Jedna prosta zmiana, a złapiesz ochotę na seks

Nie masz ochoty na seks? Gdzieś w Twoim życiu się zagubił i nie widzisz przyczyn takiego stanu rzeczy, ale chciałabyś mieć ochotę na seks. W tym poście podpowiem Ci, co możesz zrobić, żeby taką ochotę w sobie wzbudzić. Musi być jednak pewien warunek. Nie znasz przyczyn spadku libido, ale Twoje ciało jest zdrowe i nie ma przyczyn hormonalnych związanych z chorobami przewlekłymi, lub innymi schorzeniami.

Zapraszam do czytania.

Częste przyczyny spadku libido

Jest kilka istotnych powodów, które mogą mieć wpływ na Twoje libido w relacji z partnerem. Jak już wiemy z tego bloga, do zawarcia związku potrzebna jest dojrzałość człowieka, która ma istotny wpływ na gotowość do budowania relacji. Przy czym, im bardziej dojrzały jest człowiek do zawarcia trwałej relacji, tym łatwiej o zbudowanie fascynującego związku. A jak też wiemy, do każdej relacji wpadają "chochliki" tak, jak czasem osy wlatują nam przez okno do pokoju. Dlatego warto się przed tym zabezpieczyć i tym razem podpowiem Ci, co zrobić w przypadku spadku braku chęci na seks, zakładając, że jesteś osobą zdrową psychicznie i fizycznie. W przeciwnym wypadku, najpierw ureguluj swoją gospodarkę hormonalną i zadbaj o swoje ciało w chorobie.

Pamiętaj, że rozregulowanie gospodarki hormonalnej może być też objawem przyjmowania niektórych leków, szczególnie leków mających poprawić funkcjonowanie w okresie menstruacyjnym. Weź pod uwagę taką okoliczność.

Oto, co może wpływać na brak chęci na seks w relacji

Czynników wpływających na obniżone libido można wymieniać. W psychologicznych artykułach można doszukać się kilkustronicowych treści z wypunktowanymi czynnikami obniżającymi libido, począwszy od chorób, przez dietę aż po choroby psychiczne.

Tutaj jednak zwrócę Twoją uwagę na jedną, najczęściej występującą przyczynę, a w zasadzie objaw, bo przyczyn tego objawu może być wiele. Chodzi mi o Twoje zdrowie psychiczne, higienę, jaką utrzymujesz w swoim życiu. mam na myśli "brak wolności" zgłaszany przez moich pacjentów, świadczący o tym, że dzieje się coś niedobrego i obniża Twój poziom energii seksualnej. Pomijam mechanizmy obronne seksualizacji.

Zadbaj o higienę swojej psychiki a następnie zrób tą jedną rzecz z partnerem.

Zacznij rozmawiać

Brzmi banalnie prawda? Jednak nie chodzi mi o zwykłą rozmowę o tym, że autobus przejechał kurczaka, albo koleżanka wypiła zmielony kawior, czy jakiś "ktoś" przejechał łosia na drodze, a babcia sąsiadka zagląda Ci w okno. Tu wcale o to nie chodzi. Po prostu buduj intymną więź, relację.

Budowanie intymnej relacji

Zmiana tej jednej rzeczy, czyli budowanie intymnej więzi wiąże się z pewnym wysiłkiem i potrzebujesz na to czasu, zaangażowania i otwartości.

Wyobraź sobie spotkanie z drugim człowiekiem, które ma otworzyć podwaliny do nowej relacji. Zazwyczaj, gdy poznajesz taką osobę, czy to nową, czy bliżej poznajesz koleżankę, kolegę, to kosztuje Twój czas, kosztuje Twoje zaangażowanie, oraz otwartość. Bez otwartości na nieznane, nie otworzysz serca na intymną podróż po świecie drugiego człowieka. Po świecie emocji swoich i czyichś. Otwartość to nic innego, jak pozwolenie sobie na to, żeby ktoś Ci bliski obdarzył Ciebie jego emocjami, jednocześnie Ty obdarzasz jego swoimi emocjami. To oczywiście wiąże się z przeżywaniem emocji nie swoich, ale na tym polega intymna więź, żeby je przeżywać razem.

Dlatego gdy chcesz znaleźć energię na seks, znajdź najpierw siłę do bycia otwartym i nie spieszenia się. Daj swój czas, obecność, bądź z tym człowiekiem, umów się z nim na spotkanie, poproś jego o czas i zaangażowanie. Poproś jego i siebie o bycie razem, tylko wy. Niech wam nic nie przeszkadza, a sobie dajcie czas na dotyk i przeżywanie.

W ten sposób zbliżycie się do siebie. A gdy już to zrobicie, pozwolicie sobie na akceptację, wówczas nie będzie wam nic stało na przeszkodzie, aby pojawiło się libido. A dalej, już wiecie co robić 😉

Sprawdzanie telefonu partnerowi

Sprawdzanie telefonu partnerowi bez jego wiedzy jest częstą praktyką po zdradzie, lub po sytuacjach sugerujących zdradę. Wiele osób zadaje pytanie, czy to dobrze, że sprawdzają telefony i co w związku z tym dalej? Czy to jedyna opcja po zdradach? Ten artykuł dotyczy wskazówek związanych ze sprawdzaniem telefonu.

Pochylimy się nad konsekwencjami i komunikatami sprawdzania telefonu partnerowi. Odpowiemy sobie na pytanie, co zrobić w sytuacji, kiedy sprawdzasz telefon, bądź jest sprawdzany Tobie.

Zapraszam!

Dlaczego sprawdzasz telefon?

Sprawdzanie telefonu jest formą zabezpieczania siebie przed kolejną zdradą (najczęściej). Innymi słowy, jest zwróceniem się do swojego bólu i zajęcie się nim. Obrazowo mógłbym tą sytuację porównać do tego, że gdy ktoś zraniłby mnie na przykład nożem, to pierwszym odruchem będzie zwrócenie się ku ranie i zlekceważenie napastnika. Następnie, gdy sytuacja już zostanie rozwiązana, w każdym kolejnym kontakcie z "napastnikiem" sprawdzam go, czy nie ma przy sobie noża. Daję mu tym samym znak, że mu nie ufam i jednocześnie nie oddalam go od siebie, bo z jakiegoś powodu był dla mnie bliski. Jest to niebezpieczna sytuacja.

To mi przypomina syndrom sztokholmski, choć nim nie jest. Jednak zwracam na niego uwagę, żebyś zauważył, że w tej konstelacji emocjonalnej nie rozwiązuję problemu.

Kto powinien radzić sobie ze sprawdzaniem telefonu?

Niestety, sprawdzanie telefonu partnerowi nie jest czynnością, z którą partner powinien sobie radzić, ale właśnie osoba, która sprawdza telefon.

Rozumiem sytuację, że partner zranił i zdradził. Problem emocjonalny powstaje po stronie osoby sprawdzającej i dotyczy bezpośrednio skrzywdzonego. Zaś problemem po stronie zdradzającego nie jest to, że sprawdzany mu jest telefon, ale że dopuścił się zdrady. Te dwie kwestie należy bardzo mocno rozgraniczyć, ponieważ zrzucenie odpowiedzialności za sprawdzanie telefonu na zdradzającego utrudnia rozwiązanie problemu.

Co komunikujesz poprzez sprawdzanie telefonu partnerowi?

Gdy sprawdzasz partnerowi telefon, to nieświadomie komunikujesz mu kilka rzeczy.

Po pierwsze - gdy sprawdzasz telefon partnerowi, nie ufasz mu

Trudno jest rozwiązać jakikolwiek problem emocjonalny bez zaufania. Brak zaufania przyczynia się także do nieumiejętności słuchania. Brak słuchania powoduje blokady na rozwój. Można mówić, że daje się kredyt zaufania, ale przy jednoczesnym kontrolowaniu telefonu, wyraźnie daje się komunikat: "Nie ufam Ci".

Partner jednocześnie będzie czuł presję i przytłoczenie. Nie dość, że odbiera od Ciebie sprzeczne sygnały emocjonalne, ale także widzi, że sprawdzany jest mu telefon i nie dostaje przestrzeni do rozwiązania problemu.

Po drugie - kiedy sprawdzasz telefon partnerowi, uzależniasz się od niego

Poprzez nasilenie emocji w trudnej sytuacji uzależniasz się od zdradzającego.

Jeśli partner należy do osób, które nie poradziły sobie z emocjami i zdradził, to będzie miał nie tylko wyrzuty sumienia, ale jednocześnie nie będzie wiedział w jaki sposób Ci to wynagrodzić. Zachodzi później błędne koło w postaci tańca między dwojgiem ludzi. Jedno nie ufa, drugie próbuje przekonać do zaufania a atmosfera między dwojgiem dodatkowo gęstnieje. Paradoksalnie kontrola telefonu w przekonaniu ma dać ulgę, a w rzeczywistości zwiększa napięcie.

Jeśli jednak partner należy do osób manipulujących, wówczas, jeśli sprawdzasz telefon partnerowi, zostajesz przysłowiowo "ugotowany". Dlaczego? Już wyjaśniam.

Pierwsze co usłyszysz, to że była to Twoja wina. Drugie, że musisz się zmienić. A po trzecie, stracisz swoją wartość i godność we własnych i jego oczach. I to wszystko dlatego, że pozwoliłaś sobie na kontrolowanie i uzależnienie.

Po trzecie - sprawdzając telefon partnerowi zaczynasz toczyć wojnę

Użyję prostego słowa, mścisz się. Sprawdzanie telefonu partnerowi jest formą toczenia wojny z partnerem. Ty kontrolujesz, on się wypiera, Ty sprawdzasz, a on próbuje coś z tym zrobić, naprawić albo uzależnić Cię. Taki taniec nie ma końca, dopóki jedna ze stron nie odpuści i konstruktywnie nie podejdzie do tematu.

Uwaga!

Konstruktywnie, nie zawsze oznacza, że musicie ze sobą razem dalej być!

Sprawdzanie telefonu partnerowi bez wyraźnej zdrady

Jeśli jednak zachodzi sytuacja, że partner sprawdza Ci telefon, ale nie dokonałeś żadnej zdrady, albo jesteś w początku relacji z taką osobą, to rozważ kilka poniższych informacji.

Jaką miał przeszłość, ze sprawdza Ci telefon i co z tym robi?

Wiesz już, że sprawdzanie telefonu bez wyraźnego powodu nie jest zdrowe. nie buduje zdrowej prywatności i relacji. powoduje niepokój i chaos emocjonalny. Zwracam też uwagę na uwagi kierowane do partnerów typu:

Z kim piszesz? Pokaż mi telefon.

Dużo takich uwag bez kontekstu humorystycznego jest toksycznych. Przeszłość tutaj nie ma żadnego znaczenia, ponieważ jest pewnym balastem, który należy uformować na przyszłość. Pamiętaj, że nie powinno się usprawiedliwiać żadnego czynu.

Dlatego warto mieć na uwadze te kwestie i zastanowić się co z tym zrobić. Przede wszystkim, partner powinien być świadomy, że ma z tym problem. Jest to warunek konieczny do rozwiązania problemu. Niektórzy nie wchodzą w związki z takimi osobami, ale jeśli decydujesz się zostać, to warto ocenić jego świadomość, na przykład zadając pytanie, "czy rozumiesz, że takie zachowanie nie służy naszej relacji?". Jeśli partner Ci odpowie, że to normalne, albo odwróci uwagę od tematu, miej pewność, że tej świadomości nie posiada.

Drugą sprawą, po ocenie świadomości problemu jest pytanie, czy z tym coś robi. I znowu, musi podać Ci konkrety, na przykład:

  1. Rozumiem, że sprawdzam telefon i mnie samego to denerwuje, ale staram się rozmawiać o tym z "przyjacielem" i radzić. Proszę Cię informuj mnie o tym za każdym razem. Chciałbym wiedzieć, kiedy Ci to przeszkadza i bądź w tym konsekwentna. Nie pokazuj mi telefonu i mów, że na to się umówiliśmy.
  2. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego postanowiłem w ciągu 3 tygodni zapisać się do psychoterapeuty, aby problem przepracować.

Jeśli nie padnie żaden konkret, można śmiało domniemywać, że problem nie zostanie rozwiązany, a tym bardziej przepracowany.

Czy związek powinien być idealny?

W dobie estetyki, rozwoju, coachingu, wszelakiej maści poradników istnieje pokusa stawania się lepszym i bardziej wydajnym. Dotyczy to nie tylko spraw zawodowych, osobistych, ale również relacyjnych. Nawet w procesie psychoterapii człowiek staje się lepszą wersją samego siebie. Chcemy być lepsi i mieć lepsze rzeczy, lepszych partnerów, lepsze relacje, lepsze życie. Dlatego też rozważę odpowiedź na pytanie: czy związek powinien być idealny? Być może nawet niektórzy już szukają idealnego związku. Ja na pewno szukam.

