najczęściej jest tak, że odpowiedź nie rozwiązuje problemu. Ponieważ problem jest natury emocjonalnej, to bieg wydarzeń nie zostaje zmieniony. Emocje mają to do siebie, że się zmieniają poprzez podejmowanie konkretnych decyzji i nie są to decyzje związane z realizacją zachowania partnera zdradzającego. 

Dlatego pytanie pod tytułem "co z tym zrobimy?" ma tutaj kluczowe znaczenie. 

Podejmij decyzję.

Gdy usłyszysz odpowiedź od partnera, musisz podjąć konkretną decyzję, co dalej zrobisz. Sama lub sam ocenisz czy odpowiedź jest satysfakcjonująca i czy wróży ona zmianę.

Bądź konsekwentny.

Po uzyskaniu odpowiedzi od zdradzającego partnera musimy trzymać się planu, który założycie w trakcie rozmowy. W momencie gdy partner nadal nie dochowuje wierności, mamy prawo podjąć decyzję, która jest konsekwencją założonego planu.

Nie powiem Ci, co dokładnie powinnaś zrobić lub jak interpretować odpowiedź swojego partnera, dlatego że każda osoba ma inny sposób patrzenia na tą sytuację. Jedni są bardziej skłonni przebaczyć, inni nie. A po za tym, jest to miejsce do opisania w książkach.

Mogę ci jedynie powiedzieć tyle, że w jakim stanie się znajdujesz, tak dobrze poprowadzisz całą rozmowę. I od tego będzie zależało samopoczucie a przecież o to w tym wszystkim chodzi, prawda?

Toksyczny związek

Toksyczny związek jest ostatnio coraz częściej spotykany. Pacjenci w tych związkach także różni się zdarzają. Czasami przychodzą do mnie ludzie, którzy nie radzą sobie z toksycznym partnerem, a czasami toksyczni partnerzy proszą o to, by pomóc im odzyskać kobietę/mężczyznę. W drugim przypadku występują często tematy zastępcze do prawdziwego problemu.

Nie będę Ci przedstawiał krok po kroku, jak na chemii, czy w medycynie, jakie są objawy, przyczyny, skutki wejścia w toksyczny związek. Pozwól, że zaproszę Cię do historii, która w pewien sposób daje się dopasować do wielu sytuacji. Na pewno znajdziesz coś dla siebie. Wczytaj się uważnie, bo nie wiem tego, ale może to Ty należysz do osób, które tworzą toksyczną relację, albo rzeczywiście masz do czynienia z toksycznym partnerem?

Toksyczny związek - bomba organiczna

Monika była radosną dziewczyną o urodzie wpisującej się w kanon istniejącej wówczas mody. Była pełna ambicji, chciała spełniać swoje marzenia. Na pierwszy rzut oka wrażliwa, uśmiechnięta, dając się poznać jako dusza towarzystwa. Nieprzeciętna uroda dawała jej się trochę we znaki, bowiem sporo adoratorów się wokół niej kręciło. A i dziewczyny lubiły z nią przebywać. Monika sprawiała, że inne kobiety czuły się solidarne z nią.

Tancerka mająca bardzo bogate życie, ambitna, szczera, uśmiechnięta i radosna. Lubiana przez wszystkich w około i pewna siebie kobieta. Jej marzeniem zawsze był taniec. Obecnie sprawia jej tyle radości, że wiele osób mogłoby jej pozazdrościć. Zdobywa nagrody w konkursach tanecznych, jest zapraszana na gale. Mówiąc prościej zawsze chciała być inspiracją dla mężczyzny.

Jej celem było założenie kochającej rodziny i spełnianie się jako tancerka. Chciała być szczęśliwa, jak każdy inny wydaje się człowiek wokół niej. Często przesiadywała na ławce w parku przypatrując się innym parom i zastanawiając się, jakby to było, gdyby czuła się kochana, gdyby miała kogoś przy boku. Z pewnością kwitła by jeszcze mocniej! Przynajmniej tak jej się wydawało.Jeśli pojawia się niekontrolowane pragnienie miłości, jest to znak, że trzeba się zastanowić nad tym. Czy masz odpowiednie poczucie własnej wartości?

Cofnijmy się jednak w czasie...