Dlatego dzisiaj pochylimy się nad pytaniami o to, gdzie jest granica w kontekście stawania się lepszym, posiadania lepszego partnera, lepszej relacji i jakości życia w związku. Uzupełnię również temat o to, od czego zacząć poszukiwanie idealnego partnera do związku, kiedy warto go szukać, oraz kiedy nie warto. Zapraszam do czytania!

Dążenie do ideału

W rozwoju partnerskim, jak i osobistym istotą jest dążenie do ideału. Nie na siłę - mądre dążenie do ideału. Chodzi o to, by nie stać się w cudzysłowie "nadczłowiekiem". W procesie terapii zachodzi taka tendencja, że osoba, która już posiądzie trochę wiedzy o sobie i otaczającym ją świecie, zaczyna tym obarczać ludzi wokół siebie. Chcemy tego uniknąć, żeby nie doprowadzić do niepotrzebnych konfliktów i napięć związanych z oczekiwaniami. Stawajmy się lepszymi wersjami siebie, ale też bądźmy użyteczni w stawaniu się lepszymi dla naszego otoczenia.

Czy mam za wysokie wymagania?

Będąc w relacji, albo też singlem, możesz usłyszeć od kogoś, że masz wysokie wymagania. Być może nawet sam się zastanawiasz nad tym, czy masz zbyt wysokie wymagania? Czy te wymagania są konieczne do idealnego związku? W kontekście nieskutecznego, długotrwałego poszukiwania trwałej i zdrowej relacji z inną osobą, takie pytanie może spędzać sen z powiek człowiekowi. Powiedziałbym nawet, że osobiście, z racji zawodu mam wysokie wymagania nie tylko względem siebie, ale też względem partnerki. Jest mi z tym dobrze i chciałbym, żeby tak zostało. Jednakże w pewnym obszarze przysparza to cierpień. Oczekiwania od relacji jeśli są, powinny być realizowane. Jeśli ich nie ma, to tematu na dobrą sprawę również nie ma. Wróćmy do oczekiwań.

Problem z oczekiwaniami zaczyna się wówczas, gdy nie są spełniane. Jak wspomniałem, są wówczas istotą bólu. Niespełnione oczekiwania są jak dzieła, które w konsekwencji lądują w koszu na śmieci, a związek jest jednym z takich dzieł, projektów, które człowiek może wcielać w życie, żeby być szczęśliwym. Dzieło, które nie spełniło naszych oczekiwań rodzi frustrację i uwaga!

Słowem kluczem jest tutaj projekt, oczekiwania a w zasadzie świadome oczekiwania względem nas i relacji z nami. A to już kolejny podpunkt naszych rozważań.

Zgodność oczekiwań z projektem

Należy otwarcie to powiedzieć, że realizacja projektu zgodnie z założeniami podnosi morale. Zauważam, że zdecydowana większość rozsypujących się relacji posiada wspólne cechy:

O ile braku zaangażowania, rozmów (na ten temat być może przyjdzie czas na blogu lub kursie), oraz braku odwagi nie muszę tłumaczyć, o tyle ostatni punkt jest dość istotny (także!) w kontekście pytania o idealny związek.

Wejście w związek jest kluczowym momentem

Czy jesteś gotowy na relację? Czy masz swój projekt relacji i życia osobistego? Czy z powodu zaniedbania pewnych spraw Twoja relacja nie stanie na krawędzi? Znasz odpowiedź na te pytania? Wiesz, jak powinien wyglądać Twój idealny związek?

W kontekście stawiania wysokich wymagań jest to kluczowe, żeby ocenić, czy mają one pewną mądrość. Oczywistym będzie, że jeśli chcę podróżować, to nie powinienem żenić się z kobietą "kanapowcem" i odwrotnie. W początkowej fazie związku nie zastanawiamy się w ogóle nad takimi rzeczami. Powiem więcej; będąc młodym snuje się wiele marzeń i "dyrdymałów", których potem nie wciela się w życie przy jednoczesnym mydleniu oczu partnerowi. Zatem, czy świadomość siebie i swojego obrazu jest adekwatna do rzeczywistości? Pamiętam, jak w początkowej fazie relacji z moją obecną żoną obiecałem jej podróże i pracę we własnej działalności. Z czasem zapomniałem o tym po to, żeby sobie przypomnieć 5 lat po ślubie. Nie chcę wspominać co razem przeszliśmy, tylko dlatego, że nie byłem konsekwentny w tym, co powiedziałem.

Uważnie przeczytaj ten artykuł: czy jesteś gotowy na związek? Aby znaleźć odpowiedź na pytanie o gotowość, należy znaleźć odpowiedź na pytania zawarte w tamtym artykule. Zdobądź swoją odpowiedź, zanim wejdziesz w relację na całe życie, lub zanim zaczniesz zmiany w obecnym związku.

Zgodność projektu a wymagania

Jeśli znasz już swoją odpowiedź, albo poznałeś ją w czasie, gdy już masz swoją duszę do towarzystwa, ważne, abyś zdobył się na odwagę realizować te rzeczy razem z partnerem. Wiele osób ma tendencje do porzucania relacji tylko dlatego, że coś się nagle zmieniło w ich życiu, dojrzeli, przeszli kryzys życiowy. Przez co też nie daje się szansy partnerowi.

Jednakże istnieje druga strona tego medalu. Wielu partnerów osób, które dojrzały lub zmieniły swoje myślenie w trakcie trwania relacji, nie daje sobie szansy na zmiany i dopasowania do nowych rzeczywistości psychicznych swoich partnerów. Wynika to z chęci pozostania w tym co znane i już utrwalone.

Gdzie jest granica w stawaniu się lepszym

W dążeniu do bycia lepszym istnieje pokusa, żeby zmieniać nie tylko siebie, ale także partnera i otoczenie. Nie ma nic złego w stawaniu się lepszym, ale granica powinna być postawiona tam, gdzie już stawiamy oczekiwania partnerowi o to, jaki on ma być. Jednakże jest pewna nieścisłość moim zdaniem tutaj, gdy chodzi o egzekwowanie tych oczekiwań.

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Partner wracając z pracy do domu oznajmia, że będzie jeździł w delegacje i oczekuje od partnerki tego samego. Jeśli partnerka zgodziłaby się, problemu nie ma. Jeśli natomiast partnerka nie widzi w tym sensu, a partner nalega, jest to już przekroczenie granic. Rozsądniej byłoby porozmawiać z nią o tym, jak ona widzi te delegacje i czy ma z tym związane jakieś oczekiwania. Tutaj należy szukać rozwiązań.

Kolejnym przykładem może być forma komunikacji, która staje ością w gardłach wielu partnerów. Jeśli partner oczekuje lepszej komunikacji i sam staje się w tym lepszy, powinien wręcz oczekiwać tego samego od partnerki. Jeśli partnerka to przyjmie i będzie się razem z nim uczyć komunikacji, to świetnie. Jeśli jednak stwierdzi, że jest jej to niepotrzebne, staje okoniem wobec relacji z partnerem. Można by się pokusić też o to, żeby partner stając na wysokości zadania swojego rozwoju wychodził na przeciw potrzebom partnerki. I znowu tutaj mamy pewien problem. Taka sytuacja uczy partnerkę "księżniczkowania". Co zatem zrobić w takiej sytuacji?

Czy jesteś pewien co robisz?

Na to pytanie mogą odpowiedzieć osoby, które bardzo dobrze znają siebie i swoją duszę. Można się bardzo mocno pomylić w kwestii stawiania wymagań, jeśli nie rozumiemy swoich motywacji i potrzeb wynikających z każdego oczekiwania, które mamy w głowach.

Będąc na wysokim poziomie swojego rozwoju psychicznego, oznacza rozumieć motywacje podróży i dlaczego akurat z partnerką; dlaczego istnieje potrzeba zmiany formy komunikacji i co z tego wynika, jakie są konsekwencje obecnej komunikacji; co się czuje, gdy jest taka, czy inna sytuacja i czy istnieje odwaga o tym mówić. To tylko niektóre pytania pomocne do odpowiedzi na pytanie, czy warto stawiać oczekiwania. Miej świadomość, że niezależnie od tego, czego oczekujesz od partnera, musisz znać odpowiedź na każde oczekiwanie (swoje!). A ta odpowiedź nie może brzmieć: "ponieważ Ania ciągle krzyczy", tylko musi wybrzmiewać z Twojego wnętrza. Jednym słowem, co się w Tobie takiego dzieje, że tego potrzebujesz?

Czy warto dążyć do idealnej relacji?

Warto!

A czy związek powinien być idealny? - powinien!

Zanim zaczniesz dążyć do takiej relacji, przeczytaj uważnie jeszcze raz ten artykuł, oraz artykuł polecony wyżej. Wprowadź w życie zasadę odpowiedzi: co jest we mnie takiego, że tak chcę?

To pozwoli Ci znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań o swoją relację. Warto stawiać wymagania co do budowania relacji i w tym kontekście posiadanie wysokich wymagań ma znaczenie, jeśli nie chcę brać byle kogo. Jednakże trzeba najpierw być wolnym od kilku rzeczy:

Nie będąc wolnym od któregokolwiek punktu, stajesz się zależnym człowiekiem i niemal natychmiast, Twoja odpowiedź zostaje odbita w krzywym zwierciadle. To prowadzi do kolejnych frustracji i cierpień.

Nie warto stawiać oczekiwań, jeśli nie zna się odpowiedzi na swoje pytania. Nie warto wchodzić w relację, jeśli nie jest się wolnym psychicznie człowiekiem.

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że też czytają mnie osoby, które już są w trudnych relacjach. Dlatego teraz zadbaj o swoje odpowiedzi, poszukaj mądrego człowieka, który Ci będzie w tym towarzyszył i stań się na nowo wolnym człowiekiem.

Czy związek musi być idealny?

Powinien być jak najlepszy. Nie jestem zwolennikiem kłótni w relacji. Wręcz przeciwnie, najchętniej bym je wyeliminował, ponieważ "wprowadzają niepotrzebny ferment do mieszkania". Atmosfera między partnerami się podgrzewa, a w takiej sytuacji nie trudno o wylanie wrzątku na ukochaną osobę. Ile to razy słyszałem podczas sesji terapeutycznych, że padło zbyt dużo słów niechcianych. Stąd uważam, że powinno się z całych sił dążyć do idealnej relacji! Nie powinniśmy się ranić w imię przekonania, że bez kłótni nie da się porozumieć. Skoro w psychoterapii ciało człowieka jest ważnym miejscem rozumienia siebie i świata, to nie powinno się ignorować emocji związanych z napiętą atmosferą w rodzinie. Trudne emocje domagają się zrozumienia i wyciągnięcia wniosków!

Patos

Wiele treści może brzmieć patetycznie, jakby to była wyrocznia. Chcę jednak zwrócić uwagę na element człowieczeństwa. Człowieczeństwo ma w sobie pewien zakres popełnianych błędów i wybaczania. Zatem, czy jesteś zdolny wybaczyć sobie błędy i błędy partnerowi?

Ponieważ zarówno Ty, jak i ja rozwijamy się i wciąż popełniamy błędy, dajmy szanse swoim partnerom. Nie bądźmy pobłażliwi, ale też bądźmy miłosierni. Nie bądźmy naiwni, ale mądrzy.

Pozdrawiam Cię serdecznie!

Czy jesteś gotowy na związek?

Po ostatnim wpisie i rozmowie z bliską mi osobą uświadomiłem sobie, że brakuje w sieci wskazówek o tym, jak ocenić własną dojrzałość emocjonalną i gotowość do związku. Podejmę w tym artykule próbę podejścia do tematu, ale zdaję sobie sprawę, że tego typu krótki poradnik może nie spełnić oczekiwań czytelnika, a przede wszystkim moich. Wynika to z faktu, że czytając i jednocześnie będąc osobą niegotową na relację, mogę myśleć inaczej, niż jest faktycznie. Chodzi o to, że osobiście jest trudno ocenić swoją dojrzałość.

Zatem w tym artykule podejmę jedynie próbę nakreślenia tematu, ponieważ treści w sieci jest mało i w dodatku budzą we mnie sporo wątpliwości co do ich przydatności dla samego czytelnika. Chociażby artykuł od ohme.pl pisany na podstawie zagranicznych treści, już budzi we mnie wątpliwość co do spotkania się intencji autora z możliwościami interpretacyjnymi samego czytającego.