Toksyczny związek, przyczyny, sygnały

Monika dorastała w atmosferze nerwowości. Często spotykała się ze znajomymi tylko po to, by nie słuchać narzekającego ojca i toksycznej matki. Doskonale wiedziała, kim nie chciała się stać, dlatego wbrew naciskom rodziców starała się iść swoją drogą. Przez co mało czasu spędzała w domu. Szukała ciepła tam, gdzie mogła je dostać. Nie chciała przesiąknąć tą toksycznością swojej matki. Zawsze pragnęła, by  jej ojciec chciał być mężem i ojcem. Chciała aby ją przytulił, ale wiecznie gdzieś znikał. A jeśli był w domu, to tylko gapił się w telewizor. Tęskniła za czułą miłością swojego ojca i matki.

Z powodu wypadów córki z domu, matka jej ciągle powtarzała, jak bardzo jest niewdzięczna. Na ojca nie może liczyć, a z niej to już w ogóle nic nie wyrośnie. Każdego dnia Monika słyszała, jak matka twierdzi, że jej jedyna córka jest do niczego. Błędne koło kontroli córki. Matka kontrolując córkę sprawiała, że ona ucieka z domu. A ponieważ córki nie ma z matką, próbowała wywoływać w niej poczucie winy, jak się później okaże z powodzeniem...

Wsparcia w ojcu nie miała, ponieważ nie potrafił się przeciwstawić tyranii emocjonalnej swojej żony. Nie tylko dał się zawładnąć żonie, ale też był wobec niej posłuszny. Można powiedzieć, że stał się uległy jak tresowany pies. Myślał, że tak jest dobrze. Przecież on ją kochał. Robił wszystko, by matka jego córki była zadowolona. Niestety do czasu, kiedy ojciec zrozumiał, że jest nieszczęśliwy, nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadł przed telewizorem, który stał się jego azylem. Bał się kobiety.

Toksyczne relacje

Matka coraz bardziej naciskała na niego. Chciała kontrolować życie swojej córki i ojca. Musiało być tak jak ona tego chce. Nie ważne było, czy miała rację czy nie. Chciała przelać swoją miłość na wszystkich, a raczej domagała się jej od najbliższych. Nie miała łatwego dzieciństwa. Gdzieś po drodze straciła kontakt ze sobą. Nauczyła się radzić ze swoimi emocjami w sposób kontrolujący córkę i ojca.

Zarówno ojciec jak i córka na swój sposób dostosowali się do sytuacji. Oboje w poczuciu winy inaczej reagowali. Ojciec z natury spolegliwy, usiadł i dla świętego spokoju dał sobą rządzić. Córka w nastoletnim wieku zaczęła się buntować. Znała metody działania matki, czuła, że jej nie wystarcza, dlatego postanowiła się odciąć z tego domu jak najszybciej, gdy skończy liceum...

Dlaczego wchodzisz w toksyczny związek?

Po skończeniu liceum Monika się wyprowadziła. Znalazła pracę w pobliskim mc Donaldzie a zamiast udać się na studia włożyła całe swoje serce w talenty taneczne. W końcu mogła sobie na to pozwolić, bowiem nie mieszka już z matką, która jej nie kontroluje pomijając kontakt telefoniczny. Na swoje mieszkanie wybrała stancję. Jest sama, więc nie musi angażować wszystkich środków finansowych w mieszkanie.

Za młodu w trakcie mieszkania z matką miała stale organizowany czas. Musiała uczęszczać na zajęcia dodatkowe z lekcji śpiewu, nauki języka, basenu, ale nie podobało się jej to. Czuła się zmuszana do tych czynności. Jednak była tak bardzo osaczona przez matkę i posiadała tak mocno zakorzenione poczucie winy, że nie potrafiła jej odmówić. Często płakała.

Zresztą, gdyby się sprzeciwiła, odpowiedź byłaby, wiecie jaka:

Definicja - toksyczny związek mógłbym określić w trzech słowach. Będąc w takim związku czujesz się osaczona, masz poczucie winy i tracisz swoje życie.

Toksyczny związek z kobietą.

Gdy Monika postanowiła pójść do szkoły tańca, był to jej sposób na odzyskanie siebie. Wreszcie poczuła wolność, w której nikt jej nie będzie przeszkadzał. Niestety, dało się wyczuć pretensje matki w sms'ach, telefonach, że ją zostawiła, że jej nie kocha, że jest niewdzięczna.

Monika jednak nie dawała za wygraną. Kontakt z matką zaczęła ograniczać. Nie chciała, by jej życie spełzło na narzekaniu, wbijaniu siebie w podłogę. Nie chciała, aby ktoś po za nią wpajał jej nieodpowiednie myślenie na swój temat. Wiedziała czym to grozi.

Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W międzyczasie zmieniła partnera do tańca, ponieważ tamten już nie dotrzymywał jej kroków. Monika szybciej się rozwijała tanecznie. Trener postanowił, że spróbuje z innym chłopakiem.

Ukryta prawda - źródło

Ku jej zaskoczeniu mężczyzna okazał się być strzałem w dziesiątkę. Tańczyło im się rewelacyjnie i już pierwsze konkursy przynosiły im sukcesy. Oprócz tańca, który zbliża fizycznie, elokwencja chłopaka głęboko osiadała w jej sercu. Dziewczyna coraz bardziej wsiąkała w jego osobowość. Czuła się po prostu bezpiecznie.

Rozumieli się bardzo dobrze. Zarówno on, jak też i ona pochodzili z domów, gdzie nie panowała najlepsza sytuacja. Ojca albo nie było, albo pił, albo nie potrafił sobie poradzić ze swoim życiem. W przypadku ojca chłopaka, było podobnie z drobną różnicą...

Jego ojciec często zdradzał matkę. Nie tylko pił, ale też zdradzał. Dla Zdzisława ta sytuacja była ciężka. Czuł obrzydzenie do swojego ojca i zarazem nienawiść do matki za to, co zrobiła jego ojcu. Była niesamowicie apodyktyczna. Taką kobietę Zdzisław pamięta jako swoją matkę.

Monika tonęła w jego objęciach. Nie trzeba było dużo czasu, aby chcieli być ze sobą. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Oboje pragnęli miłości, oboje czuli się dobrze ze sobą i oboje siebie pragnęli.

Pierwszy błąd

Nie mogli się sobie oprzeć. Mijają trzy randki, a zakochani w sobie lądują w sypialni. Fakt, że pierwszy raz nie był rewelacyjny. To się nie liczyło, liczyło się to, że Monika w końcu poczuła to, czego pragnęła w swoim życiu. Poczuła, że wreszcie ktoś ją wypełnia.

Przyszedł kolejny dzień. Dzień w którym standardowo zaczynają się treningi. Między nimi aż kipi z miłości. To nawet dobrze, bo służy to zgraniu się w tańcu. Widać było w nich taniec pełen pasji.

W pewnym momencie Monika zaproponowała wspólne zamieszkanie. Oczywiście Zdzisław się zgodził, w końcu to jest dla niego najlepsza wiadomość. Zaraz ze sobą zamieszkali.

Koniec sielanki - toksyczne sygnały

Wspólne mieszkanie przysporzyło kilka wyzwań, na które jeszcze nie byli gotowi. Ktoś musiał prać, gotować, sprzątać. Trzeba było opłacać rachunki, klub taneczny. Czas trzeba było organizować tak, aby też oboje mogli go spędzić w samotności. W końcu cały czas byli ze sobą, a dla Zdzisława taka sytuacja stała się już trochę uciążliwa.

Wolał wyjść wieczorami z kolegami na piwo. Monika oczywiście zostawała sama. Zaczynała się już złościć, że jakim prawem on wychodzi, a ona zostaje sama z bałaganem w domu. Teraz zaczęła sobie przypominać, że kiedy była u niego w pokoju, to przecież on taki już był. Nie zauważyła tego.

Pomyślała, że już tak się wychował. Trudno, weźmie to na siebie. Rozumiała też jego potrzebę spotykania się z kolegami. Nawet to, że czasem wieczorem wracał podpity. Zdarzało się to coraz częściej. Tłumaczyła sobie to tym, że to normalne. A ponieważ wypił alkohol, to rozumiała, że hamulce mu puszczały i nie odnosił się do niej z szacunkiem.

Toksyczny związek i jego początki, a może to już dawno się zaczęło?

Przypominała sobie toksyczny związek swoich rodziców i jego. Myślała, że to tylko chwilowe, przecież się kochają. Z drugiej strony zaczynała się już denerwować, że zostaje z tym wszystkim osamotniona. A przecież tak bardzo była szczęśliwa. Tak bardzo go kochała.

Była przekonana, że to dobry człowiek i czuła, że może go zmienić na lepsze. Bardzo tego pragnęła. Nie zauważyła jednak, że on nigdy jej nie powiedział słów "kocham Cię"...

Cały czas żyła przekonaniem, że on ją jednak kocha. To dlaczego wychodzi tak często z kolegami? Dlaczego nie pomaga jej w domu? Co się stało temu człowiekowi? Takie i inne myśli kłębiły się w jej sercu. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę.