Umiejętność komunikacji

O tej umiejętności już pisałem w oddzielnym artykule. Zapewne już wiesz, że jest to umiejętność, która ma dwie strony medalu. Po pierwsze, umiejętność ta w szerokim znaczeniu jest objawem dojrzałości, ponieważ pozwala na stonowany i pełen szacunku dialog. Wynika to z faktu panowania nad swoimi emocjami, co z kolei jest kluczowe do dbania o miłość w związku. Po drugie jest to najważniejsza umiejętność pozwalająca na rozwój związku.

Zrozumienie siebie

Czy znasz motywację każdego swojego działania? Czy gdy decydujesz się powiedzieć komuś "kocham", to nie mówisz tego, bo czujesz pożądanie? Czy gdy idziesz kupić sobie buty albo drogiego smartfona, to jest to podyktowane poczuciem niespełnienia? Czy gdy chcesz mieć dzieci, jest to podyktowane uczuciem samotności, albo tym że Twój mężczyzna nie daje Ci wystarczająco dużo zaangażowania i uwagi? Na te i wiele innych pytań, nawet takich gdy udajesz się do piaskownicy, czy sklepu, warto znać odpowiedź, z jakiego powodu to robisz.

Rozwój osobisty

Zaprzestanie osobistego rozwoju jest niczym innym, jak umieraniem. Psychiczne umieranie nie spowoduje lepszego samopoczucia, ale jedynie stagnację i potrzebę stabilizacji życia. Jest to rodzaj złudnego poczucia szczęścia, bowiem człowiek czuje się wtedy bezpiecznie i nic mu "nie grozi". Nie każdy jest w stanie znieść taki rodzaj funkcjonowania swojego partnera, dlatego tym bardziej niebezpiecznie jest, jeśli się nie rozwijasz. Partner będzie wymagał w wielu sprawach porozumienia, a to już jest powodem do rozwoju.

Trzy etapy dojrzałości do relacji - gotowość do relacji

Etap Pierwszy - dojrzałość dziecięca - egocentryzm

Ten etap charakteryzuje się potrzebą zaufania otoczeniu, bliskim, partnerowi. Człowiek ufa innym osobom tak bardzo, że ciężko jest zrozumieć mu, dlaczego jest wyrządzana krzywda jego osobie. To potrzeba liczenia na innych, że ludzie i bliscy zrozumieją i będą chcieli szanować zainteresowanego. Osoba wyraża wówczas potrzebę, aby przeproszono ją, podziękowano, doceniono, naprawiono szkody. Etap ten mówi tak: kocham Cię, chcę Cię kochać i mam nadzieję, że mnie nie skrzywdzisz.

Słowo klucz: chcę Cię kochać, ma pewne znaczenie. Bowiem w tym etapie dorosła osoba czeka na okazywanie jej miłości. Łatwo odpowiedzieć sobie na pytanie: po czym poznasz, że Cię kocham? Jeśli zadając tej osobie to pytanie, będzie umiała odpowiedzieć i nie będzie to jedno zdanie, to człowiek idzie w dobrym kierunku.

Etap Drugi - dojrzałość osobista

Drugi etap dotyczy samodzielności w relacji. Ma on kilka charakterystycznych cech:

Etap Trzeci - dojrzałość do bycia w relacji - gotowość na związek

Etap ostatni powstaje dopiero po osiągnięciu dojrzałości w drugim etapie. Człowiek otwiera się na budowanie relacji z drugą osobą. W tym momencie szanuje decyzje drugiej strony, a oprócz tego, że potrafi żyć samotnie, potrafi bez oczekiwań dbać o drugą osobę. Nie wymusza, ale prowadzi dialog i w poszanowaniu decyzji partnera decyduje o sobie i o nim tak, aby obojgu dobrze się żyło. Jest gotowy odejść, jeśli partner nie osiągnął tego etapu. Angażuje się i dba o dobrą relację, negocjuje wspólne życie i wyraźnie komunikuje swoje potrzeby tak, żeby to co mówi, było spójne z tym co chce powiedzieć.

Konieczność bycia w relacji?

W artykule o 3 powodach, dla których jesteśmy sami wyjaśniłem dlaczego dzieje się tak, że nie jest się w związku. Warto do niego sięgnąć. Natomiast jeśli istnieje silna potrzeba wejść w relację, najprawdopodobniej będzie ciężko ją utrzymać. Nie bez powodu najlepsze małżeństwa to takie, w których partnerzy poznali się podczas przygody i taką przygodę nadal kontynuują. Chodzi o to, aby z powodu osobistych tęsknot nie doprowadzić do napiętej atmosfery między partnerami. Jeśli jednak samotność traktujesz jako etap przejściowy, czasem zatęsknisz, ale nie jest to determinant Twojego życia, to całkiem możliwe, że jest to jeden z czynników gotowości do wejścia w relację.

Gotowość do rozejścia

Jeżeli bardzo pragniesz być z kimś w związku, najprawdopodobniej będzie Ci trudno zrezygnować z relacji, w której pojawią Ci się "czerwone lampki". Bardzo ważnym elementem dojrzałości do związku jest gotowość do rozejścia się. Czy Twój stan psychiczny pozwala na to, żeby po zawiązaniu relacji odejść, gdy zauważysz rzeczy mające wpływ na relację?

W swojej pracy terapeutycznej zauważam mechanizm nie pozwalający na odejście, kiedy granice osoby są przekraczane w niewytłumaczalny sposób. Taka sytuacja jest nie tylko bardzo niebezpieczna dla relacji, jak też dla samej jednostki zaangażowanej.

Czy lęk nie blokuje mnie przed zerwaniem relacji?

Istotną kwestią jest zrozumienie tutaj słowa "relacja". Zdaję sobie sprawę z tego, że wpływ zachowania partnera na osobę jest znaczący, toteż należy zwrócić uwagę na relację. Ocena relacji z perspektywy swojej osoby może być trudna, dlatego też warto spotkać się z kimś mądrzejszym, żeby o tym mówić.

Pytania, które zadaliście mi w grupie facebookowej:

Czy "on" okaże się socjopatą/psychopatą?

Wątpliwości natury drugiej osoby, czy przypadkiem nie okaże się socjopatą, narcyzem, psychopatą, rozważam z perspektywy umiejętności stawiania granic. Co by się stało, gdyby ogrodzenie naszej działki było niekompletne? Nie tylko łatwiej złodziejowi wejść w nasz teren, ale także i pies, kot będą miały możliwość zostawić swoją kupę. Nie widzę większego sensu zastanawiania się, z kim człowiek ma do czynienia, ponieważ z reguły narcyzów i psychopatów bardzo trudno jest odróżnić na pierwszy rzut oka. Łatwiej ich przefiltrować poprzez konsekwentne stawianie granic. Oni samy odejdą. Trzeba sobie tylko zadać pytanie, czy jestem gotowy na to, aby odszedł?

Więcej w tym temacie opisywałem w artykule o tym, w jaki sposób nie dać się wykorzystywać przez partnera. Gorąco zachęcam do przeczytania tego artykułu. W niniejszym temacie skupiam się na osobistej dojrzałości i chciałbym przekazać podstawy.

Zwróć uwagę, że za tym pytaniem stoi lęk. W tej sytuacji będzie trudno podejść do budowania relacji w sposób zdrowy. Dlatego, że lęk ma zupełnie inne zadanie, niż pojawiający się w sytuacji, która dopiero ma nadejść. On podpowiada dosłownie to, co miało miejsce i teraz należałoby spojrzeć na to z perspektywy logiki i ewentualnego przygotowania się na potencjalnie trudną relację. Można by stwierdzić, że gdy doświadczasz lęku, to faktycznie jeszcze nie jesteś gotowy na zawarcie relacji, żeby z powodów emocjonalnych nie doprowadzić do spięć.

Czy jesteś podatny na wykorzystanie?

Zawsze, jeśli trudno jest postawić granice, ryzyko bycia wykorzystanym zwiększa się. Podobnie w stanach emocjonalnych depresyjnych, pretensjonalnych, poczucia krzywdy. Jeśli doświadczam tego typu nastrojów, podejrzliwości, depresyjności, lęku przed zranieniem, poczucia niesprawiedliwości, także ryzyko bycia wykorzystanym jest większe. A przy tym jakość związku maleje.

Boję się być zranioną, co dalej?

Tytuł dotyczy nie tylko kobiet, bo mężczyzn także. Wielu z mężczyzn nieświadomie ucieka przed bliskością, chociażby do spotkań z "kumplami", częste wyjścia na piwo, wyjazdy hobbystycznie itd. Warto przyglądać się temu co czuję i czy w moim przypadku taki lęk występuje. Jeśli go zauważysz, polecam porozmawiać z dobrym psychoterapeutą i zacząć nad nim pracę, jak również nad innymi kwestiami osobistego życia.

Czy potrafię się zaangażować?

Każdy na początku relacji jest zaangażowany. Pytanie, czy z upływem czasu zaangażowanie maleje? Tak, najczęściej maleje i jest to nieświadome. Zadać warto pytanie, czy jestem na tyle świadomy i zdeterminowany, żeby to moje zaangażowanie trwało i nie malało. Niemalże w każdym związku przychodzi ten moment konsternacji, kiedy partner zaszywa się w swoich schematach i zmienia swoje oblicze diametralnie.

Zaangażowanie kosztuje człowieka. A ponieważ zakochanie (hormony) sprawia, że człowiek działa tak, jakby zażył amfetaminę (działanie na pełnych obrotach niemal w każdej sferze życia), to trudno jest ocenić właściwy poziom zaangażowania z jakim przyjdzie mi żyć za parę miesięcy. Tutaj przychodzi z pomocą wyżej opisana komunikacja międzyludzka.

Gdzie jest granica podczas zaangażowania w związek?

Niedostateczne zaangażowanie, jak też zbyt silne (matkowanie, tatusiowanie) powoduje zaburzenie struktury relacyjnej w związku. Niemal natychmiast relacja staje się jednostronna i co gorsza, nieświadomie możemy uczyć swoich partnerów takiej postawy. Nie oszukujmy się, że obecne czasy i kolejne pokolenia będą miały coraz większe trudności w rozumieniu siebie i innych ludzi.

Przykładem niedostatecznego zaangażowania może być:

Przykładami zbytniego zaangażowania mogą być:

Co z moimi schematami rodzinnymi?

Temat jest dość szeroki i rozległy, pisałem o tym w czasopiśmie Charaktery. Rzeczywiście schematy, które nauczyliśmy się z rodziny pokolenia pozostają z nami. Warto przypomnieć sobie, jak funkcjonowaliśmy. Najlepiej jednak rozpocząć terapię jeśli nie mamy pewności co do prawidłowych schematów. I nie dlatego, że z nami jest coś nie tak, ale dla samego siebie, żeby poznać swoje motywy działania i dlaczego one powstały. Niestety schematy są najczęściej nieświadomie ugruntowane w naszych głowach i jeśli nie poprzyglądamy się sobie, to ich nie zauważymy. Takie przyglądanie się sobie najbezpieczniej zrobić z psychoterapeutą, który ma ugruntowany i dobry system wartości. Osobiście spotkałem się z terapeutą, który o ile był przesympatycznym człowiekiem, to poczułem, że życie duchowe nie jest tak bardzo istotne. Dobrze, gdyby terapeuta jednak nie ignorował tej sfery i również się zajął tą sprawą. Jeśli jesteś chrześcijaninem, to oprócz terapeuty warto poszukać kierownika duchowego.

Podsumowanie

Miej drogi czytelniku na uwadze, że jest to jedynie próba wskazania do tego, jak ocenić swoją dojrzałość. Być może w przyszłości popełnię bardziej szczegółowe podejście do tematu, ale czytając ten artykuł zwróć uwagę na poszczególne kwestie opisane pod każdym rozdziałem. Te wszystkie aspekty zazębiają się ze sobą, dlatego jeśli masz podejrzenie po przeczytaniu, że możesz mieć trudności w relacji, to rozważ psychoterapię, po prostu dla swojego rozwoju.

Nadzieja w związku. Czyli o tym, dlaczego nadzieja zabija?

Wierzysz partnerowi, że się zmieni i przestanie pić? Wierzysz, że gdy podczas jednej imprezy uderzył Ciebie a potem obiecał, że się poprawi, to będzie jak w bajce?

Dzisiaj o nadziei w związku i o tym, dlaczego nadzieja zabija. Czym zastąpić nadzieję i jak rozsądnie spojrzeć na relację.

Nadzieja w związku - czym jest?