Przyszły pierwsze wieczory lęku o ten związek. Zaczęła się zastanawiać co się takiego stało i kiedy. Przypomniała sobie, że Zdzisław zaraz po współżyciu, stał się trochę bardziej oschły podczas tańca. A ona byłą tak bardzo zapatrzona w niego, że nie widziała drobnych sygnałów i tego, w jaki sposób jego wzrok biegał. Patrzył na inne kobiety. Czyżby nie zauważyła zmian w jego nastawieniu? A może już wcześniej tak było?

Miarka się przebrała - toksyczny związek pełną gębą.

Monika już nie wytrzymała. To była niedziela o 3 nad ranem. Z soboty na niedzielę Zdzisław jak zwykle wyszedł do kolegów. Monika czekała na niego i patrzyła przez okno. Świat jej wirował, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wszystko poświęciła dla Zdzisława.

Poświęciła swoje życie koleżeńskie, przestała się spotykać z najbliższymi przyjaciółmi, którzy wciąż na nią czekają. Znając jej sytuację próbowali jej wyperswadować co się dzieje. Niestety Monika nie chciała im wierzyć. Nie ma do kogo udać się po poradę a do przyjaciół nie napisze, bo wstyd jej za to, że ich zostawiła.

Nie ma życia nawet dla siebie, bo przecież obowiązki domowe. One zaczęły ją przerastać już od czasu, gdy się wprowadzili do wspólnego mieszkania.

Jedyne co mogła robić, to na co pozwalał jej Zdzisław. Mogła umawiać się na spotkania tylko z nim i tylko wtedy, kiedy on chciał. Większości znajomych Zdzisława nie znała. On zresztą jej rodziną przestał się interesować od momentu, gdy zaczęli współżycie. W zasadzie, to interesował się od święta a po tym wydarzeniu wcale.

Dlaczego tak trudno zakończyć toksyczny związek...

Tej nocy w niedzielę o 3 nad ranem Monika zrozumiała, że nie miała swojego życia z nim. Zaczęła sobie przypominać, jak bardzo nią manipulował, kiedy oznajmiała mu, że chce wyjść. Nagle ocknęła się i zobaczyła, że tak naprawdę jest sama ze swoim poczuciem winy. Sama do tego stopnia, że teraz poza tym draniem nikogo nie ma. Tak czuła.

W związku z tą sytuacją poczuła przypływ tak ogromnej złości, żalu i rozpaczy, że postawiła wszystko na jedną kartę. Miała jeszcze nadzieję...

Niebezpieczeństwo - toksyczna bomba wybucha

Jak zwykle rozległ się stukot, furkot w drzwiach i Monice serce zamarło. Potrzebowała chwilę, żeby dojść do siebie. Przekręcanie kluczyka w drzwiach, który zdawał się nie trafiać do celu wyrwało dziewczynę z przemyśleń. Zerwała się na równe nogi i popędziła do ciemnego przedpokoju stając na jego drugim końcu tak, żeby widziała, jak on wchodzi.

Drzwi się otworzyły, światło się zapaliło a Zdzisław zataczając się wszedł do domu. Nawet na nią nie spojrzał. Monice krew wezbrała. Podbiegła do niego i uderzyła go w twarz. Chłopak się zatoczył. Po chwili doszedł do siebie i tak się zdenerwował, że ją uderzył nie patrząc. Straciła przytomność....

Ofiara losu - toksyczny człowiek

Następnego dnia rano Monika budzi się na podłodze a Zdzisław jeszcze śpi na łóżku. Mieszkanie wygląda jakby przeszła w nim trąba powietrzna. Boli ją strasznie głowa. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że ma ranę na czole. Musiała się w coś uderzyć. Rozpłakała się.

Budzi się Zdzisław. Patrzy po mieszkaniu i zawołał do Moniki co się stało, że jest taki bałagan. Nic nie pamięta. Ponieważ Monika nic nie odpowiadała, zaczął jej szukać. Znalazł ją zapłakaną w łazience siedzącą pod muszlą klozetową. Przerażony pyta co się stało.

Monika: Nic nie pamiętasz?
Zdzisław: Nie... Kto Ci to zrobił?
Monika: Ty mi to zrobiłeś w nocy. Wróciłeś pijany z imprezy...
Zdzisław: Ja?
Monika: (milczy)

Zdzisław klęka przy niej i zaczyna przepraszać. Mówi, że nic nie pamięta, że to się zmieni, że on tak nie chce jej krzywdzić. Monika milcząc patrzy tylko w ścianę. Zdzisław cały czas przeprasza, błaga o wybaczenie. Wspomina swoją przeszłość i powołuje się na to, dlaczego taki jest. Wtem Monika wypaliła:

"Chodźmy na terapię"

Zdzisław obiecuje, że się poprawi, ale nie chce iść na terapię. Twierdzi, że nikt nie będzie grzebał w jego głowie. Monika zdecydowała się pójść sama. Jednak jak twierdzi, kocha tego człowieka. Chce odejść, ale boi się Zdzisława. Nie wie co ze sobą zrobić. On przecież jej grozi, że zrobi sobie krzywdę.

Myślała, że to już koniec...

Nowe życie

Pod nieobecność Zdzisława a za sprawą terapii, Monika postanowiła się wynieść. Zmieniła lokal, sprawy formalne załatwiła z właścicielem, który ją rozumiał. Z pomocą przyjaciół w kilka godzin przeniosła się do innego osiedla w inne mieszkanie. Poinformowała o tym tylko najbliższe i najbardziej zaufane osoby.

Przyjaciele się ucieszyli, że Monika do nich wraca. Łzy wzruszenia Moniki nie miały końca. Chciała im wynagrodzić ten cały czas, kiedy się z nimi nie spotykała.

Gdy Zdzisław wrócił z pracy, dom zastał pusty. A przynajmniej nie było w nim Moniki. Natychmiast zaczął wypisywać jej sms, że ją kocha, żeby wróciła, że to się nie powtórzy. Monika wiedziała, że to jest stały schemat. Dzięki terapii miała już siłę się od tego odciąć. Do czasu...

Zaczęły się groźby, że coś sobie zrobi. Czasami ją straszył, że ją znajdzie.

Terapia i jej efekty

Monika starała się wytrwać w tym. Poblokowała Zdzisława wszędzie gdzie się dało. Dzięki Bogu jej przyjaciele byli z nią. Nie zostawili jej w potrzebie. Zrozumiała też, że nie może mieć wpływu na drugiego człowieka. Zrozumiała też siebie...

Wie przecież, że jeśli odnajdzie siebie jako kobietę, że jeśli nie pozwoli sobie zniszczyć swoich granic. Będzie miała wpływ. Będzie miała wpływ na drugiego człowieka nie kontrolując i wierząc, że się zmieni. Nauczy się wpływu inspirując do dojrzałości i wierząc w mężczyznę.

Zdzisław jak się okazało doskonale dał sobie radę... Po roku zniszczył życie kolejnym dwóm kobietom...

Zostaw tutaj komentarz, jeśli artykuł do Ciebie przemówił 🙂

A poniżej lista artykułów podlinkowanych we wpisie Toksyczny Związek:

Artykuły uzupełniające

Jak utrzymać związek z mężczyzną

Jak utrzymać związek z mężczyzną... Pytanie wpisywane jest w google do tysiąca razy miesięcznie. Dostaję też wiele pytań w tej tematyce na sesjach terapeutycznych. Wiele osób mi mówi, że wiedza, o której mówię, powinna być przekazywana w szkołach.

A ja się zastanawiam nad tym, jak dbać o związek, kiedy nasi rodzice nie przekazują nam tej elementarnej wiedzy w rodzinie? Utrzymywanie związku wydaje się być bardzo proste w sytuacji zrozumienia płci przeciwnej i jej istotnych różnic w funkcjonowaniu. Dzisiaj podejmuję pierwszą, bardziej komplementarną próbę wyjaśnienia tej kwestii.

Jak utrzymać związek z mężczyzną?

Jest kilka prostych zasad, którymi warto się kierować, by związek utrzymać. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Pamiętaj, że:

Mężczyzna nie jest kobietą

Zadając to pytanie, jak utrzymać związek z mężczyzną, jeśli będziemy o tym pamiętać, to unikniemy sytuacji, które prowadzą do niepotrzebnych kłótni. Zauważmy, że jeśli mężczyzna jest prostolinijny w myśleniu, to nie będzie mu w głowie siedziało to, czy kogoś ugodzą jego słowa mówiąc do kobiety: chodź na siłownię...

Kobieta zaś pytając swojego mężczyznę o to, dlaczego pozmywał naczynia, oczekuje odpowiedzi, że to dla niej. On zaś w swoim prostym myśleniu odpowie: bo mnie już denerwowały. Jakież rozczarowanie...

W filmach mamy takie sytuacje, że mężczyzna klęka na kolanach oznajmiając: To dla ciebie kochanie! To dla ciebie poświęciłem swoje ręce i umyłem naczynia!

Zaś standardowe podejście kobiety w takich sytuacjach: naprawdę? To super... Aj, jak to boli, kiedy ona nie docenia mężczyzny...