Nadzieja w związku jest jak kinder niespodzianka. Masz nadzieję, że po otwarciu dostaniesz to, o czym Twoje wewnętrzne dziecko marzy. Nadzieja jest uczuciem, które ma swój cel. Ona ma dać nam siłę do dążenia do celu. Ma ona znaczenie przede wszystkim dla osób wierzących, zakładających cele na kolejne dni, walczących o sukces w jakimś przedsięwzięciu. Jednakże najważniejszą funkcją tego uczucia jest dać nam siłę.

Mierz siły na zamiary

Obok samej nadziei jest też rozum. Pozwala nam ocenić naszą rzeczywistość i odnieść się do tego, co aktualnie ma miejsce. Mierzyć siły na zamiary oznacza obserwować, żeby nie dać się zmanipulować, a również przyznać przed sobą, że coś nie jest pożądane. Do świadomego wejścia w relację, potrzebna jest nam dojrzałość.

Konsekwencje bezmyślnego podążania za nadzieją

Ponieważ nadzieja dotyczy wyłącznie Ciebie (Ty ją czujesz), w pakiecie z tym uczuciem dostajesz złudzenie co do osoby, z którą żyjesz (projekcja).

Mówiąc bardziej profesjonalnie, projektujesz (poprzez nadzieję) swoje marzenia na osobę drugą. To z kolei oznacza, że prawda (rzeczywistość) ulega zniekształceniu w Twoich oczach. I tak, partner brudzący w domu staje się wybielony. Człowiek pijący alkohol staje się niepijący. Marian wyzywający od "szmat" staje się kulturalny. Kobieta krzycząca bez powodu staje się łagodna. Justyna krytykująca staje się wyrozumiała i tak dalej. Pamiętaj jednak, że to Ty ją postrzegasz, a co wcale nie musi oznaczać, że ta osoba potem się zmieni.

Dlaczego nadzieja w związku potrafi zabić?

Ignorując funkcję nadziei, można bardzo mocno "wkopać się" w toksyczną relację. W różnych grupach na facebooku (między innymi mojej) można przeczytać o wielu bardzo trudnych historiach, niekiedy mrożących krew w żyłach. I sama nadzieja nie zabije, ale nieumiejętne korzystanie z daru nadziei, może doprowadzić w najgorszym wypadku do śmierci osoby, która taką nadzieję żywi.

Na koniec pozwolę sobie przytoczyć opowieść Anthony de Mello:

Istnieje niezwykle sugestywne opowiadanie o małym chłopcu wędrującym wzdłuż brzegu rzeki. Spostrzega krokodyla złapanego w sieć. Krokodyl odzywa się do niego:

– Czy ulitujesz się nade mną i uwolnisz mnie? Być może wyglądam fatalnie, ale wiesz, to nie moja wina. Tak mnie stworzono. Bez względu na mój wygląd bije we mnie serce matki. Przybyłam tutaj w poszukiwaniu pożywienia dla moich małych i wpadłam w pułapkę.

Na to chłopiec:

– Gdybym pomógł ci uwolnić się z tej pułapki, złapałabyś mnie i pożarła.

Na co krokodyl:

– Czy myślisz, że zrobiłabym to swemu dobroczyńcy i wyzwolicielowi?

Chłopiec daje się przekonać i zdejmuje sieć, a krokodyl go łapie. Uwięziony pomiędzy szczękami krokodyla mówi:

– A więc tym mi odpłacasz za mój dobry uczynek? Krokodyl odpowiada:

– No tak, synu, nie odnoś tego tak wyłącznie do siebie. Taki jest świat. Takie są reguły życia.

Chłopiec protestuje, wobec czego krokodyl składa propozycje:

– Zapytajmy kogoś, czy nie mam racji?

Wtem chłopiec spostrzega ptaka siedzącego na gałęzi i pyta:

– Ptaku, czy krokodyl ma racje?

Ptak odpowiada:

– Krokodyl ma rację. Spójrz na mnie. Pewnego razu wracałem do gniazda niosąc pożywienie dla moich małych. Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy zobaczyłem węża wspinającego się po cichu po pniu wprost ku gniazdu. Byłem całkowicie bezradny. Wąż pożerał moje małe, jedno po drugim. Krzyczałem i piszczałem, ale bezskutecznie. Krokodyl ma rację, takie jest prawo życia, tak skonstruowany jest świat.

Na co krokodyl:– No widzisz.

Ale chłopiec nie rezygnuje i prosi:

– Zapytajmy jeszcze kogoś innego.

Krokodyl zgadza się. Na brzegu rzeki pasie się stary osioł.

– Ośle – mówi chłopczyk – czy krokodyl ma racje? Osioł odpowiada:

– Tak, ma całkowitą rację. Spójrz na mnie. Cale życie pracowałem ciężko dla mego pana i ledwo miałem co jeść. Teraz kiedy jestem stary i bezużyteczny, pan wypuścił mnie i tak oto wędruję po świecie, czekając, aż jakiś dziki zwierz zakończy dni mego życia. Krokodyl ma rację, takie jest życie, tak jest skonstruowany świat.

Krokodyl na to:

– No widzisz.

Chłopiec nie ustępuje:

– Daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę. Zapytajmy kogoś raz jeszcze. Pamiętaj o tym, jak bylem dobry dla ciebie.

Krokodyl się zgadza. Chłopiec widzi przebiegającego królika i pyta:

– Króliku, czy krokodyl ma racje?

Królik siada i zwraca się do krokodyla:

– Powiedziałeś tak temu chłopcu?

Krokodyl mówi:

– Tak.

Na co królik:

– Poczekaj chwile, musimy to przedyskutować. Krokodyl na to się zgadza.

– Jakże możemy dyskutować, skoro trzymasz tego chłopca w paszczy? – stwierdza królik. – Wypuść go, musi wziąć udział w naszej naradzie.

A na to krokodyl:

– Jesteś sprytny, króliku. Jak go wypuszczę, to mi ucieknie.

Królik w odpowiedzi:

– Myślałem, że jesteś rozsądniejszy. Gdyby chciał uciekać, jedno uderzenie twojego ogona zabije go. Krokodyl zgadza się z królikiem i wypuszcza chłopca.

Królik krzyczy:

– Uciekaj! – i chłopiec daje nogi za pas.

Wówczas królik zwraca się do chłopca:

– Czy nie przepadasz za mięsem krokodyla? Czy ludzie z twojej wsi nie lubią smacznych posiłków? Tak naprawdę, to do końca nie wypuściłeś krokodyla z sieci. Tkwi w niej jeszcze. Dlaczego nie pójdziesz do swej wsi i nie zawołasz swych ziomków?

Chłopiec tak czyni.

Mieszkańcy wioski przybywają z siekierami, włóczniami i kijami, i zabijają krokodyla. Chłopcu towarzyszy jego pies. Dostrzega królika, lapie go i zagryza. Chłopiec przybywa zbyt późno. Umierający królik mówi:

– Krokodyl miał rację, takie jest prawo życia.

Nadzieja jest źródłem siły, nie wykorzystuj jej przeciwko sobie.

Czy wina zawsze leży po obu stronach? Rozpad małżeństwa.

W sieci od pewnego momentu zawrzało na słowa o tym, że winą za rozpad małżeństwa obarcza się obie strony. Rzeczywiście, wielu psychologów w pewnym momencie zaczęło o tym mówić głośno i przez jakiś czas. Nawet po dzień dzisiejszy panuje przekonanie o współwinie małżonków, partnerów. Po części warto przeczytać artykuł o konsekwencjach życia z osobą zaburzoną, a dzisiaj podejmę próbę opisania problematyki związanej z winą za rozpad związku.

Zapraszam.

Historie, które zapadły mi w pamięć.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której związujesz się z mężczyzną a Twój związek kwitnie. Masz wrażenie, że cały świat kładzie Ci kwiaty pod Twoje stopy, bo przecież zakochanie ma swój urok. Po kilku miesiącach zachodzisz w ciążę i udajesz się do partnera oznajmić mu nowinę. Jesteś szczęśliwa, podekscytowana i wierzysz, że partner weźmie Ciebie w objęcia i ucałuje. Stajesz naprzeciw niego i opowiadasz mu, co się wydarzyło.

Partner stoi jak wryty. Zadaje Ci pytanie, czy to prawda? Gdy potwierdzasz, on Ci oznajmia, że jesteś dz*wką. Towarzyszy Ci szok, niedowierzanie, poczucie krzywdy. Nie wiesz co masz mu odpowiedzieć, więc milczysz.

Innym razem, pewien mężczyzna trwając w związku, stale słyszy krytykę. O ile na początku związku wszystko układało się dobrze, to po zawarciu małżeństwa i urodzeniu dziecka, nagle jakby w kobietę demon wstąpił. Mężczyzna z niedowierzaniem i pewnym poczucie straty stara się pomóc, ale z czasem jest tylko coraz gorzej. Gorzej do tego stopnia, że emocjonalnie nie radzi sobie już z krytyką, wypominaniem i zaczyna myśleć o zdradzie w związku. Wszystkiego też musiał się domyślać.

Na poczet kolejnej historii przywołajmy imię kobiety: Ania. Ania poznaje mężczyznę, z którym jej się świetnie układa. Jest romantyczny, raz na jakiś czas zabiera ją do hotelu, potem wraca do pracy, bo jak sam twierdzi, jeździ w delegacje. Ania się przyzwyczaja. Myśli, że jest to normalne. Po ślubie wychodzą na jaw kontakty seksualne mężczyzny z innymi kobietami. Ania jest w szoku, nie wie co ma zrobić. On jej zaprzecza i tworzy otoczkę niewinnego. Gdy Ania pokazuje mu twarde dowody, bądź zeznania innych kobiet, mężczyzna obracając kota ogonem twierdzi, że wymyśla i jest idiotką. A tak w ogóle, to nie powinna wierzyć jakimś tam ludziom. Tylko nie przyszło jej do głowy, że na wstępnym etapie związku, podczas gdy mężczyzna znikał w delegacje, nie było z nim kontaktu. Żadnego, kontaktu...

Pewna dziewczyna poznała mężczyznę, o którym wiedziała, że ma problem z alkoholem. Przez dziewięć lat, gdy umówili się, że nie będzie pił, poza imprezami wszystko było dobrze. Teraz jest alkoholikiem i kobieta pyta, co ma zrobić, ponieważ jak ją poniżał po wypiciu, tak teraz znacznie częściej to robi. Również dochodzi do rękoczynów.

Inna historia, która zapadła mi w pamięć, to historia kobiety jeszcze z początku mojej pracy terapeutycznej. Za namową swojego kolegi, kobieta zgłosiła się do mnie po wsparcie. Nie chciała brać rozwodu, ponieważ dopiero była po ślubie już kilka miesięcy. W dniu ślubu, jej luby zamiast pójść z nią dopełnić rytuału małżeńskiego, poszedł grać w gry komputerowe i kolokwialnie mówiąc, tak został.

Ostatnio coraz częściej zgłaszają się do mnie kobiety z zapytaniem o to, co mają robić, ponieważ mężczyźni nie mają ochoty na współżycie z nią. Niektórzy z ich partnerów zgadzają się na terapię. Jak się okazuje, w tej sferze najczęstszą przyczyną takiego stanu rzeczy, którą odkrywamy w moim gabinecie, jest uzależnienie od pornografii.

Rozkład win w relacji

Kłótnie w związku są częste. Są też nieodłącznym elementem narastającego napięcia emocjonalnego w relacji w każdym z partnerów. Nie oszukujmy się, jeśli jeden z partnerów jest spokojny, to drugi kłóci się jedynie sam ze sobą. A powyższych historii mogę mnożyć w nieskończoność. W samej grupie facebookowej, którą prowadzę, takich historii jest cała masa.

Podobnie w gabinecie podczas rozmów z klientami indywidualnie i parami małżeńskimi da się zauważyć nierówny rozkład winy. Chociażby świeże doświadczenia z parą małżeńską w ostatnim czasie przywołują mi na myśl, kiedy mężczyzna przechodził u mnie terapię z powodu fizycznej agresji wobec żony. Na uwagę zasługuje fakt, że podczas wielu terapii małżeńskich nie daje się rozłożyć uwagi po równo w czasie dla obu partnerów. Bardzo często jeden z partnerów dostaje więcej atencji.

Czy łatwo jest rozsądzić o winie?

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wartości indywidualne każdej z osób. Pomyślmy, jaką winę ponosi za rozpad małżeństwa mężczyzna zdradzający, a jaką winę ponosi mężczyzna zdradzający krytykującą kobietę? W świetle prawa można by powiedzieć, że jedynie mężczyzna. W świetle konfliktów oboje, ale czy aby na pewno tak jest?

System wartości jest dosyć trwałym i skutecznym systemem rozsądzania o winie. Mężczyzna zdradzający poniesie tego konsekwencje w świetle prawa czy innych zasad społecznych, a w tej samej sytuacji kobieta pozostanie niewinna. Z jednej strony zrozumiałe jest to, a zdrada jest czynem niewspółmiernie adekwatnym do atmosfery i zazwyczaj wynika z pewnej niedojrzałości. Podobnie jak ciągła krytyka kobiety wobec męża, również jest pewną formą niedojrzałej komunikacji.

Jak to niektórzy mówią:

Bądź mądry i pisz wiersze!

Co warto wiedzieć, gdy mówimy o rozłożeniu winy?

Psycholodzy zwracają szczególną uwagę na cyrkularność relacji, a nie na pozyskanie, czy wyłuszczenie winy z jednej ze strony. W terapiach małżeńskich unika się winnego z powodu ryzyka niepowodzenia terapii. Przyjęcie założenia, że wina leży po obu stronach, jest pewnym uproszczeniem i skrótem myślowym. Ma na celu doprowadzić do złagodzenia konfliktu, czyli nie doprowadzić do jego eskalacji.

Inaczej sprawa ma się, gdy mówimy o nierównowadze emocjonalnej w związku. Ta zazwyczaj występuje w większości małżeństwach, a ich rozwiązanie zależy już od dojrzałości komunikacyjnej i determinacji członków związku. Jednak gdy dochodzi do rozpadu małżeństwa, warto to głośno powiedzieć, że nie zawsze wina leży po obu stronach. Popatrzmy na klasyczny przykład takiej sprawy:

Narcyz i ofiara przemocy domowej

W powyższym tytułowym układzie śmiało można powiedzieć, że wina leży po stronie narcyza. Owinie sobie ofiarę wokół palca i dramaturgia życiowa ofiary jest gotowa. Niestety taki układ sił trwa bardzo często latami, a ofiara ma poczucie winy, że kiedyś zdecydowała się odejść od narcyza. Jednak, czy ktoś był w stanie zdiagnozować narcyza? Nawet w próbie terapii indywidualnej to się nie udaje z uwagi na specyfikę tego zaburzenia i często pozostają jedynie domysły.

Podobnie jest z psychopatą. Dlaczego przywołałem ofiarę przemocy domowej? Osoby po traumach z dzieciństwa mają większą szansę uwikłać się tak trudne relacje. Czy to będą osoby DDD, DDA, z depresjami, czy innymi przypadłościami, to zawsze ryzyko wejścia w trudną relację się większe.

Dojrzałość osobista

W tym artykule opowiadam skąd się bierze dojrzałość człowieka i jak jej szukać, a teraz powiem kilka słów, o co chodzi z tą dojrzałości i konfliktowością w rozkładzie winy. Myślę, że warto wspomnieć o kilku kluczowych korzyściach płynących z osobistej dojrzałości:

Są to rzeczy, które przychodzą mi do głowy na już, a po głębszym zastanowieniu, z pewnością znajdziemy tego znacznie więcej.

Dodam jeszcze, że przy dojrzałości osobistej dużo łatwiej zauważyć skalę winy za czyny w relacji. Osoby dojrzałe dosyć szybko połapują się w relacjach i wstępnej ich toksyczności.

Podsumowując

Układ sił praktycznie zawsze jest nierówny w relacji. Podobnie rozłożenie obowiązków jest nierówne i poczucie sprawiedliwości emocjonalnej ma zupełnie inny wymiar, niż sprawiedliwość według zasług, prawa, czy innego tworu filozofów.

Niektóre zachowania można odnieść do systemu wartości, a co za tym idzie, osoba taka powinna ponieść konsekwencje i nie jest ważna skala konfliktu między partnerami. Wymaga tego dojrzałość, aby patrzeć na relację, nie na zemstę.

Nowy związek po rozstaniu - kiedy i czy warto?

Doświadczenie straty partnera, być może bolesnego związku i licznych traum zapewne każe nam czekać, aż się w głowie i sercu poukłada, zanim wejdziemy w nową relację. W tym wpisie powiem, wam dlaczego to jest mit i o co chodzi w tym stwierdzeniu.

Zanim wejdziesz w nowy związek po rozstaniu

Nie znam osoby, ani psychologa, który twierdziłby inaczej do “nie wchodź w nowy związek po rozstaniu, zanim nie ułożysz sobie starej relacji”. Osobiście śmiem się z tym nie zgodzić i za chwilę dowiesz się, dlaczego tak ludzie mówią oraz co w mojej ocenie jest powodem takiego przekonania. 

Oczywiście, utrata partnera/partnerki wiąże się z przeżywaniem żałoby, pewnymi ranami, być może nabraniem nawyków po poprzednim związku. Jest to jeden z powodów twierdzenia, jakoby miało się nie wchodzić w nową relację po rozstaniu. Jednak w jaki sposób osoba, która nie jest świadoma tych zmian, miałaby sobie to poukładać? Czyżby każdy, kto traci związek powinien udać się do psychologa? To byłby absurd.

Z drugiej zaś strony znacie powiedzenie, że każdy z nas staje się wypadkową pięciu osób, z którymi najczęściej przebywa? Czy to oznacza, że ponieważ “nie mam własnego zdania”, powinienem konsultować każdą rzecz z psychologiem? - absurd.

A nawet gdyby tak miało być, to nie każdy z “nas” psychologów zna się tak dobrze na sprawach związkowych i psychice, jak to sama nazwa sugeruje. 

Psychologia jest podzielona na bardzo wiele obszarów i nie dalibyśmy rady (specjaliści w danej dziedzinie) obsłużyć każdego skutecznie.

Mam nadzieję, że tym akapitem rozbiłem Ci przekonanie, że za wszelką cenę musisz się ze starego związku “leczyć”. W mojej ocenie, wystarczy, że przejdziesz żałobę. Jeśli jednak ona nie jest silna, to nie widzę przeszkód. Basta.

Po czym poznać, że powinnam uważać?

Powiedziałbym, że problem leży gdzieś indziej, niż strata partnera. Zwróć uwagę, czy Twoje związki rozpadają się w podobny sposób? Jeśli co najmniej 2 związki z rzędu, no, w ostateczności już 3 związki się rozpadają, wtedy polecam się zastanowić, czy coś tu nie gra? Jaki jest powód ich rozpadów i czy znów wybieram podobnych ludzi do związku?

Tutaj jest klucz do rozwiązania problemu rozpadających się związków. Nie widzę przyczyny rozpadającej się nowej relacji w tym, że miesiąc temu mój związek się rozpadł. Powiem więcej - nawet gdy jeszcze moje uczucia lgną do starego partnera, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spotykać się z nowym. W końcu gdzieś uczucia mogę ulokować?

W mojej ocenie nie jest problemem lokowanie uczuć, ale w tym kogo wybieram i dlaczego. Nad tym najlepiej jest się zastanawiać. Wynika to z tego, w jaki sposób podejmuję decyzje, a o tym pisałem tutaj.

Mit czekania na nowy związek

Chyba nie chcesz stracić szansy na budowanie związku, prawda?

Zatem nie czekaj,
Nie zwlekaj,
Nie lokuj uczuć bezmyślnie,
Złap dystans do siebie,
Naucz się swoich emocji,
Nasyć swój głód miłości.

Jednym słowem nie daj się zwariować poszukiwaniem nowej osoby. Potraktuj ten temat jak każdy inny. Jeśli chcesz wybrać buty, to zapewne sprawdzisz je pod kątem wygody, lekkości, praktyki i celu w jakim je kupujesz. 

Jeśli chcesz wybrać garnitur, zapewne sprawdzasz jak on na tobie wygląda, czy jest lekki, czy jest gnący się, do jakich celów ma służyć. Podobnie i tutaj, pomyśl, jakie cele chcesz osiągać w związku i czego od niego oczekujesz (szeroko ten temat omawiam na konsultacjach ucząc wielu kwestii), a następnie szukaj partnera. 

Zatem, nie ma to znaczenia, czy i kiedy straciłaś partnera, ale ma znaczenie, co z tym teraz zrobisz.

Recepta na rozpad związku

Pewien mężczyzna zobaczył swoją partnerkę na imprezie jej znajomych w pozycji, gdzie pochylając się nad nią pewien gość szeptał jej do ucha. Bohater podszedł, spojrzał w oczy intruzowi i natychmiast się zagotował ze złości. Na nic zdały się Jej tłumaczenia, że to tylko impreza, że to tylko znajomy, że ona go nadal kocha. Ważne było to, że poczuł się dotknięty. Zerwał z nią…

Do dzisiaj ich relacja jest w zawieszeniu, jakby w próżni, z której oboje nie potrafią się wydostać. On wybaczyć, ona odpuścić, on otworzyć przed nią, a ona przed nim. Z lęku nie potrafią się porozumieć. On bo boi się odrzucenia, ona bo boi się samotności.

Jeśli miałbym stworzyć receptę na rozpadający się związek, wyglądałaby ona tak:

  1. Szklanka niedogotowanej wody czasu (szybkie zamieszkanie ze sobą)
  2. Wlewamy stołową łyżkę octu przewrażliwienia
  3. Dodajemy do tego 50gram soli lęku
  4. Wsypujemy 20 dekagramów cukru zakochania
  5. Oraz mieszamy zawartość koniecznie dodając oleju oczekiwań

To wystarczy, aby z naszych ust i ciała zaczęły się wydobywać niekontrolowane odruchy. Sama receptura w rzeczywistym świecie  nie ma racji bytu. Wymieszanie podanych składników w kubku zapewne wzbudza mieszane uczucia, jeśli byśmy chcieli tego skosztować. Jednak w ten sposób wyobrażam sobie uczucia towarzyszące wielu parom.

A teraz spójrzmy na receptę na nieudany związek, którą opisuję powyżej i omówmy ją:

Znasz to powiedzenie, że „nie samą miłością człowiek żyje”?

Szklanka niedogotowanej wody czasu.

Przytoczona metafora może się wydawać dziwna, ale nie stanowi zdziwienia, jeśli wyobrazisz sobie taki obraz:

Jesteś świeżo upieczonym studentem medycyny. Dopiero co zdobyłeś wiedzę z zakresu chirurgii i obroniłeś się na studiach. Jesteś pełen szczęścia i zachwycony tym, że pierwszy etap jest za Tobą, aby stać się porządnym lekarzem. Pomijając całą specyfikę prawną i procedury dojścia do tytułu doktora (jakby to zwyczajnie nie istniało), postanawiasz zatrudnić się w szpitalu, bo stwierdzasz, że uczucie do tej dyscypliny wystarczy Tobie. Po kilku dniach trafiasz do stołu operacyjnego, by zrobić przeszczep serca.

Nie trudno sobie wyobrazić umiejętności takiego chirurga i emocje. Podobnie jest z zamieszkaniem razem na zbyt wczesnym etapie. Jeszcze nie „zagotowałeś” w sobie odpowiednich umiejętności do bycia z osobą zupełnie różną, a już chcesz stawiać dom. Fundamentów nie ma, ale jest uczucie.

W procesie terapeutycznym praktycznie zawsze dominuje lęk. Ma on bardzo różne postaci i co najważniejsze - działa z ukrycia. Lęk pojawia się zwykle tam, gdzie chodzi o pewien rodzaj egoizmu.

Czas nam potrzebny, żeby się bliżej poznać ma ogromne znaczenie. W procesie poznawania się na początku znajomości bazujemy na surowej wodzie pełnej cukru. Jest smaczna, ponieważ jest posłodzona uczuciem. Jednak wypicie jej może nam zaszkodzić w wielu przypadkach.

Klienci, którzy do mnie przychodzą na terapię to w większości osoby, które podjęły decyzję o wspólnym zamieszkaniu ze sobą już po kilku miesiącach znajomości. Nie mają „potwierdzenia” swoich umiejętności w postaci dogadywania się, bo „cukier” zagłusza nieprzyjemny smak wody – wody surowej i pełnej (być może) niechcianych mikroorganizmów.

Bardzo łatwo jest wtedy przyjąć postawę, że skoro smakuje, to mi nie zaszkodzi. Jest mi przyjemnie, dlatego nie muszę się niczym obecnie martwić. Problem pojawia się wtedy, kiedy cukier przestaje spełniać swoją funkcję. Organizm się przyzwyczaił, głowa się przyzwyczaja i zaczyna dostrzegać wady surowej wody, a co ważniejsze, ta woda zaczyna już doskwierać.

Znaleźliśmy się wówczas w kropce.

Surowa woda

Brak umiejętności komunikacji nazywam surową wodą. To szeroko zakrojone pojęcie ma bardzo wiele znaczeń i wymaga również uważności. Jeśli miałbym ocenić na podstawie surowej wody, czy ona nadaje się do spożycia, to najpierw sprawdziłbym jej źródło, a potem na wszelki wypadek zagotował. Zagotowałbym tak, jak to wygląda w czajniku, aż porządnie zaparuje.