Traktuj go jak swojego bohatera

Dla kobiety zranionej bardzo ciężko przestawić się na styl życia zależny od mężczyzny. Broń boże nie sugeruję, aby kobieta była mu poddana we wszystkim. Tu nie o to chodzi. Podlinkowany artykuł wyjaśnia tą kwestię dogłębnie.

Natomiast teraz chciałbym skupić się na aspekcie różnicy między kobietą i mężczyzną i dlaczego proponuję postawienie swojego mężczyzny w sytuacji króla w twoim domu.

Pamiętam jak na sylwestra pojechałem z żoną do znajomego małżeństwa. Kiedy mąż tej kobiety zrobił to o co go prosiła, ta w naturalny sposób uwiesiła mu się na szyi dając mu pocałunek i mówiąc: mój ty bohaterze!

Nie wyobrażasz sobie jaką zazdrość poczułem widząc taką sytuację. Mój wzrok natychmiast powędrował na moją żonę sugerując jej, by robiła tak częściej.

Jesteśmy dumnymi mężczyznami i nie lubimy, gdy ktoś nas traktuje jak służącego. Wręcz uwielbiamy, jeśli jesteśmy dla kogoś specjalistami. John Gray zauważył, że mężczyzna prędzej weźmie pod uwagę zdanie obcego faceta, znającego się na rzeczy, lub starszego wiekiem z uwagi na doświadczenie i sposób funkcjonowania.

O ile przyjemniejszy świat się robi, kiedy dodajemy elementy romantyzmu. Okazuje się nawet, że to mężczyźni są bardziej romantyczni od kobiet.

Jak dbać o związek z mężczyzną - formułuj prośby

Nie ma problemu w formułowaniu próśb do swojego mężczyzny. Zależy jak to robisz. Jeśli go krytykujesz, wypominasz mu stare dzieje, to w naturalny sposób powodujesz, że twój mężczyzna dla świętego spokoju zacznie się zamykać w sobie. Oczywiście wymaga to dojrzałości, ale naprawdę warto mu odpuścić.

Pewna kobieta na terapii u mnie opowiadała mi sytuację, w której zaczęła jej się psuć suszarka do włosów. Pech chciał, że była poza domem i nie miała możliwości zakupu jej tam, gdzie się znajdowała. Zadzwoniła więc do męża z prośbą o zakup owej suszarki. Fakt był też taki, że wieczorem było zaplanowane spotkanie ze znajomymi, a żona nie miała suszarki sprawnej, bo stara ją rano "kopnęła".

Mąż nie chciał iść po nią, ponieważ do najbliższego sklepu było kilka kilometrów a auto było w użyciu, zaś drugie w serwisie. Na te słowa klientka oznajmiła mężowi: nie mam suszarki, a wieczorem jesteśmy umówieni ze znajomymi w gości. To zdecyduj sam, pójdę albo z tłustymi włosami, albo z umytymi. Zdecyduj, jak chcesz mnie widzieć.

Mąż poleciał po suszarkę.

Traktuj go jak specjalistę

Wiesz już, że aby twój mężczyzna robił czego potrzebujesz, należy formułować wobec niego proste komunikaty. Te prośby nie mogą w sobie zawierać krytyki, ale powinny być formułowane z należytym szacunkiem i tak, aby nie musiał się domyślać.

Jak utrzymać związek z mężczyzną - nie każ mu się domyślać

Dbanie o związek nie polega na tym, by ktoś mi się podporządkował. Domyślanie się jest jedną z tych rzeczy, która w naturalny sposób utrudnia komunikację. Chociaż jest możliwe się porozumieć, często zabiera nam więcej czasu niż tego byśmy chcieli. Niekiedy wyzwala frustrację w sercu partnera.

Traktowanie partnera jako specjalistę, polega na tym, że w naturalny sposób liczymy się z jego zdaniem. Niektóre kobiety często wchodząc w związek mają już wizję jego. Niestety ta wizja polega również na tym, że obejmuje także zachowanie partnera i jego styl życia. Mówiąc prościej, polega to na tym, że mężczyzna musi działać tak, jak ona tego chce. Na terapii niestety muszę ten obraz często burzyć, by zbudować coś nowego, piękniejszego.

Kiedy jeszcze studiowałem na UMCSie, miałem swoją ulubioną wykładowczynię z procesów poznawczych. Powiedziała do swoich studentek dosyć znamienne słowa, które zawsze odbijają mi się echem w głowie, jeśli mężczyzna nie potrafi domyśleć się, czego ona potrzebuje.

pamiętajcie: mówcie swoim mężczyznom wprost czego potrzebujecie. Zobaczycie, że będzie was nosił na rękach. Będzie was kochał jak nikt na świecie.