Chodzi o to, by ta woda była gotowa do stworzenia zdrowego napoju miłości. Bez umiejętności komunikacji każda para przestaje ze sobą żyć. I nie ma tutaj znaczenia, czy zostają ze sobą jak współlokatorzy, czy rozstają się na zawsze. Tą umiejętność muszą posiadać obie strony.

Ocet przewrażliwienia

Myślę, że to dość odważny zabieg, ale już wyjaśniam o co chodzi. Ocet nie należy do przyjemnych zapachów. W pewnych recepturach może nadawać smaku, ale jeśli jest jego przesadnie dużo, to bywa nieprzyjemny.

Przewrażliwienie człowieka kojarzy mi się bardziej z przesadną wrażliwością na zranienie i reagowaniem obronnym. Wysoko wrażliwe osoby są bardziej skłonne rozmawiać o swoich uczuciach, a osoby przewrażliwione reagują przesadnie i czują się głęboko dotknięte nawet w sytuacjach nie do końca o jednoznacznych złych intencjach. Mówiąc prościej, osoby przewrażliwione reagują agresją, bo nie chcą czuć się ranione.

Takie przewrażliwienie skrywa głęboko lęk (często). I tutaj przechodzimy do soli lęku.

Sól lęku

Dlaczego sól lęku? Sól jest dosyć ciekawą przyprawą, ponieważ jest często używana. Człowiek również często doświadcza lęku. I teraz jeśli lęk bywa silny i my o nim nie wiemy, to nie trudno wyobrazić sobie jak by smakowała potrawa. Nagłe zjedzenie przesolonego posiłku skutkuje natychmiastową reakcją odrzuceniową tegoż pokarmu.

Jeśli doświadczę lęku i jest on nieświadomy, to każda osoba, która wywoła we mnie lęk, zostanie przeze mnie odrzucana na różny sposób. Niekiedy potrafimy przeklinać tą potrawę, niekiedy możemy obwiniać siebie za przesolenie, a czasami zwyczajnie wyrzucimy ją do kosza.

Cukier zakochania

Cukier jest określany jako biała śmierć, a to głównie z powodu tego, że nie tylko jest uzależniający, ale również powoduje fatalne skutki zdrowotne w nadmiarze. I teraz wyobraź sobie, że spożywając cukier, chcąc go coraz więcej i więcej, nie pracując jednocześnie nad swoim ciałem, stajemy się otyli.

A z otyłości już prosta droga do zaburzeń układu krążenia, cukrzycy, słabych kości, oraz innych współistniejących i rozwijających się przy tym chorób.

Wyobrażam sobie, że osłodzenie swojego życia miłością i ciągłym jej żądaniem wywołuje określony skutki. Stajemy się łasi i pragnący jej coraz więcej, jednocześnie uzależniając się od niej i co gorsza, dotychczasowa dawka cukru zakochania nam przestaje wystarczać. A skoro przestaje nam wystarczać, to zapominam o pracy nad sobą, a zaczynam wymagać coraz więcej od partnera.

Pojawiają się współuzależnienia, choroby złości, zazdrości, wymagań, oczekiwań, a nasz wzrok - jak to bywa w cukrzycy - zaczyna się psuć i potrzeby naszego partnera zostają przedkładane pod moje. Jednym słowem, stając się żądnym pięknej miłości i owego zakochania stwierdzam, że albo mój związek się rozpadł już, bo nic mi nie wychodzi z tą osobą, albo zaczynam coraz bardziej naciskać, na dostarczenie mi więcej cukru.

Jednym słowem – biała śmierć dla związku.

Olej oczekiwań

Ostatni składnik w postaci oleju oczekiwań jest dosyć prosty. Olej jest tłusty. Chcemy aby partner spełnił nasze oczekiwania, ponieważ czegoś mi brakuje. Jeśli dodamy powyższe składniki powstaje taki nieznośny stan emocjonalny, w którym oczekiwania są gwoździem do trumny. Potrawa staje się tak bardzo nienośna, że można nią jedynie zwymiotować.

I z taką pogardą związek rozpada się z hukiem.

Toksyczny związek

Toksyczny związek jest ostatnio coraz częściej spotykany. Pacjenci w tych związkach także różni się zdarzają. Czasami przychodzą do mnie ludzie, którzy nie radzą sobie z toksycznym partnerem, a czasami toksyczni partnerzy proszą o to, by pomóc im odzyskać kobietę/mężczyznę. W drugim przypadku występują często tematy zastępcze do prawdziwego problemu.

Nie będę Ci przedstawiał krok po kroku, jak na chemii, czy w medycynie, jakie są objawy, przyczyny, skutki wejścia w toksyczny związek. Pozwól, że zaproszę Cię do historii, która w pewien sposób daje się dopasować do wielu sytuacji. Na pewno znajdziesz coś dla siebie. Wczytaj się uważnie, bo nie wiem tego, ale może to Ty należysz do osób, które tworzą toksyczną relację, albo rzeczywiście masz do czynienia z toksycznym partnerem?

Toksyczny związek - bomba organiczna

Monika była radosną dziewczyną o urodzie wpisującej się w kanon istniejącej wówczas mody. Była pełna ambicji, chciała spełniać swoje marzenia. Na pierwszy rzut oka wrażliwa, uśmiechnięta, dając się poznać jako dusza towarzystwa. Nieprzeciętna uroda dawała jej się trochę we znaki, bowiem sporo adoratorów się wokół niej kręciło. A i dziewczyny lubiły z nią przebywać. Monika sprawiała, że inne kobiety czuły się solidarne z nią.

Tancerka mająca bardzo bogate życie, ambitna, szczera, uśmiechnięta i radosna. Lubiana przez wszystkich w około i pewna siebie kobieta. Jej marzeniem zawsze był taniec. Obecnie sprawia jej tyle radości, że wiele osób mogłoby jej pozazdrościć. Zdobywa nagrody w konkursach tanecznych, jest zapraszana na gale. Mówiąc prościej zawsze chciała być inspiracją dla mężczyzny.

Jej celem było założenie kochającej rodziny i spełnianie się jako tancerka. Chciała być szczęśliwa, jak każdy inny wydaje się człowiek wokół niej. Często przesiadywała na ławce w parku przypatrując się innym parom i zastanawiając się, jakby to było, gdyby czuła się kochana, gdyby miała kogoś przy boku. Z pewnością kwitła by jeszcze mocniej! Przynajmniej tak jej się wydawało.Jeśli pojawia się niekontrolowane pragnienie miłości, jest to znak, że trzeba się zastanowić nad tym. Czy masz odpowiednie poczucie własnej wartości?

Cofnijmy się jednak w czasie...

Toksyczny związek, przyczyny, sygnały

Monika dorastała w atmosferze nerwowości. Często spotykała się ze znajomymi tylko po to, by nie słuchać narzekającego ojca i toksycznej matki. Doskonale wiedziała, kim nie chciała się stać, dlatego wbrew naciskom rodziców starała się iść swoją drogą. Przez co mało czasu spędzała w domu. Szukała ciepła tam, gdzie mogła je dostać. Nie chciała przesiąknąć tą toksycznością swojej matki. Zawsze pragnęła, by  jej ojciec chciał być mężem i ojcem. Chciała aby ją przytulił, ale wiecznie gdzieś znikał. A jeśli był w domu, to tylko gapił się w telewizor. Tęskniła za czułą miłością swojego ojca i matki.

Z powodu wypadów córki z domu, matka jej ciągle powtarzała, jak bardzo jest niewdzięczna. Na ojca nie może liczyć, a z niej to już w ogóle nic nie wyrośnie. Każdego dnia Monika słyszała, jak matka twierdzi, że jej jedyna córka jest do niczego. Błędne koło kontroli córki. Matka kontrolując córkę sprawiała, że ona ucieka z domu. A ponieważ córki nie ma z matką, próbowała wywoływać w niej poczucie winy, jak się później okaże z powodzeniem...

Wsparcia w ojcu nie miała, ponieważ nie potrafił się przeciwstawić tyranii emocjonalnej swojej żony. Nie tylko dał się zawładnąć żonie, ale też był wobec niej posłuszny. Można powiedzieć, że stał się uległy jak tresowany pies. Myślał, że tak jest dobrze. Przecież on ją kochał. Robił wszystko, by matka jego córki była zadowolona. Niestety do czasu, kiedy ojciec zrozumiał, że jest nieszczęśliwy, nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadł przed telewizorem, który stał się jego azylem. Bał się kobiety.

Toksyczne relacje

Matka coraz bardziej naciskała na niego. Chciała kontrolować życie swojej córki i ojca. Musiało być tak jak ona tego chce. Nie ważne było, czy miała rację czy nie. Chciała przelać swoją miłość na wszystkich, a raczej domagała się jej od najbliższych. Nie miała łatwego dzieciństwa. Gdzieś po drodze straciła kontakt ze sobą. Nauczyła się radzić ze swoimi emocjami w sposób kontrolujący córkę i ojca.

Zarówno ojciec jak i córka na swój sposób dostosowali się do sytuacji. Oboje w poczuciu winy inaczej reagowali. Ojciec z natury spolegliwy, usiadł i dla świętego spokoju dał sobą rządzić. Córka w nastoletnim wieku zaczęła się buntować. Znała metody działania matki, czuła, że jej nie wystarcza, dlatego postanowiła się odciąć z tego domu jak najszybciej, gdy skończy liceum...

Dlaczego wchodzisz w toksyczny związek?

Po skończeniu liceum Monika się wyprowadziła. Znalazła pracę w pobliskim mc Donaldzie a zamiast udać się na studia włożyła całe swoje serce w talenty taneczne. W końcu mogła sobie na to pozwolić, bowiem nie mieszka już z matką, która jej nie kontroluje pomijając kontakt telefoniczny. Na swoje mieszkanie wybrała stancję. Jest sama, więc nie musi angażować wszystkich środków finansowych w mieszkanie.

Za młodu w trakcie mieszkania z matką miała stale organizowany czas. Musiała uczęszczać na zajęcia dodatkowe z lekcji śpiewu, nauki języka, basenu, ale nie podobało się jej to. Czuła się zmuszana do tych czynności. Jednak była tak bardzo osaczona przez matkę i posiadała tak mocno zakorzenione poczucie winy, że nie potrafiła jej odmówić. Często płakała.

Zresztą, gdyby się sprzeciwiła, odpowiedź byłaby, wiecie jaka:

Definicja - toksyczny związek mógłbym określić w trzech słowach. Będąc w takim związku czujesz się osaczona, masz poczucie winy i tracisz swoje życie.

Toksyczny związek z kobietą.

Gdy Monika postanowiła pójść do szkoły tańca, był to jej sposób na odzyskanie siebie. Wreszcie poczuła wolność, w której nikt jej nie będzie przeszkadzał. Niestety, dało się wyczuć pretensje matki w sms'ach, telefonach, że ją zostawiła, że jej nie kocha, że jest niewdzięczna.

Monika jednak nie dawała za wygraną. Kontakt z matką zaczęła ograniczać. Nie chciała, by jej życie spełzło na narzekaniu, wbijaniu siebie w podłogę. Nie chciała, aby ktoś po za nią wpajał jej nieodpowiednie myślenie na swój temat. Wiedziała czym to grozi.

Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W międzyczasie zmieniła partnera do tańca, ponieważ tamten już nie dotrzymywał jej kroków. Monika szybciej się rozwijała tanecznie. Trener postanowił, że spróbuje z innym chłopakiem.

Ukryta prawda - źródło

Ku jej zaskoczeniu mężczyzna okazał się być strzałem w dziesiątkę. Tańczyło im się rewelacyjnie i już pierwsze konkursy przynosiły im sukcesy. Oprócz tańca, który zbliża fizycznie, elokwencja chłopaka głęboko osiadała w jej sercu. Dziewczyna coraz bardziej wsiąkała w jego osobowość. Czuła się po prostu bezpiecznie.

Rozumieli się bardzo dobrze. Zarówno on, jak też i ona pochodzili z domów, gdzie nie panowała najlepsza sytuacja. Ojca albo nie było, albo pił, albo nie potrafił sobie poradzić ze swoim życiem. W przypadku ojca chłopaka, było podobnie z drobną różnicą...

Jego ojciec często zdradzał matkę. Nie tylko pił, ale też zdradzał. Dla Zdzisława ta sytuacja była ciężka. Czuł obrzydzenie do swojego ojca i zarazem nienawiść do matki za to, co zrobiła jego ojcu. Była niesamowicie apodyktyczna. Taką kobietę Zdzisław pamięta jako swoją matkę.

Monika tonęła w jego objęciach. Nie trzeba było dużo czasu, aby chcieli być ze sobą. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Oboje pragnęli miłości, oboje czuli się dobrze ze sobą i oboje siebie pragnęli.

Pierwszy błąd

Nie mogli się sobie oprzeć. Mijają trzy randki, a zakochani w sobie lądują w sypialni. Fakt, że pierwszy raz nie był rewelacyjny. To się nie liczyło, liczyło się to, że Monika w końcu poczuła to, czego pragnęła w swoim życiu. Poczuła, że wreszcie ktoś ją wypełnia.

Przyszedł kolejny dzień. Dzień w którym standardowo zaczynają się treningi. Między nimi aż kipi z miłości. To nawet dobrze, bo służy to zgraniu się w tańcu. Widać było w nich taniec pełen pasji.

W pewnym momencie Monika zaproponowała wspólne zamieszkanie. Oczywiście Zdzisław się zgodził, w końcu to jest dla niego najlepsza wiadomość. Zaraz ze sobą zamieszkali.

Koniec sielanki - toksyczne sygnały

Wspólne mieszkanie przysporzyło kilka wyzwań, na które jeszcze nie byli gotowi. Ktoś musiał prać, gotować, sprzątać. Trzeba było opłacać rachunki, klub taneczny. Czas trzeba było organizować tak, aby też oboje mogli go spędzić w samotności. W końcu cały czas byli ze sobą, a dla Zdzisława taka sytuacja stała się już trochę uciążliwa.

Wolał wyjść wieczorami z kolegami na piwo. Monika oczywiście zostawała sama. Zaczynała się już złościć, że jakim prawem on wychodzi, a ona zostaje sama z bałaganem w domu. Teraz zaczęła sobie przypominać, że kiedy była u niego w pokoju, to przecież on taki już był. Nie zauważyła tego.

Pomyślała, że już tak się wychował. Trudno, weźmie to na siebie. Rozumiała też jego potrzebę spotykania się z kolegami. Nawet to, że czasem wieczorem wracał podpity. Zdarzało się to coraz częściej. Tłumaczyła sobie to tym, że to normalne. A ponieważ wypił alkohol, to rozumiała, że hamulce mu puszczały i nie odnosił się do niej z szacunkiem.

Toksyczny związek i jego początki, a może to już dawno się zaczęło?

Przypominała sobie toksyczny związek swoich rodziców i jego. Myślała, że to tylko chwilowe, przecież się kochają. Z drugiej strony zaczynała się już denerwować, że zostaje z tym wszystkim osamotniona. A przecież tak bardzo była szczęśliwa. Tak bardzo go kochała.

Była przekonana, że to dobry człowiek i czuła, że może go zmienić na lepsze. Bardzo tego pragnęła. Nie zauważyła jednak, że on nigdy jej nie powiedział słów "kocham Cię"...

Cały czas żyła przekonaniem, że on ją jednak kocha. To dlaczego wychodzi tak często z kolegami? Dlaczego nie pomaga jej w domu? Co się stało temu człowiekowi? Takie i inne myśli kłębiły się w jej sercu. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę.

Przyszły pierwsze wieczory lęku o ten związek. Zaczęła się zastanawiać co się takiego stało i kiedy. Przypomniała sobie, że Zdzisław zaraz po współżyciu, stał się trochę bardziej oschły podczas tańca. A ona byłą tak bardzo zapatrzona w niego, że nie widziała drobnych sygnałów i tego, w jaki sposób jego wzrok biegał. Patrzył na inne kobiety. Czyżby nie zauważyła zmian w jego nastawieniu? A może już wcześniej tak było?

Miarka się przebrała - toksyczny związek pełną gębą.

Monika już nie wytrzymała. To była niedziela o 3 nad ranem. Z soboty na niedzielę Zdzisław jak zwykle wyszedł do kolegów. Monika czekała na niego i patrzyła przez okno. Świat jej wirował, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wszystko poświęciła dla Zdzisława.

Poświęciła swoje życie koleżeńskie, przestała się spotykać z najbliższymi przyjaciółmi, którzy wciąż na nią czekają. Znając jej sytuację próbowali jej wyperswadować co się dzieje. Niestety Monika nie chciała im wierzyć. Nie ma do kogo udać się po poradę a do przyjaciół nie napisze, bo wstyd jej za to, że ich zostawiła.

Nie ma życia nawet dla siebie, bo przecież obowiązki domowe. One zaczęły ją przerastać już od czasu, gdy się wprowadzili do wspólnego mieszkania.

Jedyne co mogła robić, to na co pozwalał jej Zdzisław. Mogła umawiać się na spotkania tylko z nim i tylko wtedy, kiedy on chciał. Większości znajomych Zdzisława nie znała. On zresztą jej rodziną przestał się interesować od momentu, gdy zaczęli współżycie. W zasadzie, to interesował się od święta a po tym wydarzeniu wcale.

Dlaczego tak trudno zakończyć toksyczny związek...

Tej nocy w niedzielę o 3 nad ranem Monika zrozumiała, że nie miała swojego życia z nim. Zaczęła sobie przypominać, jak bardzo nią manipulował, kiedy oznajmiała mu, że chce wyjść. Nagle ocknęła się i zobaczyła, że tak naprawdę jest sama ze swoim poczuciem winy. Sama do tego stopnia, że teraz poza tym draniem nikogo nie ma. Tak czuła.

W związku z tą sytuacją poczuła przypływ tak ogromnej złości, żalu i rozpaczy, że postawiła wszystko na jedną kartę. Miała jeszcze nadzieję...

Niebezpieczeństwo - toksyczna bomba wybucha

Jak zwykle rozległ się stukot, furkot w drzwiach i Monice serce zamarło. Potrzebowała chwilę, żeby dojść do siebie. Przekręcanie kluczyka w drzwiach, który zdawał się nie trafiać do celu wyrwało dziewczynę z przemyśleń. Zerwała się na równe nogi i popędziła do ciemnego przedpokoju stając na jego drugim końcu tak, żeby widziała, jak on wchodzi.

Drzwi się otworzyły, światło się zapaliło a Zdzisław zataczając się wszedł do domu. Nawet na nią nie spojrzał. Monice krew wezbrała. Podbiegła do niego i uderzyła go w twarz. Chłopak się zatoczył. Po chwili doszedł do siebie i tak się zdenerwował, że ją uderzył nie patrząc. Straciła przytomność....

Ofiara losu - toksyczny człowiek

Następnego dnia rano Monika budzi się na podłodze a Zdzisław jeszcze śpi na łóżku. Mieszkanie wygląda jakby przeszła w nim trąba powietrzna. Boli ją strasznie głowa. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że ma ranę na czole. Musiała się w coś uderzyć. Rozpłakała się.

Budzi się Zdzisław. Patrzy po mieszkaniu i zawołał do Moniki co się stało, że jest taki bałagan. Nic nie pamięta. Ponieważ Monika nic nie odpowiadała, zaczął jej szukać. Znalazł ją zapłakaną w łazience siedzącą pod muszlą klozetową. Przerażony pyta co się stało.

Monika: Nic nie pamiętasz?
Zdzisław: Nie... Kto Ci to zrobił?
Monika: Ty mi to zrobiłeś w nocy. Wróciłeś pijany z imprezy...
Zdzisław: Ja?
Monika: (milczy)

Zdzisław klęka przy niej i zaczyna przepraszać. Mówi, że nic nie pamięta, że to się zmieni, że on tak nie chce jej krzywdzić. Monika milcząc patrzy tylko w ścianę. Zdzisław cały czas przeprasza, błaga o wybaczenie. Wspomina swoją przeszłość i powołuje się na to, dlaczego taki jest. Wtem Monika wypaliła:

"Chodźmy na terapię"

Zdzisław obiecuje, że się poprawi, ale nie chce iść na terapię. Twierdzi, że nikt nie będzie grzebał w jego głowie. Monika zdecydowała się pójść sama. Jednak jak twierdzi, kocha tego człowieka. Chce odejść, ale boi się Zdzisława. Nie wie co ze sobą zrobić. On przecież jej grozi, że zrobi sobie krzywdę.

Myślała, że to już koniec...

Nowe życie

Pod nieobecność Zdzisława a za sprawą terapii, Monika postanowiła się wynieść. Zmieniła lokal, sprawy formalne załatwiła z właścicielem, który ją rozumiał. Z pomocą przyjaciół w kilka godzin przeniosła się do innego osiedla w inne mieszkanie. Poinformowała o tym tylko najbliższe i najbardziej zaufane osoby.

Przyjaciele się ucieszyli, że Monika do nich wraca. Łzy wzruszenia Moniki nie miały końca. Chciała im wynagrodzić ten cały czas, kiedy się z nimi nie spotykała.

Gdy Zdzisław wrócił z pracy, dom zastał pusty. A przynajmniej nie było w nim Moniki. Natychmiast zaczął wypisywać jej sms, że ją kocha, żeby wróciła, że to się nie powtórzy. Monika wiedziała, że to jest stały schemat. Dzięki terapii miała już siłę się od tego odciąć. Do czasu...

Zaczęły się groźby, że coś sobie zrobi. Czasami ją straszył, że ją znajdzie.

Terapia i jej efekty

Monika starała się wytrwać w tym. Poblokowała Zdzisława wszędzie gdzie się dało. Dzięki Bogu jej przyjaciele byli z nią. Nie zostawili jej w potrzebie. Zrozumiała też, że nie może mieć wpływu na drugiego człowieka. Zrozumiała też siebie...

Wie przecież, że jeśli odnajdzie siebie jako kobietę, że jeśli nie pozwoli sobie zniszczyć swoich granic. Będzie miała wpływ. Będzie miała wpływ na drugiego człowieka nie kontrolując i wierząc, że się zmieni. Nauczy się wpływu inspirując do dojrzałości i wierząc w mężczyznę.

Zdzisław jak się okazało doskonale dał sobie radę... Po roku zniszczył życie kolejnym dwóm kobietom...

Zostaw tutaj komentarz, jeśli artykuł do Ciebie przemówił 🙂

A poniżej lista artykułów podlinkowanych we wpisie Toksyczny Związek:

Artykuły uzupełniające

Jak utrzymać związek z mężczyzną

Jak utrzymać związek z mężczyzną... Pytanie wpisywane jest w google do tysiąca razy miesięcznie. Dostaję też wiele pytań w tej tematyce na sesjach terapeutycznych. Wiele osób mi mówi, że wiedza, o której mówię, powinna być przekazywana w szkołach.

A ja się zastanawiam nad tym, jak dbać o związek, kiedy nasi rodzice nie przekazują nam tej elementarnej wiedzy w rodzinie? Utrzymywanie związku wydaje się być bardzo proste w sytuacji zrozumienia płci przeciwnej i jej istotnych różnic w funkcjonowaniu. Dzisiaj podejmuję pierwszą, bardziej komplementarną próbę wyjaśnienia tej kwestii.

Jak utrzymać związek z mężczyzną?

Jest kilka prostych zasad, którymi warto się kierować, by związek utrzymać. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Pamiętaj, że:

Mężczyzna nie jest kobietą

Zadając to pytanie, jak utrzymać związek z mężczyzną, jeśli będziemy o tym pamiętać, to unikniemy sytuacji, które prowadzą do niepotrzebnych kłótni. Zauważmy, że jeśli mężczyzna jest prostolinijny w myśleniu, to nie będzie mu w głowie siedziało to, czy kogoś ugodzą jego słowa mówiąc do kobiety: chodź na siłownię...

Kobieta zaś pytając swojego mężczyznę o to, dlaczego pozmywał naczynia, oczekuje odpowiedzi, że to dla niej. On zaś w swoim prostym myśleniu odpowie: bo mnie już denerwowały. Jakież rozczarowanie...

W filmach mamy takie sytuacje, że mężczyzna klęka na kolanach oznajmiając: To dla ciebie kochanie! To dla ciebie poświęciłem swoje ręce i umyłem naczynia!

Zaś standardowe podejście kobiety w takich sytuacjach: naprawdę? To super... Aj, jak to boli, kiedy ona nie docenia mężczyzny...

Traktuj go jak swojego bohatera

Dla kobiety zranionej bardzo ciężko przestawić się na styl życia zależny od mężczyzny. Broń boże nie sugeruję, aby kobieta była mu poddana we wszystkim. Tu nie o to chodzi. Podlinkowany artykuł wyjaśnia tą kwestię dogłębnie.

Natomiast teraz chciałbym skupić się na aspekcie różnicy między kobietą i mężczyzną i dlaczego proponuję postawienie swojego mężczyzny w sytuacji króla w twoim domu.