Zgadzam się w stu procentach.

Jak wykorzystać jego zdolności specjalistyczne?

Zawsze kobietom powtarzam, że mężczyzna jest specjalistą w swoim fachu. Kobieta zaś wie, jak wszystko powinno wyglądać. Oczywiście wiadomo, że kobiety radzą sobie bardzo dobrze w wielu dziedzinach i nie trzeba ich niańczyć. Natomiast w swojej dumie często każąc coś zrobić swojemu mężczyźnie, mówi mu, jak ma to zrobić.

Jeśli ogólno lub "wszystko-wiedząca" kobieta uda się do specjalisty i powie mu, żeby poszedł coś załatwić, to należy oszczędzić mu pełnej instrukcji obsługi tegoż zadania. Chyba, że on sam ją o to poprosi. Jeśli jednak on ma już wizję wykonania zadania, należy mu odpuścić i nie krytykować jeśli wróci z zakupami w dwóch siatach a nie w czterech.

Stawiając się we wspomnianej wyżej sytuacji oddania się swojemu mężczyźnie, sprawiamy, że nie tylko doceniamy jego wysiłek, jak też stawiamy go w roli bohatera i widzimy w nim potencjał specjalisty. To jest bardzo potrzebny zabieg dla naszego, jakże dumnego ego.

Dwa światy - jak utrzymać związek

Jak już wiesz, mężczyzna jest specjalistą. Został stworzony po to, by działać. To jest między innymi jedna z cech, która pozwala ocenić materiał na kandydata na męża. Generalnie rzecz biorąc, mówiąc prościej mężczyzna: zawsze wie, jak to zrobić

Kobieta zaś jest stworzeniem, które zawsze wie, jak to powinno wyglądać. Na sesjach bardzo często padają takie stwierdzenia z ust kobiet:

Tych stwierdzeń pada mnóstwo. Kobiety wtedy przychodzą do mnie z prośbą o "naprawienie mężczyzny". Jak się później okazuje, wyjaśnienie specyfiki myślenia męskiego i uświadomienie sposobu funkcjonowania kobiety rozwiązuje problem.

Jak utrzymać związek w tych dwóch światach?

Jeśli kobieta ma swoją wizję, jak powinien wyglądać jej związek a mężczyzna "zawsze wie, jak trzeba to zrobić", to sprawa wydaje się być banalnie prosta:

Kobieto: przekaż wizję swojego małżeństwa mężczyźnie oraz zaufaj mu w realizacji tego przedsięwzięcia. W żadnym wypadku nie dawaj mu dobrych rad!

Zadbaj o siebie a wszystko się ułoży

Ten podtytuł powinien znaleźć się zaraz po tym, gdzie piszę, że mężczyzna nie jest kobietą. Jednak ze względu na efekt świeżości, zostawiam go na sam koniec, żebyś o tym zawsze pamiętała.

Ze względu na twoje cechy kobiece powinnaś dbać o swój umysł i ciało. Najlepiej to zrozumiesz czytając artykuł poświęcony temu, za co kochamy kobiety.

Zamiast suszyć mu głowę...

Problem w relacjach do mężczyzn polega na tym, że kobiety bardzo lubią dawać złote rady. Mężczyźni zaś bardzo lubią sprawy rozwiązywać sami. Lubią zamknąć się w pomieszczeniu, by przemyśleć trudne sprawy i następnie "wyjść do ludzi" z nową siłą do działania.

Jeśli w tym czasie kiedy partner siedzi w swojej "duchowej jaskini", a ty w tym czasie zaczynasz mu suszyć głowę:

  1. Coś się stało?
  2. Zrób coś z tym.
  3. Długo będziesz tak siedział?
  4. O czym myślisz?

To powodujesz, że twój mężczyzna zaczyna się denerwować:

Nie dość, że próbuję coś wymyślić w tej sytuacji, to ona jeszcze się mnie czepia. Czy nie może mi dać wreszcie spokoju?!

Jeśli twój mężczyzna jest specjalistą, a ty wiesz jak coś ma wyglądać, to dlaczego wkraczasz w jego pole? Kiedy twój mężczyzna rozwiąże sytuację lub sprawę w swojej głowie, sam do Ciebie przyjdzie. Niestety w swojej niecierpliwości nie dając mu spokoju, zaburzasz pracę jego mózgu.