Pamiętam jak na sylwestra pojechałem z żoną do znajomego małżeństwa. Kiedy mąż tej kobiety zrobił to o co go prosiła, ta w naturalny sposób uwiesiła mu się na szyi dając mu pocałunek i mówiąc: mój ty bohaterze!

Nie wyobrażasz sobie jaką zazdrość poczułem widząc taką sytuację. Mój wzrok natychmiast powędrował na moją żonę sugerując jej, by robiła tak częściej.

Jesteśmy dumnymi mężczyznami i nie lubimy, gdy ktoś nas traktuje jak służącego. Wręcz uwielbiamy, jeśli jesteśmy dla kogoś specjalistami. John Gray zauważył, że mężczyzna prędzej weźmie pod uwagę zdanie obcego faceta, znającego się na rzeczy, lub starszego wiekiem z uwagi na doświadczenie i sposób funkcjonowania.

O ile przyjemniejszy świat się robi, kiedy dodajemy elementy romantyzmu. Okazuje się nawet, że to mężczyźni są bardziej romantyczni od kobiet.

Jak dbać o związek z mężczyzną - formułuj prośby

Nie ma problemu w formułowaniu próśb do swojego mężczyzny. Zależy jak to robisz. Jeśli go krytykujesz, wypominasz mu stare dzieje, to w naturalny sposób powodujesz, że twój mężczyzna dla świętego spokoju zacznie się zamykać w sobie. Oczywiście wymaga to dojrzałości, ale naprawdę warto mu odpuścić.

Pewna kobieta na terapii u mnie opowiadała mi sytuację, w której zaczęła jej się psuć suszarka do włosów. Pech chciał, że była poza domem i nie miała możliwości zakupu jej tam, gdzie się znajdowała. Zadzwoniła więc do męża z prośbą o zakup owej suszarki. Fakt był też taki, że wieczorem było zaplanowane spotkanie ze znajomymi, a żona nie miała suszarki sprawnej, bo stara ją rano "kopnęła".

Mąż nie chciał iść po nią, ponieważ do najbliższego sklepu było kilka kilometrów a auto było w użyciu, zaś drugie w serwisie. Na te słowa klientka oznajmiła mężowi: nie mam suszarki, a wieczorem jesteśmy umówieni ze znajomymi w gości. To zdecyduj sam, pójdę albo z tłustymi włosami, albo z umytymi. Zdecyduj, jak chcesz mnie widzieć.

Mąż poleciał po suszarkę.

Traktuj go jak specjalistę

Wiesz już, że aby twój mężczyzna robił czego potrzebujesz, należy formułować wobec niego proste komunikaty. Te prośby nie mogą w sobie zawierać krytyki, ale powinny być formułowane z należytym szacunkiem i tak, aby nie musiał się domyślać.

Jak utrzymać związek z mężczyzną - nie każ mu się domyślać

Dbanie o związek nie polega na tym, by ktoś mi się podporządkował. Domyślanie się jest jedną z tych rzeczy, która w naturalny sposób utrudnia komunikację. Chociaż jest możliwe się porozumieć, często zabiera nam więcej czasu niż tego byśmy chcieli. Niekiedy wyzwala frustrację w sercu partnera.

Traktowanie partnera jako specjalistę, polega na tym, że w naturalny sposób liczymy się z jego zdaniem. Niektóre kobiety często wchodząc w związek mają już wizję jego. Niestety ta wizja polega również na tym, że obejmuje także zachowanie partnera i jego styl życia. Mówiąc prościej, polega to na tym, że mężczyzna musi działać tak, jak ona tego chce. Na terapii niestety muszę ten obraz często burzyć, by zbudować coś nowego, piękniejszego.

Kiedy jeszcze studiowałem na UMCSie, miałem swoją ulubioną wykładowczynię z procesów poznawczych. Powiedziała do swoich studentek dosyć znamienne słowa, które zawsze odbijają mi się echem w głowie, jeśli mężczyzna nie potrafi domyśleć się, czego ona potrzebuje.

pamiętajcie: mówcie swoim mężczyznom wprost czego potrzebujecie. Zobaczycie, że będzie was nosił na rękach. Będzie was kochał jak nikt na świecie.

Zgadzam się w stu procentach.

Jak wykorzystać jego zdolności specjalistyczne?

Zawsze kobietom powtarzam, że mężczyzna jest specjalistą w swoim fachu. Kobieta zaś wie, jak wszystko powinno wyglądać. Oczywiście wiadomo, że kobiety radzą sobie bardzo dobrze w wielu dziedzinach i nie trzeba ich niańczyć. Natomiast w swojej dumie często każąc coś zrobić swojemu mężczyźnie, mówi mu, jak ma to zrobić.

Jeśli ogólno lub "wszystko-wiedząca" kobieta uda się do specjalisty i powie mu, żeby poszedł coś załatwić, to należy oszczędzić mu pełnej instrukcji obsługi tegoż zadania. Chyba, że on sam ją o to poprosi. Jeśli jednak on ma już wizję wykonania zadania, należy mu odpuścić i nie krytykować jeśli wróci z zakupami w dwóch siatach a nie w czterech.

Stawiając się we wspomnianej wyżej sytuacji oddania się swojemu mężczyźnie, sprawiamy, że nie tylko doceniamy jego wysiłek, jak też stawiamy go w roli bohatera i widzimy w nim potencjał specjalisty. To jest bardzo potrzebny zabieg dla naszego, jakże dumnego ego.

Dwa światy - jak utrzymać związek

Jak już wiesz, mężczyzna jest specjalistą. Został stworzony po to, by działać. To jest między innymi jedna z cech, która pozwala ocenić materiał na kandydata na męża. Generalnie rzecz biorąc, mówiąc prościej mężczyzna: zawsze wie, jak to zrobić

Kobieta zaś jest stworzeniem, które zawsze wie, jak to powinno wyglądać. Na sesjach bardzo często padają takie stwierdzenia z ust kobiet:

Tych stwierdzeń pada mnóstwo. Kobiety wtedy przychodzą do mnie z prośbą o "naprawienie mężczyzny". Jak się później okazuje, wyjaśnienie specyfiki myślenia męskiego i uświadomienie sposobu funkcjonowania kobiety rozwiązuje problem.

Jak utrzymać związek w tych dwóch światach?

Jeśli kobieta ma swoją wizję, jak powinien wyglądać jej związek a mężczyzna "zawsze wie, jak trzeba to zrobić", to sprawa wydaje się być banalnie prosta:

Kobieto: przekaż wizję swojego małżeństwa mężczyźnie oraz zaufaj mu w realizacji tego przedsięwzięcia. W żadnym wypadku nie dawaj mu dobrych rad!

Zadbaj o siebie a wszystko się ułoży

Ten podtytuł powinien znaleźć się zaraz po tym, gdzie piszę, że mężczyzna nie jest kobietą. Jednak ze względu na efekt świeżości, zostawiam go na sam koniec, żebyś o tym zawsze pamiętała.

Ze względu na twoje cechy kobiece powinnaś dbać o swój umysł i ciało. Najlepiej to zrozumiesz czytając artykuł poświęcony temu, za co kochamy kobiety.

Zamiast suszyć mu głowę...

Problem w relacjach do mężczyzn polega na tym, że kobiety bardzo lubią dawać złote rady. Mężczyźni zaś bardzo lubią sprawy rozwiązywać sami. Lubią zamknąć się w pomieszczeniu, by przemyśleć trudne sprawy i następnie "wyjść do ludzi" z nową siłą do działania.

Jeśli w tym czasie kiedy partner siedzi w swojej "duchowej jaskini", a ty w tym czasie zaczynasz mu suszyć głowę:

  1. Coś się stało?
  2. Zrób coś z tym.
  3. Długo będziesz tak siedział?
  4. O czym myślisz?

To powodujesz, że twój mężczyzna zaczyna się denerwować:

Nie dość, że próbuję coś wymyślić w tej sytuacji, to ona jeszcze się mnie czepia. Czy nie może mi dać wreszcie spokoju?!

Jeśli twój mężczyzna jest specjalistą, a ty wiesz jak coś ma wyglądać, to dlaczego wkraczasz w jego pole? Kiedy twój mężczyzna rozwiąże sytuację lub sprawę w swojej głowie, sam do Ciebie przyjdzie. Niestety w swojej niecierpliwości nie dając mu spokoju, zaburzasz pracę jego mózgu.

Jak utrzymać związek nie kontrolując - efekt?

Ta kobieta dała swojemu mężowi przestrzeń do życia. Przestała go kontrolować i jednocześnie zadbała o siebie. Zobacz co napisała w liście do John'a Grey'a, swojego terapeuty:

Przestałam nakłaniać go do rozmowy. Wtedy zaczął mnie pytać, jak spędziłam dzień. Przestałam pytać o jego sprawy. Po paru tygodniach sam zaczął mi o nich opowiadać. Przestałam sprzątać w kuchni, a kiedy powstał okropny bałagan, mąż sam zabrał się do sprzątania. Kiedy zostawiałam wszystkie jego rzeczy na podłodze, mąż sam zaczął je zbierać. Udało mi się, choć nie był to mój ideał.

[John Gray, 2012]

Moja pacjentka bardzo lubiła mieć kontrolę nad mężem. Kontrolowała ile czasu mąż spędza z dzieckiem poza domem. Wychodząc z domu oczekiwała, że kiedy wróci, on już będzie z malcem w domu. Zwykle miała ochotę zadzwonić do niego z pytaniem kiedy wróci?

Tym razem postanowiła dać sobie szansę wypocząć. Wracając do domu zdjęła buty i gdy zorientowała się, że malca i jej męża w domu nie ma, usiadła do czytania książki. To były najlepiej spędzone godziny w jej życiu.

Kiedy zaczęła dbać o siebie, jej mąż zaczął brać odpowiedzialność za to, co było zbyt duże dla niej samej. Zwyczajnie zaczął angażować się do pracy w domu. Robił to na swój sposób, ale "wrócił do żywych". Nie był to jej ideał, jednak zaczął o nią dbać.

Jak utrzymać związek z mężczyzną dbając o siebie

Przede wszystkim pamiętaj, że jesteście różni i będę to powtarzał do znudzenia. Do tego dodam, że nie ma dwóch idealnie pasujących do siebie połówek pomarańczy. Jako kobieta i mężczyzna idealnie do siebie pasujecie fizycznie. Niestety, nie pasujecie do siebie psychicznie w żaden sposób.

Dbając o siebie zostawiasz przestrzeń mężczyźnie do tego, by zajął się sprawami, które Ciebie przerastają. To się dzieje naturalnie. On widzi kiedy trzeba coś zrobić, ale zrobi to wtedy, kiedy w jego głowie uzna, że to już ten moment.

Zdarzało się, że się kłóciłem z żoną o to, kiedy mają być wyniesione śmieci. Żona chciała, abym je wynosił gdy jest wypełniony kosz na śmieci w 75%. Ja zaś wyrzucałem zawsze, kiedy był wypełniony w 99%. Nadal nie jestem w stanie zapamiętać, żeby wynosić śmieci z kosza wypełnionego w 75%.

Ona dała mi spokój, a ja i tak wynoszę te śmieci. Relacje się polepszyły, a ja już się nie denerwuję.

Jak utrzymać związek z mężczyzną? - bądź uśmiechnięta i radosna

Jest to element dbałości o siebie i swoje ciało. Jako kobieta zrzędliwa wysysasz energię z mężczyzny, który i tak ma dosyć walki o przetrwanie. Wracamy do domu nie po to, żeby słuchać kolejnej "zrzędliwości".

Zrzędliwość cechuje się głównie krytykanctwem, wypominaniem, ocenianiem. Zamiast naprawiać męża, zadbaj o siebie i swój dobrostan psychiczny. Jestem przekonany, że on również się tobie odwdzięczy.

Jeśli zastanawiając się, jak utrzymać związek zaczynasz kontrolować swojego mężczyznę, albo go naprawiać, tak naprawdę "strzelasz sobie w kolano". Zamiast zadbać o siebie, robisz kilka rzeczy jednocześnie. Mianowicie:

  1. Zaczynasz "naprawiać swojego mężczyznę" - w domyśle niańczysz go na własne życzenie, przez co tracisz czas, energię i dobre samopoczucie
  2. Tracisz zdrowie psychiczne zajmując się "niereformowalną" sprawą, bowiem mężczyzna nie jest kobietą
  3. Tracąc radość robisz się zrzędliwa i zaczynasz zakłócać spokój mężczyźnie, a jest to jedna z tych rzeczy, których twój facet nienawidzi

Czyż to nie jest piękne, kiedy dbając o siebie, on również o ciebie dba? Być inspiracją dla mężczyzny zawsze jest warto.

Tutaj możesz zostawić cenny dla mnie komentarz! (click)