Jak utrzymać związek nie kontrolując - efekt?

Ta kobieta dała swojemu mężowi przestrzeń do życia. Przestała go kontrolować i jednocześnie zadbała o siebie. Zobacz co napisała w liście do John'a Grey'a, swojego terapeuty:

Przestałam nakłaniać go do rozmowy. Wtedy zaczął mnie pytać, jak spędziłam dzień. Przestałam pytać o jego sprawy. Po paru tygodniach sam zaczął mi o nich opowiadać. Przestałam sprzątać w kuchni, a kiedy powstał okropny bałagan, mąż sam zabrał się do sprzątania. Kiedy zostawiałam wszystkie jego rzeczy na podłodze, mąż sam zaczął je zbierać. Udało mi się, choć nie był to mój ideał.

[John Gray, 2012]

Moja pacjentka bardzo lubiła mieć kontrolę nad mężem. Kontrolowała ile czasu mąż spędza z dzieckiem poza domem. Wychodząc z domu oczekiwała, że kiedy wróci, on już będzie z malcem w domu. Zwykle miała ochotę zadzwonić do niego z pytaniem kiedy wróci?

Tym razem postanowiła dać sobie szansę wypocząć. Wracając do domu zdjęła buty i gdy zorientowała się, że malca i jej męża w domu nie ma, usiadła do czytania książki. To były najlepiej spędzone godziny w jej życiu.

Kiedy zaczęła dbać o siebie, jej mąż zaczął brać odpowiedzialność za to, co było zbyt duże dla niej samej. Zwyczajnie zaczął angażować się do pracy w domu. Robił to na swój sposób, ale "wrócił do żywych". Nie był to jej ideał, jednak zaczął o nią dbać.

Jak utrzymać związek z mężczyzną dbając o siebie

Przede wszystkim pamiętaj, że jesteście różni i będę to powtarzał do znudzenia. Do tego dodam, że nie ma dwóch idealnie pasujących do siebie połówek pomarańczy. Jako kobieta i mężczyzna idealnie do siebie pasujecie fizycznie. Niestety, nie pasujecie do siebie psychicznie w żaden sposób.

Dbając o siebie zostawiasz przestrzeń mężczyźnie do tego, by zajął się sprawami, które Ciebie przerastają. To się dzieje naturalnie. On widzi kiedy trzeba coś zrobić, ale zrobi to wtedy, kiedy w jego głowie uzna, że to już ten moment.

Zdarzało się, że się kłóciłem z żoną o to, kiedy mają być wyniesione śmieci. Żona chciała, abym je wynosił gdy jest wypełniony kosz na śmieci w 75%. Ja zaś wyrzucałem zawsze, kiedy był wypełniony w 99%. Nadal nie jestem w stanie zapamiętać, żeby wynosić śmieci z kosza wypełnionego w 75%.

Ona dała mi spokój, a ja i tak wynoszę te śmieci. Relacje się polepszyły, a ja już się nie denerwuję.

Jak utrzymać związek z mężczyzną? - bądź uśmiechnięta i radosna

Jest to element dbałości o siebie i swoje ciało. Jako kobieta zrzędliwa wysysasz energię z mężczyzny, który i tak ma dosyć walki o przetrwanie. Wracamy do domu nie po to, żeby słuchać kolejnej "zrzędliwości".

Zrzędliwość cechuje się głównie krytykanctwem, wypominaniem, ocenianiem. Zamiast naprawiać męża, zadbaj o siebie i swój dobrostan psychiczny. Jestem przekonany, że on również się tobie odwdzięczy.

Jeśli zastanawiając się, jak utrzymać związek zaczynasz kontrolować swojego mężczyznę, albo go naprawiać, tak naprawdę "strzelasz sobie w kolano". Zamiast zadbać o siebie, robisz kilka rzeczy jednocześnie. Mianowicie:

  1. Zaczynasz "naprawiać swojego mężczyznę" - w domyśle niańczysz go na własne życzenie, przez co tracisz czas, energię i dobre samopoczucie
  2. Tracisz zdrowie psychiczne zajmując się "niereformowalną" sprawą, bowiem mężczyzna nie jest kobietą
  3. Tracąc radość robisz się zrzędliwa i zaczynasz zakłócać spokój mężczyźnie, a jest to jedna z tych rzeczy, których twój facet nienawidzi

Czyż to nie jest piękne, kiedy dbając o siebie, on również o ciebie dba? Być inspiracją dla mężczyzny zawsze jest warto.

Tutaj możesz zostawić cenny dla mnie komentarz! (click)